Wyzwanie czy zadanie?
Każdy z nas jest inny. Bóg stworzył nas jako unikalne arcydzieła, osoby upragnione i ukochane przez Niego. Każdy z nas niesie w sobie zestaw unikalnych i zupełnie niepowtarzalnych cech. Wśród aktualnie żyjących ponad 7 miliardów ludzi nie znajdziemy dwóch identycznych osób. Niesiemy w sobie różny kod genetyczny, różne temperamenty, różne doświadczenia i bagaż emocjonalnych wzmocnień i zranień.
Jesteśmy ukochani przez Boga. Tak, to prawda. Bóg nas kocha i pragnie dla samego Siebie. Ta Boża Miłość wynika z Jego ojcostwa, w które włącza nas Jezus poprzez wykupienie Swoją drogocenną krwią. Dlaczego więc nasze ziemskie ojcostwo nie niesie w sobie tej treści? Dlaczego często dzieci wyrastają w odczuciu braku akceptacji, nie wspominając o miłości ze strony ziemskiego ojca?
Problem ma swoje korzenie już w raju. Tam Adam, postawiony przy swojej żonie Ewie, pouczony przez Boga wobec wszystkich praw i obowiązków dezerteruje. Widząc i słysząc, co się dzieje, nie bierze odpowiedzialności za tę, która jest mu dana. Czy nie odnajdujemy się w tej postawie? Czy nie wolimy raczej nie wtrącać się, a w rezultacie udawać, że nie dotyczy nas pokusa a nawet grzech naszych najbliższych?
Ojcostwo i egoizm to pojęcia sprzeczne. Nie da się pogodzić koncentracji na sobie samym, na własnych potrzebach (a raczej zachciankach) z ofiarną służbą, jaką jest ojcostwo. Właśnie tak. Ojcostwo to ofiarna służba tym, których Bóg nam przyprowadził, których wobec nas postawił, których nam zadał w naszej przestrzeni odpowiedzialności. Czy jednak dorośliśmy do jej podjęcia?
Przeczytaj również
Dorastanie do odpowiedzialności
Boża Miłość wynika z Jego ojcostwa, w które włącza nas Jezus poprzez wykupienie Swoją drogocenną krwią. Dlaczego więc nasze ziemskie ojcostwo nie niesie w sobie tej treści?
W Izraelu chłopcy osiągają dorosłość w czasie Bar micwy. Podczas tej uroczystości chłopiec żydowski staje się według prawa pełnoletni. Jak to możliwe, by tak młody chłopiec (13 lat) stawał się odpowiedzialny za siebie przed Bogiem? A jednak. Jezus w przeddzień Bar micwy – w wieku 12 lat idzie do świątyni, by wejść w sprawy Ojca (por Łk 2, 49). Jest gotów do przejścia w nowy etap. W etap pełnienia woli Ojca Niebieskiego. To właśnie wejście w odpowiedzialność za własne życie.
Współczesna kultura poszła w zupełnie przeciwnym kierunku. Młody chłopiec może właściwie wszystko, jednak jest zwolniony z odpowiedzialności. Dlatego najczęściej to rodzice muszą odpowiadać za czyny popełniane przez nasze nastoletnie dzieci. To nie uczy odpowiedzialności, nie wychowuje do zaradności i samowystarczalności. Za to przygotowuje młodych egoistów, którzy zwalniani są z konsekwencji własnych szaleństw. „Młodość musi się wyszumieć” – powiadamy. Ale czy na pewno?
Męska inicjacja
Bardzo znamienne jest to, że scena odnalezienia Jezusa w świątyni była ostatnim epizodem, w którym spotykamy św. Józefa. Czy Bóg nie chce nam czegoś przez to pokazać? Jezus osiąga pełnoletniość, wykazuje samodzielność – jest gotów do odpowiedzialnych decyzji. Jest to swoista inicjacja w dorosłość.
Dziś trudno znaleźć, wyodrębnić punkt w czasie, w którym chłopiec staje się mężczyzną. Niektórzy chcą widzieć ten punkt w czasie pierwszego upicia się, inni przy pierwszej przygodzie seksualnej. Jednak nie tędy droga. Męska inicjacja musi się wiązać z rozciąganiem swoich możliwości, przekroczeniem siebie, podjęciem odpowiedzialności, wykazaniem się nabytymi umiejętnościami. W moim przekonaniu bez takiego punktu wychowujemy dorosłe dzieci niezdolne do odpowiedzialności. Dorośli chłopcy nie znając swojej wartości, nie zdobywający życiowych sprawności pozostają z mamusią, gdzie mogą bezpiecznie się bawić mając jedzenie i opierunek.
Diagnoza. Skąd lęk?
Ojcostwo to ofiarna służba tym, których Bóg nam przyprowadził, których wobec nas postawił, których nam zadał w naszej przestrzeni odpowiedzialności.
Możemy mówić o pokoleniu lęku przed odpowiedzialnością. Dziedziczymy go po naszych wycofanych ojcach i przekazujemy kolejnemu pokoleniu. Każdy potrzebuje afirmacji ze strony ojca. „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk 1,11). Czy usłyszałeś kiedyś takie słowo od własnego ojca? Czy zyskałeś pewność swojej wartości? Czy poczułeś się chciany, wyjątkowy, doceniony? Bez tego trudno o twarde stawanie na ziemi. Potrzebujemy poznać swoją wartość i poznać swoje możliwości.
Drugim hamulcem w dorastaniu do męskości jest lenistwo. Nie podejmując odpowiedzialności staczamy się w poczucie bezsensu zaangażowania. Łatwiej jest przeczekać – bo może mi się upiecze i ktoś inny wykona moją robotę. Zaangażowanie boli. Czy warto więc się wysilać?
Lekarstwo – MIŁOŚĆ
Lekarstwem na lęk i lenistwo jest Miłość. Św. Jan napisał: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.” (1 J 4, 18) Prawdziwa dojrzałość chłopca możliwa jest w spotkaniu z Prawdziwą Miłością. Tą przez duże „M”. Tą Miłością jest Jezus – osobowy Bóg. On nie wahał się oddać tego, co najcenniejsze z miłości do człowieka. Ta Miłość uczy nas życia ofiarnego, które jest zaprzeczeniem egoizmu i lenistwa. Wtedy – zamiast własnej wygody zaczynamy pragnąć dobra tych, których kochamy. To naprawdę zmienia wszystko. To pozwala odkryć sens życia i pełnię radości w Bogu, który jest jej źródłem.