Nasze projekty

Zaczęło się od bólu

Modli się od niedawna. Czyta Pismo Święte. Jest wewnętrznie spokojniejszy, pełen wiary w Boże prowadzenie w życiu. Ufa, że to nie koniec łask duchowych, jakie otrzymał.

Reklama

Fragment książki „Cuda księdza Jerzego” M. Kindziuk. Wyd. Znak 2016


Grzegorz Kryszczuk mieszka we Wrocławiu i, póki co, nigdy nie był na grobie błogosławionego księdza Popiełuszki w Warszawie. – Ale wkrótce nadrobię zaległości! – zapowiada z uśmiechem.

Dziennikarz – obecnie związany z Radiem Rodzina – współpracuje także z wrocławską edycją tygodnika „Niedziela”. Rocznik 1985. Żonaty, dwójka małych dzieci. Jak twierdzi, postać księdza Popiełuszki od zawsze była obecna w jego rodzinie. W latach osiemdziesiątych rodzice należeli do podziemnej Solidarności, czytali kazania wygłaszane podczas Mszy za Ojczyznę. Po zabójstwie księdza Popiełuszki zdobyli gdzieś jego zdjęcia zrobione w prosektorium. Oglądali je z namaszczeniem. – A potem, już po pogrzebie, moja babcia odwiedziła panią Mariannę, matkę księdza Popiełuszki, gdy przejeżdżała przez Okopy, udając się na pielgrzymkę do Wilna – opowiada Grzegorz.

Reklama

Babcine opowieści z tego niezwykłego spotkania z matką świętego, utrwalonego zresztą na starych fotografiach, są w rodzinie Kryszczuków żywe do dziś. – Nigdy nie zapomnę wzruszenia, z jakim babcia opowiadała o pani Mariannie. Była zaskoczona, że to taka zwyczajna, skromna kobieta, a wychowała tak wspaniałego syna, mocarza ducha. Grzegorz śledził potem w mediach beatyfikację księdza Popiełuszki, prowadził o nim audycje w radiu, sporo też czytał o męczenniku.

– Mocne wrażenie zrobiła na mnie książka Matka świętego. Trudno się do tego przyznać, ale płakałem podczas lektury. Po jej zakończeniu wciąż powracała do mnie myśl o Mariannie Popiełuszko, o tym, jak przekonywała, że wstawiennictwo jej syna jest tak skuteczne… Ale wtedy jeszcze nie rozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi…

Reklama

Początek

Historia uzdrowienia Grzegorza zaczęła się bardzo zwyczajnie, niemal banalnie: we wrześniu 2014 roku zachorował na uszy. Najpierw miał ropne zapalenie prawego ucha. Czuł straszny ból, z którym nie radziły sobie żadne środki przeciwbólowe, choć łykał je jeden za drugim. – W pewnym momencie w ogóle straciłem słuch – opowiada.

Mimo że Grzegorz zażywał antybiotyki, stan zapalny rozsiewał się dalej i zaatakował również lewe ucho. Mijały kolejne tygodnie, a ból się nasilał i nasilał. Nie pozwalał mu spać w nocy ani normalnie funkcjonować w ciągu dnia. W perspektywie była już morfina. Był zdesperowany. I wtedy, nieoczekiwanie, zrodziła się w nim myśl, by poprosić o pomoc księdza Popiełuszkę.

Reklama

– Ewidentnie działo się to pod wpływem niedawnej lektury Matki świętego. Był 15 września 2014 roku. Uklęknąłem i za wstawiennictwem księdza Jerzego prosiłem Boga o uzdrowienie. Relację z nim traktowałem jak kumplowską, koleżeńską. Tak, jakby to był mój dobry kolega, przyjaciel. Czułem jego obecność przy mnie. Jakby był bardzo blisko. Przypomniał mi się cud uzdrowienia chorego na białaczkę Francuza i ja też zacząłem mówić, tak jak mówił ksiądz, który prosił o uzdrowienie Francuza: „Drogi księże Jerzy, byłeś dobrym człowiekiem, pomagałeś tak wielu ludziom, proszę cię, abyś i mnie wspomógł. Ty rozumiesz cierpienie, wiesz, co to jest ból. Proszę cię, aby mnie nie bolało. A jeśli ma boleć, to żebym wytrzymał”. To nie była długa modlitwa, raczej po prostu akt strzelisty. Nigdy wcześniej zresztą nie przyszło mi do głowy, żeby się modlić za wstawiennictwem księdza Jerzego. Zaraz potem Grzegorz zasnął. Całą noc przespał bez bólu. Rano obudził się bez żadnych dolegliwości.

Miał wrażenie, jakby ksiądz Jerzy był przy nim obecny. – Jakby przyszedł do mojego pokoju, usiadł przy mnie, zapalił papierosa i powiedział: „Co ci leży na sercu? Co się dzieje?”. Zrobiło mi się przyjemnie, tak jakby odwiedził mnie przyjaciel, ktoś bardzo bliski. Ból minął nagle. Ropa w uszach też znikała błyskawicznie. – Do dziś nie odczuwam żadnego bólu – wyznaje Grzegorz Kryszczuk. – Od razu wiedziałem, że to on, ksiądz Jerzy, zadziałał. Mam pewność, że mi pomógł.

Opowiedział o tym żonie i rodzicom. Przyjęli to ze spokojem, jak coś zupełnie naturalnego. – Usłyszałem od nich, że to przecież oczywiste, że święci są wśród nas i działają, gdy ich o to prosimy.

Grzegorz Kryszczuk z ksiazki Kindziuk Cuda ksiedza Jerzego

Najważniejsze

To jednak dopiero początek tego, co dzieje się z Grzegorzem po uzdrowieniu. To bowiem, co najważniejsze, dokonało się w sferze duchowej, a nie fizycznej. – Od tamtej pory czuję się spokojniejszy (nie irytuję się, gdy jadę samochodem i ktoś zajeżdża mi drogę!), pewniejszy, pełen ufności w Boże prowadzenie w życiu. Zacząłem się modlić. I czytać Pismo Święte. Bardzo dawno tego nie robiłem, trudno mi było się przełamać – wyznaje mężczyzna.

Grzegorz Kryszczuk nie ma wątpliwości, że poprzez wyzwolenie z choroby i uzdrowienie fizyczne Pan Bóg mocno dotknął sfery duchowej jego życia. To ona, jak się okazało, wymagała uzdrowienia. Ból ucha był tylko jakby „zasłoną”, uzewnętrznieniem o wiele istotniejszych problemów, które tkwiły gdzieś w sercu i w duszy.

Teraz Grzegorz często zwraca się do księdza Jerzego, ot tak, po prostu, jak do starszego brata. Rozmawia z nim, prosi o wsparcie. Otacza modlitwą za jego wstawiennictwem niemal wszystko, co go w życiu spotyka. A przede wszystkim mocno wierzy, że każde zdarzenie ma głębszy sens. Nawet gdy on nie może go od razu zrozumieć. – Nie miałem nigdy takiej relacji ze świętym, jaką mam dziś z księdzem Jerzym.

Grzegorz jest przekonany, że jego uzdrowienie dokonuje się w czasie. Że ten cud wciąż trwa. Ksiądz Popiełuszko – chociaż może to wielkie słowa – pomaga mu na co dzień „zło dobrem zwyciężać” i przekładać Ewangelię na prozę codziennego życia. Dlatego dziennikarz czyta fragmenty Pisma Świętego, odnosząc je do tego, co mu się aktualnie przydarza. Zaczął też słuchać w internecie kazań księdza Jerzego. W zdumienie wprawia go ich aktualność, uniwersalne przesłanie, tak jakby kaznodzieja mówił do niego, żyjącego tu i teraz.

Kolejnym krokiem na drodze duchowego uzdrowienia było długie przygotowanie do modlitwy o uwolnienie i uzdrowienie. Z takiej modlitwy Grzegorz skorzystał razem z żoną prawie dwa lata po uzdrowieniu uszu. Teraz modlą się wspólnie Nowenną pompejańską, polecając przez wstawiennictwo Maryi i księdza Jerzego wszystkie ważne sprawy i intencje.

Świadectwo

Grzegorz nie czuje się wybrańcem losu. Cieszy się, że otrzymał łaskę „przejrzenia”, że dzięki księdzu Jerzemu był w stanie dostrzec, iż najważniejsza jest sfera zbawienia, a nie żyć – długo i zdrowo – na ziemi. Jak twierdzi, ta jego wewnętrzna przemiana, pośrednio, nastąpiła dzięki pani Mariannie, po lekturze książki o niej. Tak jak Maryja prowadzi do Jezusa, tak Marianna Popiełuszko wskazała na swego syna, szepcząc cichutko do ucha: „Zwróć się do niego o pomoc”.

To uzdrowienie wpisuje się w sferę życia jak najbardziej intymną. Grzegorz jednak zgodził się o tym opowiedzieć. Pragnie teraz „dawać świadectwo”. Chce pokazać światu, że święci są naprawdę wśród ludzi i że wspierają nas z nieba.

– Dlatego warto nawiązywać z nimi bliskie relacje i prosić ich o pomoc – mówi. – Święci wskazują nam drogę, pokazują, że i cierpienie ma sens, i chodzenie do kościoła ma sens, i wszystko to, co po ludzku wydaje nam się bez sensu. Bo skoro mnie, zwykłego gościa, dotknęła taka łaska, to znaczy, że naprawdę każdy jest dla Pana Boga ważny.

Grzegorz nadal traktuje księdza Jerzego jak przyjaciela. Ale zarazem jak kogoś o wiele ważniejszego niż przyjaciel. To ktoś, kto wskazuje drogę, dodaje odwagi, uczy wierności, a przede wszystkim – powierzania wszystkich spraw i całego swojego życia Panu Bogu.

Takie przesłanie przekaże kiedyś również Grzegorz swoim dzieciom.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę