Nasze projekty

Dopiero później doszło do mnie, że mogłam zostać zgwałcona

Dzień przed napadem na nasze misje ludzie zaczęli znosić do nas swoje cenniejsze rzeczy. We wtorek (21 stycznia) od samego rana również znoszone są rzeczy. Na mieście panuję cisza, która krzyczy, że coś jest nie tak.

Reklama

Przeczytaj inne depesze


Po informacjach z Bocarangi – wszystkie osoby, które były u nas (3 rodziny), odesłaliśmy do domów, gdyż już wiemy, że to nie jest bezpieczne miejsce dla nich. W momencie, gdy odchodziła ostatnia rodzina, usłyszeliśmy pierwsze strzały. Rodzina cofnęła się na nasze podwórko, jednak s. Basia powiedziała, żeby uciekali czym prędzej, misja nie jest bezpiecznym schronieniem.

 

Przez okna zauważyłam pierwsze motory, 4 osoby na dwóch motorach. Wyszłyśmy przed dom i jeden z selekowców zapytał, czy nie ma wroga na posesji. Basia odpowiedziała, że są tylko 3 misjonarki i nie ma więcej nikogo. Kazano nam otworzyć bramę i pojawili się wszyscy – 8 osób, uzbrojeni w kałasznikowy oraz rakiety. Zażądali benzyny oraz samochodu. Basia odpowiedziała, że samochód został wywieziony do Kamerunu. Zażądali pieniędzy, telefonów, komputerów.

Reklama

 

Dopiero później doszło do mnie, że mogłam zostać zgwałcona

Basia poszła do pokoju, a z nią razem jeden z nich – aby dać mu pieniądze, a później każdy z nich wziął nas pojedynczo i kazali otwierać pokoje. Basia miała przygotowane pieniądze około 100 000 CFA oraz Ania 40 000 CFA. Pozabierali wszystkie telefony, które znaleźli, szukali dosłownie wszędzie… Powiedzieli, że mamy dać samochód. Mamy wsiadać na motor i jedziemy po samochód. Odpowiedziałyśmy, że samochód mamy w Kamerunie, a motoru nigdy nie miałyśmy. Po tych przepychankach, zabrali nas każdą z osobna i kazali otwierać pokoje. Będąc w pokoju z jednym z nich, pociągnął mnie za bluzkę, liczył na coś więcej. W tym momencie wkurzyłam się i wyszłam z pokoju na dwór. Szedł za mną z karabinem, i na podwórzu przeładował magazynek… Bałam się, ale gorszy strach mnie ogarniał, jak zostawałam sama z którymś z nich w pokoju. Otwierałyśmy wszystkie pokoje, wchodzili i zabierali co uważali za wartościowe. Cały czas mówili pieniądze, i straszyli nas bronią, że nas zabiją. Jednak nic im się nie udało zrobić, próbowali nas nakłonić do współżycia, przymusić bronią. Dopiero później doszło do mnie, że mogłam zostać zgwałcona lub po prostu stracić życie…

Reklama

 

Pomimo tego, że jadąc do RCA na misje dużo wiedziałem o tym, co się tutaj dzieje, ta sytuacja jednak pokazała mi, do czego są zdolni bandyci pochodzący z CZADU i Sudanu. Dziwi mnie to, że ta wojna nie jest nazwana po imieniu, CZAD przeciw RCA. W momencie, kiedy sąsiadujące kraje zamykają granice, Czad przyjmuje tych złoczyńców, jako bohaterów, którzy złupili ten biedny kraj i teraz spokojnie mogą wracać. Ubierają cywilne ciuchy i żyją normalnie.

 

Reklama

Nie żałuję mojej decyzji, którą podjęłam, aby przyjechać tutaj pomimo tych wydarzeń, które miały miejsce w naszym mieście. Nie chcę opuszczać misji oraz ludzi tutaj mieszkających. Wydarzenia te pokazują, jak człowiek może reagować, kiedy jest zagrożone jego życie.

 

Po tym zajściu (21 stycznia) poprosiłam br. Benka o spowiedź, bo tak naprawdę w przyszłości wszystko może się wydarzyć.

 

Ewelina – świecka wolontariuszka z Łomży

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę