Nasze projekty
Fot. idmjp2.pl/amorsanto,Cathopic

Siostra Łucja. Zakonnica, która pochwyciła Alego Agcę

„Pomyślałam: teraz go mam! Rzuciłam się na niego, pociągnęłam go ku górze i zaczęłam krzyczeć: czemuś to zrobił, czemuś to zrobił? A on powtarzał: «Nie ja, nie ja!»”. W jaki sposób pochwycono Alego Agcę?

Reklama

Antonio Preziosi w swojej książce „Papież miał umrzeć” niezwykle szczegółowo, sekunda po sekundzie, opisuje to, co wydarzyło się na placu św. Piotra w Watykanie 13 maja 1981 roku. Jak to się stało, że Ali Agca nie zabił papieża? Kto pochwycił go podczas ucieczki?

Poczuł, jak czyjaś dłoń szarpie go za ramię

Ali Ağca dopiero co oddał strzały. Z przekrwionymi oczami wycofuje się, wciąż ściskając w dłoni pistolet. Wygląda na zdruzgotanego, nie wszystko bowiem przebiegło zgodnie z jego planem. Kiedy wycelował i zaczął strzelać, poczuł, jak czyjaś dłoń szarpie go za ramię. Według tego, co sam później zezna, była to jakaś siostra zakonna. Ze wszystkich strzałów, na które się przygotował, udaje mu się oddać zaledwie dwa (a może trzy). Powstrzymany przez zakonnicę Ağca orientuje się, że nie może kontynuować swej akcji i próbuje utorować sobie drogę odwrotu pośród przerażonego tłumu. Papież został trafiony. Ludzie krzyczą. Jemu pozostaje tylko ucieczka.

Uchodzi kilka kroków, gdy wyrasta przed nim kolejna siostra zakonna. Rozkłada ramiona, chcąc go zatrzymać. To s. Letizia Giudici, franciszkanka pochodząca z Bergamo, która tego dnia znajduje się kilka metrów od Ağcy i dokładnie widzi, jak zabójca celuje i strzela w kierunku Ojca Świętego.

Reklama

„To nie ja pociągnęłam w dół jego ramię”

„Ale to nie ja pociągnęłam w dół jego ramię” – opowiadała później w genueńskim klasztorze, w którym obecnie mieszka. „Także z tego powodu, że byłam wręcz przekonana, że ten pan robił zdjęcia. A tymczasem on nie miał w dłoni aparatu fotograficznego, lecz pistolet”. Poza tym, w chwili wystrzału s. Letizia nie znajdowała się obok Alego Ağcy, ale kilka metrów za nim. Tego dnia bowiem postanowiła zabrać na plac św. Piotra swoją współsiostrę, która przybyła niedawno z Burundi i chciała wziąć udział w papieskiej audiencji.

„Usłyszałam dokładnie dwa strzały z pistoletu i widziałam towarzyszący im dym. Jestem pewna, że były dwa. Słyszałam je. A potem zobaczyłam, że papież został trafiony. I zaczęłam krzyczeć”.

Siostra Letizia zauważa, że młody zabójca jest sam. A w każdym razie, nawet w najgorętszym momencie, nie widzi żadnego wspólnika, żadnej osoby obok niego. Nie przypomina też sobie, by słyszała trzeci lub czwarty wystrzał z pistoletu. Ağca jest sam i po oddaniu strzałów w kierunku papieża celuje trzymaną w ręku bronią na wysokość ludzkich głów i próbuje uciekać. Patrzy w oczy s. Letizii i – cofając się – kieruje pistolet także w jej stronę, ona zaś próbuje go gonić. Ağca nie strzela, ale grozi, że odda kolejne strzały. Wymachuje bronią, wykonuje zamaszyste ruchy, kreśląc ramionami półkola od prawej do lewej tak, by zastraszyć wszystkich, którzy znajdują się w jego zasięgu i sprawić, by się do niego nie zbliżali. Wszystko po to, aby zapewnić sobie drogę ucieczki.

Reklama

„Pomyślałam: teraz go mam! Rzuciłam się na niego”

Wówczas jednak wydarza się coś, co trudno wyjaśnić. Idąc tyłem przez plac św. Piotra, podstępny i bezwzględny morderca potyka się o kostki sampietrini – charakterystycznego rzymskiego bruku – i fatalnie upada na plecy. „Dziwię się, że nie roztrzaskał sobie głowy, tak niefortunnie się przewrócił!” – wspomina po latach s. Letizia.

W tym momencie ta zakonnica, która nawet dziś jest osobą silną i energiczną, a tym bardziej musiała nią być kilkadziesiąt lat temu, zdobywa się na odwagę i biegiem rusza w kierunku zabójcy. „Pomyślałam: teraz go mam! Rzuciłam się na niego, pociągnęłam go ku górze i zaczęłam krzyczeć: czemuś to zrobił, czemuś to zrobił? A on powtarzał: «Nie ja, nie ja!»”.

W chwili, w której s. Letizia unieruchamia Ağcę, nie ma on już pistoletu w dłoni. Być może – upadając na ziemię – odrzucił go na niewielką odległość, aby w razie zatrzymania móc się go wyprzeć. Zakonnica upewnia się, że zabójca nie ucieknie, chwyta go energicznie i dopóty nie przekazuje go służbom porządkowym, dopóki do funkcjonariuszy w cywilnych strojach nie dołączą umundurowani. Co więcej: szarpie się z niektórymi „tajniakami”, a innym nie szczędzi energicznych ciosów, biorąc ich za domniemanych wspólników Ağcy.

Reklama

Ocalone życie

Powstaje zbiegowisko. Uciekający z miejsca ataku ludzie orientują się, że zamachowiec został zatrzymany. Wielu zbliża się do niego, niektórzy chcą wymierzać mu razy i kopniaki. Policjanci i karabinierzy próbują zapobiec przekształceniu tej złości w lincz z prawdziwego zdarzenia. Szybko zabierają Alego Ağcę na niewielki posterunek policji przy Watykanie. Siostra Letizia nigdy więcej nie spotka zabójcy, jednak do dziś zapewnia, że nieustannie modli się za niego.

W pewnym sensie przekazując go policji, wręcz ocaliła mu życie. Nie tylko chroniąc go przed agresywnym tłumem, ale też dlatego, że jeśli – jak sądzi wielu – Ağca był jedynie wykonawcą zlecenia, to prawdopodobnie na niego również zostałby wydany wyrok śmierci.

Podziękowania od samego Jana Pawła II

Zakonnica spotka się natomiast z Janem Pawłem II, który, kreśląc znak krzyża na jej czole, wyszepcze najserdeczniejsze słowa podziękowania za tamten dzień. „Dziękuję, dziękuję, niech Bóg ci błogosławi” – powie jej papież.

Siostra Letizia w świeckim życiu miała na imię Łucja, tak samo jak jedna z widzących z Fatimy. Także to wielokrotnie przywodziło na myśl wszystkie znaki, które tego dnia pojawiły się na placu św. Piotra. Ona sama jest przekonana, że wydarzył się tam wówczas podwójny cud. Pierwszy związany był z ocaleniem Ojca Świętego, który powinien był zginąć od otrzymanych strzałów. Drugi zaś dotyczył jej samej. Bowiem Ağca, próbując uciekać, wycelował swego browninga właśnie w nią.

Jednak, jak już zostało powiedziane, to nie s. Letizia pociągnęła w dół ramię Ağcy, nie ona go szarpnęła – wbrew temu, co mówiono na gorąco, zaraz po zamachu. Zrobiła to inna siostra zakonna, której jednak nigdy nie odnaleziono.


Fragment pochodzi z książki „Papież miał umrzeć. Historia zamachu na Jana Pawła II” autorstwa Antonio PreziosiŚródtytuły zostały nadane przez redakcję.

Antonio Preziosi
Papież miał umrzeć
Historia zamachu na Jana Pawła II

Zamach krok po kroku – minuta po minucie. Czy na placu św. Piotra rzeczywiście była zakonnica, która ciągnęła zamachowca za rękaw i czy była to matka Speranza, której przypisywano dar bilokacji? Jak siostra Letizia – inna kobieta w habicie – zatrzymała Alego Agcę przed bazyliką? Ile zamachów przeżył Jan Paweł II? Włoski dziennikarz Antonio Preziosi nie zatrzymuje się na szczegółowej rekonstrukcji wydarzeń z 13 maja 1981 roku, ale idzie dalej, analizując wszelkie dostępne dokumenty i świadectwa ludzi będących obok papieża w tym krytycznym momencie, i ukazuje nam cierpienie, które odtąd stało się misją Jana Pawła II już do końca jego ziemskich dni.


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę