Historia Gruzji jest bardzo burzliwa i dramatyczna (jak całego Kaukazu zresztą) – od najdawniejszych wieków wstrząsają nią konflikty oraz wojny domowe (nie bez powodu to święty Jerzy jest jej patronem). Teraz jest już spokojniej, ale nadal zdarzają się okresy dużego politycznego napięcia. Mimo to Gruzini są radosnym narodem. Po dziesięciu dniach spędzonych w tym kraju zaryzykowałam stwierdzenie, że jest to państwo pełne nadziei, zarówno w wymiarze indywidualnym jak i kolektywnym. Dumni, honorowi, sentymentalni, gościnni, rodzinni, muzykalni, religijni – tych siedem przymiotników najlepiej, moim zdaniem, określa Gruzinów. Ich kraj trzeba poznawać latami, bo nie da się w ciągu kilku dni zgłębić takiego bogactwa przyrody, architektury, kuchni, muzyki, religii, obyczajów.
To metafizyczny zakątek Ziemi, w którym wszystkimi zmysłami czuje się Nieskończoność.
Tbilisi
Przeczytaj również
Stolica państwa naszpikowana zabytkami i wspaniałymi krajobrazami. Wszystko tu jest piękne (no, może oprócz podziemnych przejść), ale szczególne wrażenie robią mury twierdzy Narikała – zamku w centrum Starego Miasta oraz widok z tego miejsca.
Do Twierdzy można dostać się miejską kolejką linową – to, co czuje się, dosłownie wisząc nad Tbilisi, jest nie do opisania.
Wyjeżdżając kolejką w górę, najbardziej rzuca się w oczy cerkiew Cminda Sameba (Świętej Trójcy) – symbol odrodzenia narodowego i duchowego Gruzji. Bryła tego kościoła to przykład architektury starogruzińskiej, ale jej wnętrze jest już współczesne. Podczas spaceru po Tbilisi nie można pominąć górującego nad miastem pomnika – Matki Gruzji (Kartlis Deda).
Jego symbolika to też esencja gruzińskiej duszy. Pomnik przedstawia kobietę, trzymającą w lewej ręce naczynie z winem, którym wita przyjaciół, zaś w prawej ręce dzierżącą miecz, którym rozprawia się z wrogami.
Batumi
Miasto u brzegu Morza Czarnego w Adżarii (jednym z gruzińskich regionów), to już prawdziwy kurort, wizytówka turystycznej Gruzji, szczycąca się ruchliwym portem, Parkiem Przymorskim, odrestaurowaną starówką oraz Ogrodem Botanicznym, leżącym tuż pod miastem. Pomimo tego, że wszyscy przestrzegali nas, iż w listopadzie w Batumi na pewno będzie nieustannie padać (podzwrotnikowy klimat), to jednak zdecydowałyśmy się odwiedzić to miasto i nie pożałowałyśmy – przez całe dwa dni świeciło słońce, które tylko spotęgowało piękno – spokojniejszego o tej porze roku – kurortu. Szczególnie urokliwe było obserwowanie ruchliwego portu, zachodu słońca, tajemniczych kobiet, uśmiechniętych Gruzinów oraz pasących się krów.
Signagi i Kachetia
Signagi to malownicze miasteczko leżące w Kachetii – regionie Gruzji słynącym z wyrobu najlepszej jakości win (wnętrze jednej z kachetyjskich winnic widać na zdjęciu).
Miasto leży na wzniesieniu, a największe wrażenie robią mury obronne Signagi
z których – przy dobrej pogodzie – roztacza się wspaniały widok na Równinę Alazańską. Będąc w Signagi, warto zapoznać się z twórczością jednego z najwybitniejszych malarzy Gruzji – Niko Pirosmaniego, którą można podziwiać w Muzeum Entograficznym tego miasta.
Skalne miasto w Upliscyche
W tym miejscu kończyłyśmy naszą listopadową przygodę z Sakartvelo (Gruzją). I było to zdecydowanie najlepsze zakończenie. Widok i monumentalność skalnego miasta zapierają dech w piersiach. Stąd można próbować dotknąć nieba!
W egzotycznej przyrodzie i monumentalnej architekturze tkwi tylko połowa uroku tego kraju. Druga połowa to ludzie – uśmiechnięci, pomocni, trochę nieprzewidywalni, wylewni, a dla Polaków szczególnie gościnni.
Gdy tylko zobaczą obcokrajowców, pierwsze pytanie, jakie zadają, brzmi: „Z Polszy?”. I od razu oferują swoją pomoc: w dowiezieniu na miejsce, w znalezieniu noclegu, w oprowadzeniu po okolicy. Jedni przyczyn takiego stanu rzeczy upatrują w postawie śp. Lecha Kaczyńskiego, który w 2008 roku wyraźnie opowiedział się po stronie Gruzji, inni – w rosnącej liczbie polskich turystów na Zakaukaziu. Jedno jest pewne: Polak w Gruzji nigdy nie zginie!
Autorkami zdjęć są: Gosia i Asia Marchwiane oraz Agata Wikalińska