Nasze projekty

Bergoglio i „skradziony” krzyżyk

W papieskich improwizowanych homiliach można niejednokrotnie usłyszeć echo tego, czym Franciszek w danym momencie żyje, czym się przejmuje i z kim rozmawiał. Po jego dzisiejszym spotkaniu z proboszczami Rzymu mam nieodparte wrażenie, że Ojciec Święty mocno przygotowuje się do Niedzieli Bożego Miłosierdzia i kanonizacji bł. Jana Pawła II.

Reklama

Franciszek nigdy wcześniej nie mówił tak wiele o Papieżu Polaku i jego intuicji dotyczącej miłosierdzia. Dawno też w papieskim wystąpieniu nie było tylu wątków osobistego świadectwa.

 

Kierunek spotkania Franciszek wyznaczył zaraz na początku, podkreślając, że nie chodzi mu o przeprowadzenie wielkopostnych ćwiczeń duchowych, ale o zachęcenie do wsłuchania się w głos Ducha Świętego, który mówi do Kościoła w tym czasie. Papież zaakcentował to mocno: nasza epoka jest dla całego Kościoła czasem miłosierdzia.

Reklama

Bergoglio i „skradziony” krzyżyk

„Była to intuicja bł. Jana Pawła II. Miał on wyczucie, że to czas miłosierdzia. Pomyślmy o beatyfikacji i kanonizacji s. Faustyny Kowalskiej. Wprowadził on też święto Bożego Miłosierdzia. Stopniowo to rozwijał. W homilii na kanonizacji w roku 2000 podkreślił, że przesłanie Chrystusa do s. Faustyny miało miejsce w czasie między dwoma wojnami światowymi i jest związane z historią XX wieku. Spoglądając w przyszłość pytał: «Co przyniosą nam nadchodzące lata? Jaka będzie przyszłość człowieka na ziemi? Nie jest nam dane to wiedzieć. Jest jednak pewne, że obok kolejnych sukcesów nie zabraknie niestety także doświadczeń bolesnych. Ale światło Bożego Miłosierdzia, które Bóg zechciał niejako powierzyć światu na nowo poprzez charyzmat s. Faustyny, będzie rozjaśniało ludzkie drogi w trzecim tysiącleciu». W sercu Jana Pawła II dojrzewało to od dawna. Miał tę intuicję w swej modlitwie. Dzisiaj wszystko zapominamy w zbyt dużym pośpiechu, także nauczanie Kościoła. Częściowo jest to nieuchronne, ale jego wielkich elementów, wielkiej intuicji i wskazówek pozostawionych Ludowi Bożemu nie możemy zapominać. I Boże Miłosierdzie jest jedną z nich. To, co on nam przekazał, pochodzi jednak z wysoka. Do nas jako kapłanów Kościoła należy podtrzymywać to przesłanie przede wszystkim w głoszeniu Słowa i w gestach, znakach, duszpasterskich decyzjach, takich jak przywrócenie pierwszeństwa sakramentowi Pojednania, a zarazem dziełom miłosierdzia”.

Papieska refleksja była swoistym rachunkiem sumienia z miłosierdzia. Przestrzegł kapłanów przed zbytnią pobłażliwością i rygoryzmem. Podkreślił, że zachowanie księdza w konfesjonale jest odbiciem tego, jak on sam przeżywa sakrament pojednania. Pytał kapłanów, czy mają serca z kamienia, czy też są w stanie zapłakać nad biedą i cierpieniem ludzi, których spotykają; czy potrafią okazać bliskość i wrażliwość, czy też, by nie mieć zbyt dużo pracy często wykręcają się brakiem czasu i zagonieniem. Franciszek wskazał jednak, że nie chodzi mu o to, by – jak to często słyszy pod swoim adresem – „batożyć” księży, ale o to, by wskazać, czym dla każdego z nas jest miłosierdzie.

Reklama

 

Bergoglio i „skradziony” krzyżyk

„Pytam was: «Jak się spowiadacie? Pozwalamy się objąć Jezusowi». Przychodzi mi tu na myśl pewien kapłan z Buenos Aires, ciutkę młodszy ode mnie, będzie miał z 72 lata. Wiedziałem, że jest wspaniałym spowiednikiem. Ciągle były do niego kolejki. W większości chodzą się do niego spowiadać księża.  Kiedyś przyszedł do mnie i mówi: «Ojcze, mam skrupuły, bo wiem, że zbyt wiele przebaczam». I zaczęliśmy rozmawiać o miłosierdziu. W pewnym momencie powiedział mi: «Wiesz, kiedy czuję, że te skrupuły stają się bardzo wielkie, idę do kaplicy przed Tabernakulum i mówię Mu: „Wybacz mi, ale to wszystko Twoja wina, ponieważ dałeś mi zły przykład!” i spokojnie wychodzę…». To wspaniała modlitwa miłosierdzia. Jeśli ktoś przeżywa to sam w sakramencie pojednania, w swoim sercu, potem może tym obdzielać innych”.

Reklama

 

Franciszek powrócił też do swego ulubionego obrazu – Kościoła, jako szpitala polowego. Wskazał, że aseptyczni księża, tacy niczym z laboratorium, czystego i pięknego, nie pomagają Kościołowi. Ludzie potrzebują bowiem księży, którzy umieją pochylić się nad ich ranami i je opatrzyć. Miłosierdzie oznacza przede wszystkim opatrywanie ran. Kiedy ktoś jest ranny, potrzebuje natychmiastowej pomocy, nie badań. Specjalistyczne leczenie przeprowadzi się potem, ale najpierw trzeba opatrzyć otwarte rany. Wielu ludzi oddala się od Kościoła, ponieważ nikt im nie pomógł. „Patrzą potem na Kościół krzywym okiem, rany jednak pozostają” – mówił Franciszek dopytując księży, czy znają rany swych parafian.

 

Bergoglio i „skradziony” krzyżyk

Franciszek odniósł się też do swych własnych doświadczeń duszpasterskich. Wyznał, że od lat nosi na piersi krzyżyk od różańca, który należał do wspaniałego argentyńskiego spowiednika. Gdy ten zmarł, Jorge Maria Bergoglio modlił się przy jego trumnie o to, by otrzymać choć połowę jego miłosierdzia.

 

„W Buenos Aires był kiedyś pewien słynny spowiednik ze zgromadzenia Najświętszego Sakramentu. Prawie wszyscy księża spowiadali się u niego. Kiedy Jan Paweł II był w Argentynie i poprosił w nuncjaturze o spowiednika, zawołano oczywiście jego. Dożył podeszłego wieku. Był prowincjałem swego zgromadzenia, profesorem, ale też zawsze spowiednikiem. Wciąż były do niego kolejki. Byłem wtedy wikariuszem generalnym, mieszkałem w kurii i codziennie rano schodziłem kontrolować przychodzącą pocztę. W poranek Wielkanocny przeczytałem fax od przełożonego wspólnoty: «Wczoraj przed samą Wigilią Paschalną zmarł ojciec Aristi, miał 94-96 lat? Pogrzeb odbędzie się tego i tego dnia». Jak to miałem w zwyczaju tego dnia miałem pojechać na obiad do domu księży emerytów. Pomyślałem, że potem pójdę do kościoła. Była to wspaniała świątynia z piękną kryptą. Zszedłem na dół, gdzie leżał w trumnie. Modliły się tam tylko dwie staruszki, ale nie było żadnych kwiatów. Pomyślałem: «ten człowiek przebaczał grzechy wszystkich księży Buenos Aires, także mnie, i nikt nie przyniósł kwiatów». Poszedłem kupić róże, zacząłem układać je przy trumnie i wówczas mój wzrok padł na różaniec, który miał w ręku.  I pozwoliłem sobie, trochę jak złodziej, oderwać krzyżyk od jego różańca. Spojrzałem na niego i powiedziałem: «Daj mi połowę twojego miłosierdzia». Ten krzyżyk włożyłem do kieszeni. Jednak koszule papieskie nie mają kieszeni, dlatego też noszą na piersi mały płócienny woreczek, a w nim ten krzyżyk. Do dziś noszę go przy sobie. A kiedy chcę pomyśleć o kimś coś złego, dotykam ręką tego krzyżyka i czuję łaskę, która mi pomaga. Jak dobry jest przykład kapłana miłosiernego, zbliża się do ludzkich ran”.

Kładąc akcent na bliskość kapłana z wiernymi Franciszek przypomniał, że Jezus był zawsze wśród ludzi: „Mogło się wydawać, że jest bezdomny, bo zawsze był na ulicy”.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę