6 grudnia 2012 przyjaciele i bliscy współpracownicy wspominali prof. Jacka Woźniakowskiego, współzałożyciela Wydawnictwa Znak.
Wśród gości znaleźli się między innymi: Barbara Biernacka-Poźniak, prof. Karol Tarnowski (przyrodni brat Zmarłego), prof. Władysław Stróżewski, Stefan Wilkanowicz.
Wszyscy, którym dane było poznać profesora Jacka Woźniakowskiego, wspominali Go jako kogoś niesłychanie ważnego w ich życiu, świetnego szefa, człowieka, któremu wiele zawdzięczają, bo wspierał ich w najtrudniejszych momentach.
Przeczytaj również
Jerzy Illg podkreślił: „Ważne było dla mnie to, że z tak wspaniałym człowiekiem mogłem obcować na co dzień, współpracować i uczyć się od Niego. Oczywiście świadom byłem, że niedostępny jest nam, Jego następcom, format intelektualny, jaki prezentował, ogromna erudycja, przynależność do elity wielkich Europejczyków, swobodnie czujących się niemal w każdym europejskim języku i kulturze”.
Barbara Biernacka-Poźniak z wielkim sentymentem wspominała początki swojej pracy, gdy Wydawnictwo Znak mieściło się jeszcze przy ul. Wiślnej 12.
Maria Makuch, która została zatrudniona w Wydawnictwie jeszcze jako bardzo młoda dziewczyna, zaznaczyła, że ważne było dla niej wsparcie prof. Woźniakowskiego w czasie trwania stanu Wojennego. Profesor był wtedy dla swoich współpracowników prawdziwym oparciem i dawał im poczucie bezpieczeństwa.
Żeńska część Znaku (Barbara Poźniak, Maria Makuch, Anna Szulczyńska, Danuta Skóra) odważyła się zaznaczyć, że ich szef był niezwykle przystojnym i szarmanckim mężczyzną i takiego Go zapamiętają.
Przyjaciele podkreślali, że był dla nich autorytetem – imponował im wiedzą, biegłą znajomością języków obcych, pracowitością i stylem bycia.
Jak określił to Jerzy Illg, „Klasę i arystokratyczną elegancję łączył w sobie z bezpośredniością, serdecznością i otwartością na ludzi, niezłomność zasad z poczuciem humoru, świadomość własnej wartości ze skromnością i dystansem do siebie – które pozwoliło mu w wieku 80 lat wystąpić w kabarecie Znaku w stroju żebraczym i brawurowo wykonać pieśń dziada proszalnego. Tej wspaniałości nie sposób się było nauczyć, można ją było jedynie podziwiać i starać się nieudolnie naśladować”.
8 grudnia 2012 roku – w najbliższą sobotę – pożegnamy
prof. Jacka Woźniakowskiego
w czasie mszy żałobnej w Warszawie.
W naszych sercach pozostanie na zawsze.
W czasie spotkania Wojciech Bonowicz przeczytał fragment z Pism wybranych Jacka Woźniakowskiego, w którym Profesor tak pisał o śmierci:
Kiedy się znajdę w tym punkcie zerowym, chciałbym móc pamiętać to, co mi powiedziała moja babka, która dożyła lat przeszło stu, kiedy leżała na łożu śmierci i od czasu do czasu dzieliła się spokojnie krótkimi refleksjami, doświadczeniem całego, długiego życia. Zdaje się, że ktoś pokazywał jej był fotografie w „Tygodniku” z jakiegoś ingresu – dość, że pamiętam to dokładnie – siedziałem przy stole i coś pisałem – kiedy moja babka, wychowana jeszcze w pozytywizmie, w ogóle małomówna, a już nigdy nie rozmawiająca o problemach religii, odezwała się nagle cichym głosem: wiesz, te wszystkie infuły, pastorały, to z pewnością ważne, dla ludzi to chyba konieczne… ale właściwie jest tylko jedna rzecz ważna… móc powiedzieć: Jezu cichy i pokornego serca…
Tak mówiła, jakby w ostatnich chwilach życia dzieliła się ważną, bardzo ważną wiadomością. Ale bywają przecież takie dna, odarcie tak całkowite, że i tego nie da się powiedzieć, pomyśleć. Jednakże nawet wtedy, kiedy nie jesteśmy tego świadomi, tu jest właśnie ostatni, niewzruszalny fundament godności człowieka: Jezus cichy i pokornego serca.