Nasze projekty

Anglia. Football is coming home

"Football is coming home". To rozpropagowane przez Anglików już na cały świat hasło ma zapowiadać zwycięstwo ich drużyny narodowej na mundialu

Reklama

To hasło Anglików z jednej strony świadczy o bucie Wyspiarzy, pewnych zwycięstwa swojej drużyny i tym samym powrotu piłki nożnej do domu, którym według nich jest tylko i wyłącznie Anglia. Z drugiej, z każdym kolejnym meczem „Lwów Albionu” na mundialu to hasło jest coraz bliżej realizacji w rzeczywistości, bo przed sześćdziesiątym pierwszym z sześćdziesięciu czterech meczów mistrzostw Anglicy dalej są w grze. Pierwszy raz od 28 lat.

 

Zwycięstwo drużyny Garetha Southgate’a byłoby spięciem klamrą historii angielskiej piłki nożnej ostatniego pięćdziesięciolecia. W 1966 roku w finale mundialu na angielskiej ziemi podopieczni sir Alfa Ramseya pokonali reprezentację RFN 4:2, tym samym sięgając po pierwsze i jak do tej pory jedyne mistrzostwo świata ojczyzny piłki nożnej. W finale hat-tricka zdobył Geoff Hurst. Zawodnicy odebrali złote medale od czterdziestoletniej królowej Elżbiety II, panującej wtedy od 14 lat. Dzisiaj Elżbieta ma 92 lata, jest najdłużej panującą królową w angielskiej historii.

Reklama

 

Coraz bliżej powrotu do domu?

W meczu z Panamą hat-tricka ustrzelił Harry Kane, kapitan obecnej reprezentacji. To był drugi taki wyczyn Anglika od czasów Hursta, wcześniej udało się to Gary’emu Linekerowi. Zostały trzy mecze mistrzostw w Rosji, a futbol jest coraz bliżej powrotu do domu.

Reklama

 

Ta droga była bardzo wyboista, wciąż nie wiadomo, czy zamknie się w 52 latach. W 1970, jako obrońcy tytułu Anglicy odpadli już w ćwierćfinale. Dosyć wcześnie, ale patrząc na dwie ostatnie próby obrony tytułu to nie jest aż tak źle. W ciągu tego półwiecza były mundiale, na których Anglicy systematycznie się kompromitowali i zawodzili wygórowane oczekiwania swoich kibiców. Były też turnieje, na których Anglików w ogóle nie było, jak na przykład dwadzieścia cztery lata temu w Stanach Zjednoczonych, dawnej brytyjskiej kolonii. Ostatnie 4 lata to w ogóle ciąg kompromitujących porażek Anglii na najważniejszych piłkarskich imprezach. Cztery lata temu zajęli ostatnie miejsce w grupie, dając się wyprzedzić nawet Kostaryce, 2 lata temu odpadli z Euro w 1/8 finału z Islandią, mającą dwadzieścia pięć razy mniejszą populację niż sam tylko Londyn. Na tym zakończyły się nieudane reprezentacyjne wojaże wspaniałych przecież zawodników, jak Wayne Rooney, Steven Gerrard czy Frank Lampard. Po feralnym Euro drużynę przejął Sam Allardyce, mający zbudować nową drużynę narodową. Pracę zakończył po jednym meczu, kiedy na jaw wyszły jego próby korupcji. Na jego miejsce wskoczył dużo młodszy Gareth Southgate, dotychczas prowadzący reprezentację Anglii do lat 21.

 

Reklama

Odmłodzona drużyna

Był to jawny krok angielskiej federacji w stronę odmładzania drużyny, bo przecież przez poprzedzające pracę z dorosłą kadrą 3 lata Southgate miał do dyspozycji tylko młodych zawodników. Liczono, że przeniesie część z nich do kadry i stworzy reprezentację na nowo, zawodnikami urodzonymi w latach 90. Ten plan skrupulatnie trener wcielał w życie, ale na Wyspach i tak nierzadko znajdował się pod ogniem krytyki. Wszyscy pamiętają go tylko z tego, że w półfinale Euro 1996 jako zawodnik nie strzelił karnego w meczu z Niemcami i przez niego Anglia odpadła z turnieju.

 

Czas pokazał, że był to tylko jeden z wielu epizodów wielkiej klątwy ciążącej na Anglikach. Od 1990 roku przez 28 lat reprezentacja Anglii przegrała wszystkie serie jedenastek, w tym tą z 1996 roku. Trener Southgate oczywiście o tym wiedział, pamiętał też o jednym z najgorszych momentów swojego życia, kiedy jego kiepski strzał z dużym spokojem wybronił Andreas Kopke. Zatrudnił do pracy z kadrą psychologa, trenował ze swoimi zawodnikami rzuty karne, przed każdym z meczów fazy pucharowej Jordan Pickford wiedział, gdzie będą strzelać rywale. Opłaciło się. 3 lipca tego roku Yerry Mina w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry wyrównał stan rywalizacji pomiędzy Anglikami i Kolumbijczykami w 1/8 finału. W dogrywce nie padło rozstrzygnięcie, wszystko miało się wyjaśnić w serii jedenastek. To właśnie trener Southgate powiedział, że dla niego karne to żadna loteria. Zrobił wszystko, by pomóc swoim piłkarzom w tej wojnie nerwów. Anglicy wygrali pierwszą serię rzutów karnych od 28 lat, nawet mimo tego, że z ławki dowodził trener-pechowiec, jak sam o sobie mówi, idiota, który nie strzelił karnego.

W ogóle cała ta reprezentacja nie wygląda na drużynę skazaną na sukces, będącą o krok od zdobycia mistrzostwa świata. Trener, który jest symbolem porażki, a na boisku grupa chłopaków o średniej wieku 25,7 lat. Najstarszy z nich ma na nazwisko Young i jest lewym obrońcą. Bramkarz Pickford gra lewą nogą lepiej od niego, jest jednym z najniższych bramkarzy na mistrzostwach w Rosji, a przed mundialem zaliczył ledwie 3 mecze. Rok temu przeszedł do Evertonu za 30 milionów funtów i był to największy transfer potwierdzony w Polsce, bo tak się akurat złożyło, że wtedy Pickford był z reprezentacją U21 na młodzieżowych mistrzostwach Europy rozgrywanych w naszym kraju. Anglia odpadła z tego turnieju w półfinale po… karnych z Niemcami.

 

Jednym z trzech środkowych obrońców Anglii jest Harry Maguire, piłkarz wyjątkowy, bo nie wzbudzający żadnych skandali. Oddany krajowi, wychowany w katolickiej szkole domator, który gdyby nie powołanie to pojechałby do Rosji z całą rodziną jako kibic, by wspierać choćby swojego kolegę z Leicester, Jamiego Vardy’ego. Vardy to z kolei najważniejsza postać największej piłkarskiej niespodzianki XXI wieku. 2 lata temu wygrał z Leicester mistrzostwo Anglii, sam pobił rekord ligi angielskiej Ruuda van Nisterlooya w kolejnych meczach ze zdobytą bramką. Vardy zdobył co najmniej jednego gola w każdym z kolejnych jedenastu meczów Premier League. W Rosji jest jednak tylko rezerwowym, ustępuje miejsca kapitanowi Harry’emu Kane’owi, liderowi kwalifikacji strzelców. Piłkarzowi, który mimo bycia kibicem Arsenalu jako dziecko, związał karierę z jego odwiecznym rywalem, Tottenhamem. Na swoją pozycję w tym klubie pracował przez cztery kolejne wypożyczenia, po których wreszcie zrobił wrażenie na głównym trenerze. Mauricio Pochettino zdobył z niego absolutną gwiazdę ligi angielskiej, przez cztery kolejne sezone Kane strzelał minimum 20 bramek w lidze, co rok ten wynik poprawiając. 30 goli z ostatniego sezonu nie wystarczyły, by wyprzedzić Mo Salaha w wyścigu o koronę króla strzelców, ale dla „Hurrricane’a” to i tak nie był priorytet, bo to wyróżnienie zdobył już rok wcześniej. Jest największą gwiazdą reprezentacji i podobno zabiega o niego sam Real Madryt.

Pojedynek międzypokoleniowy

Dzisiejszy mecz z Chorwacją będzie pojedynkiem pokoleń. Naprzeciw siebie Anglicy zobaczą starszych piłkarzy, dla których ten mundial to nie początek, a koniec. Drużynę o wiele bardziej doświadczoną, z lepszymi na papierze indywidualnościami, ale mającą w nogach o jedną dogrywkę i rzuty karne więcej. Jeśli i do nich dojdzie, to w tej rywalizacji Anglicy wreszcie nie muszą się obawiać fatalnej klątwy.

 

Dla Modricia i spółki to ostatnia szansa na sukces z reprezentacją, młode „Lwy Albionu” Southgate’a jeszcze mają na to czas. Z drugiej strony, Anglicy dostali spory handicap od losu, w końcu nie na każdym mundialu w grupie gra się z Tunezją i Panamą, a w ćwierćfinale ze Szwecją. Zresztą nikt z angielskiego obozu nie myśli o tym, że jeszcze przyjdzie na nich czas, ale nie teraz. To w końcu mecz o finał mistrzostw świata.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę