Nasze projekty
arka - foto do artykułu - fot. archiwum SCM Arka

„Rób co chcesz, ale nie proś mnie o pieniądze”

– Czas i pieniądze zainwestowane w młodych nigdy nie są stracone – mówi ks. Andrzej Tuszyński, prezes radomskiego Centrum Stowarzyszenia Młodzieży “Arka”.

Reklama

Stowarzyszenie Centrum Młodzieży „Arka” działa w Radomiu od 16 lat. 1300 wolontariuszy rozwija w niej swoje pasje i talenty. Dzięki zaangażowaniu prezesa, ks. Andrzeja Tuszyńskiego “Arka” jest liderem w zakresie pozyskiwania funduszy na działalność dobroczynną w regionie radomskim. Uczy młodych ludzi zaangażowanych w inicjatywy kościelne odpowiedzialności za swoje decyzje, także finansowe.

Skąd czerpiecie pomysły na działanie Arki? To raczej inicjatywa młodych czy wychodzenie naprzeciw ich potrzebom?

W zasadzie jedno i drugie. W Arce kierujemy się zasadą „nic dla młodzieży bez młodzieży”. Jeśli chodzi o zarząd i stowarzyszenie to dużo ludzi podpowiada nam różne rozwiązania i pomysły. My żyjemy w świecie, wśród ludzi, widzimy, co im jest potrzebne. Planujemy teraz reaktywację kawiarni w jednym z dawnych punktów Arki. I to jest projekt z inicjatywy młodzieży. Młodzi ludzie powiedzieli wprost, że chcą miejsca, w którym mogliby się bezpiecznie i kulturalnie bawić, bez alkoholu i narkotyków. Na podstawie ich wypowiedzi można wnioskować, że mają jakieś przykre doświadczenia z tego typu miejscami rozrywki. Tę kawiarnię będą prowadzić młodzi dla młodych, dla tych, którzy żyją wartościami. Będzie miejsce na spotkanie, koncerty, wystąpienia.

Reklama

Mamy 1300 wolontariuszy. Arka będzie istnieć dopóki będzie ich słuchać, od początku była dedykowana ludziom młodym. Dla mnie najsmutniejsze jest gdy przychodzę do Arki i jest pusto, nikogo nie ma. Od razu zastanawiam się, czemu, co poszło nie tak. Odróżnia nas od innych instytucji to, że to nie jest miejsce pracy ale miejsce pasji. To miejsce dla młodych, przestrzeń, w której można rozwijać swoje talenty. 

A poza rozwojem można powiedzieć, że także ocala tych młodych ludzi.

Dokładnie tak. 20 lat temu, kiedy zaczynaliśmy pracę centrum, usłyszeliśmy czytania o biblijnej Arce. Mogę z pewnością powiedzieć, że przez ten czas kilka osób Arka uratowała – czy to od więzienia, czy uzależnienia. Jestem przekonany, że dla tych paru osób było warto takie centrum wolontariatu utworzyć. 

Reklama

Takie przedsięwzięcie jak Arka wymaga chyba sporych nakładów finansowych. Jak sobie z tym radzicie?

Bardzo ważni są w tym względzie darczyńcy i bardzo ważny jest też 1%, ale teraz naszym priorytetem jest takie funkcjonowanie Arki, byśmy byli w stanie sami sfinansować nasze projekty. Organizujemy szkolenia i warsztaty, ale staramy się sami na nie zapracować. Obecnie prowadzimy Międzynarodowe Centrum Wolontariatu, w którym poza bazą noclegową jest miejsce na organizację spotkań w wynajętych salach, z możliwością zapewnienia wyżywienia. Oczywiście pojawia się tu młodzież z wolontariatów międzynarodowych, ale z tego miejsca mogą korzystać praktycznie wszyscy, czy indywidualnie, czy grupowo. Przygotowujemy się teraz do organizacji różnego rodzaju uroczystości rodzinnych – komunii, chrztów, przyjęć. 

Jak reagują dobroczyńcy Arki na propozycję pomocy?

Reklama

Mamy spore grono zaufanych osób, które stale nas wspierają, to relacje wypracowane przez lata współpracy. Często jest to wsparcie nie tylko finansowe, ale także konkretna pomoc materialna czy prawnicza, księgowa. Jak reagują? Dzisiaj w biznesie bardzo ważny jest aspekt społeczny, darczyńcy chętniej wspierają zaufane organizacje, chcą wspomagać to, co rzeczywiście jest wartościowe. Nasza działalność jest bardzo konkretna i przedsiębiorcom pokazuję konkretne jej owoce – jeśli dziś nie zaopiekujemy się młodymi, to jutro będziesz miał porysowany samochód albo po prostu nie będziesz się czuł bezpiecznie. 

 

A czy jako instytucja działająca przy Kościele nie spotykacie się z negatywnymi głosami na temat obrotu finansami?

Pojawiają się nieprzychylne reakcje, ale to naprawdę rzadkość. Niestety najwięcej ze strony księży, którzy mnie pytali, czy to na pewno ma sens, po co się tak męczyć dla młodzieży. Ja uważam, że inwestycja w młodych to inwestycja w przyszłość. To nie są nigdy stracone pieniądze. W Stowarzyszeniu pieniądze są sprawą bardzo transparentną, mamy raporty, kontrole, działamy przejrzyście. Nie pozwoliłbym na to, aby pieniądze były pozyskane nieuczciwie albo nierozważnie wydanie. 

Temat biznesu i zarządzania pieniędzmi w Kościele to chyba wciąż temat trudny. Jak temu zaradzić?

Pieniądze nie są czymś złym, jeśli się je dobrze wykorzystuje. My w Kościele mamy jakiś lęk, blokadę przed rozmawianiem o pieniądzach. Może przydałoby się więcej rad parafialnych, które pomagałyby w dobrym, mądrym zarządzaniu pieniędzmi. Ludzie są przekonani, że Kościół ma potężne zasoby pieniężne, ale tak naprawdę Kościół jest biedny. Oprócz budynków i ziem, Kościół nie prowadzi bardzo szeroko działalności zawodowej. Dziś nie ma wielu katolickich placówek medycznych czy edukacyjnych. Za parę lat ludzie będą się bogacić a Kościół będzie ubożał. Widzimy to na przykładzie Europy zachodniej. Proces laicyzacji postępuje, a kraje są świetnie rozwinięte. My myślimy, że to nas nie spotka, że Polska jest krajem katolickim i głęboko wierzącym, a tak naprawdę może i do nas taka mentalność przyjść. 

Można powiedzieć, że Arka uczy przedsiębiorczego podejścia do inwestowania w to, co dobre. Ludzie wierzący powinni się takiej uczyć takiej postawy.

Dla mnie największą mobilizacją było spotkanie z biskupem [bp Jan Chrapek, w latach 1999-2001 ordynariusz diecezji radomskiej – przyp. red.]. Poszedłem od niego z prośbą o wsparcie finansowe. Byliśmy w trudnej sytuacji, nie mieliśmy na prąd, gaz. Przede mną wszedł zakonnik z tą samą sprawą – on prowadził kuchnię dla ubogich. Usłyszałem przez drzwi, jak biskup mówi do niego, że św. Franciszek to by się wstydził przyjść do biskupa z prośbą o pieniądze, tylko by sobie sam poradził. Zanim wszedłem, wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Kiedy przyszła moja kolej, jedyne, co przyszło mi do głowy, by powiedzieć to „jak się ksiądz biskup czuje?” na co ten odpowiedział „o, przynajmniej jeden, który nie przyszedł po pieniądze”. Przy innym spotkaniu powiedział mi „rób co chcesz, ale nie proś mnie o pieniądze”. Od tamtej pory wiedziałem, że będziemy musieli z młodzieżą zapracować na pomoc, trochę się natrudzić, że to nie może być takie proste. Dzięki temu w Arce bardzo szanujemy pieniądze – bo one nie przychodzą nam łatwo, każdą złotówkę do wydania trzeba przemyśleć. To też uczy nas odpowiedzialności. 

I to uczy także odpowiedzialności młodych.

Tak, a nawet mamy kilku wolontariuszy, którzy w poprzednich latach korzystali z pomocy Arki a dziś sami jej pomagają. To w wielu przypadkach ludzie, którzy założyli własne firmy, prowadzą działalność i są chętni do wspierania. 

Gdzie znajduje ksiądz siłę na te wszystkie inicjatywy?

Ja mówię w ten sposób – jeśli coś jest dziełem Pana Boga, to się ostanie. Jeśli nie, to znaczy że nie było to potrzebne i trzeba iść dalej. Siła zawsze przychodzi z góry. Ja jestem szczęśliwym człowiekiem, bo lubię to, co robię i lubię tych, z którymi pracuję. Mam wokół siebie ludzi z pasją i to przynosi owoce. Z 25 lat kapłaństwa 20 lat poświęciłem pracy młodzieży. Jeśli to już działa 20 lat, to znaczy że jest to potrzebne.  

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę