Właściwie niedługo skończę nawet pięć, ale jeszcze chwilkę muszę na to poczekać.
Mam naprawdę dużą głowę – to taki trochę mój znak rozpoznawczy. Głowa jest duża nie tylko dlatego, że jestem bardzo mądrym chłopcem – tak mówią Mama z Tatą – ale też dlatego, że jak byłem naprawdę malutki, to zamieszkał w niej wielki guz.
Cztery lata temu lekarze dawali mi tylko kilka tygodni życia. Wszyscy już myśleli, że umrę. Nawet rodzice. Musiało im być wtedy bardzo smutno, ale wszyscy bardzo prosili Pana Boga, żeby mnie tak szybko nie zabierał do siebie. Dobrze, że tak prosili, choć myślę, że u Pana Boga też jest fajnie.
Przeczytaj również
Niektórzy mówią, że moi rodzice są z innej planety. Tak się mówi, kiedy chce się powiedzieć, że ktoś jest niezwykły, to znaczy inni niż wszyscy. Poznali się dawno temu. jeszcze na studiach. Tata mówi, że Mama była inna niż wszystkie dziewczyny. Miała długie czarne loki I telefon komórkowy. I była przy tym elegancka. Jeździła samochodem. Wtedy Tata nie wiedział, że to dlatego, ze Mama ma niepełnosprawną siostrę. Ciocię Małgosię z zespołem Downa. Potrzebowała samochodu, kiedy ją odbierała z przedszkola. Telefon też się przydawał, bo wiadomo, że jak się coś wydarzy, to dobrze go mieć pod ręką.
Inne dziewczyny nie dość, że nie miały telefonu ani samochodu, to podobno ubierały się dużo brzydziej, to i znaczy z mniejszą klasą.Tata mówi, że na studiach to tylko dżinsy i goreteks. Co to właściwie jest goreteks? Dżinsy znam. Sam też noszę. Mama goreteksu nie nosiła. Nosiła za to ładny płaszcz. Wpadł Tacie W oko. Ten płaszcz. I Mama. I tak się spotykali i rozmawiali dużo, aż poszli do kina na film „U Pana Boga za piecem”. I tak im się spodobało, że od tamtego wieczoru już się nie rozstają. Są parą, tak się mówi. A od piętnastu lat małżeństwem. Strasznie długo to się wydaje. jak trzy razy ja.
Wiecie, że mogłem być Australijczykiem? Rodzice wyjechali po ślubie do Australii. I dopiero kiedy już wrócili, to Mama zaszła w ciążę i urodziła się Madzia, potem Zuzia, Karol i Tunia. No i ja się urodziłem. Choć to akurat było dla rodziców zaskoczenie. To znaczy, że mnie nie planowali tak od razu po Tuni. Nie musieli. Ktoś inny zaplanował to za nich.
Dziś ukazuje się w księgarniach niezwykła i poruszająca historia pięcioletniego Jurka Halskiego. To niezwykła siła całej rodziny, miłość bliskich i wiara w to, że Jurek mimo zdiagnozowanego glejaka złośliwego może wyzdrowieć, to lekcja nadziei dla wszystkich. Także dla tych, którzy ją stracili. Dopiero w najtrudniejszych sytuacjach możemy odkryć, ile mamy w sobie siły, i zrozumieć, że każdy dzień daje szansę na wielką wygraną. Wystarczy tylko docenić to, co już się ma. I kochać do szaleństwa.
↵
Niezwykła siła całej rodziny, miłość bliskich i wiara w to, że Jurek mimo zdiagnozowanego glejaka złośliwego może wyzdrowieć, to lekcja nadziei dla wszystkich. Także dla tych, którzy ją stracili. Dopiero w najtrudniejszych sytuacjach możemy odkryć, ile mamy w sobie siły, i zrozumieć, że każdy dzień daje szansę na wielką wygraną. Wystarczy tylko docenić to, co już się ma. I kochać do szaleństwa.