Nasze projekty
fot. wikipedia.org/domena publiczna

Męczeństwo ks. Popiełuszki oczami oprawców

Otoczony przez szpicli, nękany, szczuty, śledzony, podsłuchiwany i podglądany, wyszydzany, opluwany, torturowany i wreszcie zamordowany. Życie Męczennika. Czas księdza Jerzego...

Reklama

Bali się go. Bali się bardziej niż on ich. Więc zaciskali pętlę – powoli, metodycznie – władcy PRL-u, generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak. I do walki z jednym księdzem zapędzili Służbę Bezpieczeństwa z oficerami i zdrajcami spoza resortu. Dołączyli cały aparat propagandowy z telewizją, radiem i gazetami. Otoczyli ks Popiełuszkę. Cel był jeden: złamać i uciszyć niepokornego kapłana, rozpędzić ludzi gromadzących się na Mszach za Ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu.

Prokuratorskie oskarżenia nic nie dały. Przesłuchania – także nic. Prowokacja w mieszkaniu przy ul. Chłodnej, gdzie SB podrzuciła kompromitujące materiały m.in. amunicję i antypaństwowe ulotki – bez efektu. Ksiądz Popiełuszko nie został złamany. Ostatnią możliwością uporania się z nim była śmierć. Morderstwo.

Jedna z ostatnich Mszy świętych odprawionych przez ks. Jerzego Popiełuszkę, Bytom, 8 X 1984 | Zdjęcie dzięki uprzejmości Muzeum ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie

Ostatnia droga ks. Jerzego rozpoczęła się 19 października 1984 roku. Kapelan Solidarności na zaproszenie Duszpasterstwa Ludzi Pracy, przyjechał do bydgoskiej parafii pw. Świętych Polskich Braci Męczenników. Tego samego dnia wracał do Warszawy. Swoją ofiarę upatrzyli mordercy, trzej oficerowie MSW: kapitan Grzegorz Piotrowski, porucznik Leszek Pękala i porucznik Waldemar Chmielewski. Byli funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa, IV departamentu MSW zwalczającego Kościół.

Reklama

Co dokładnie się wtedy stało? Jak wyglądały ostatnie chwile życia księdza Jerzego? Kto bił, kto wiązał, kto zadał decydujący cios? Czy może z tamy we Włocławku oprawcy wrzucili do Wisły żywego jeszcze kapłana? Problem w tym, że historycy muszą opierać się na relacji morderców, którzy kluczyli i kłamali oraz na zmanipulowanym Procesie Toruńskim. Nawet jeśli nie poznamy nigdy szczegółów – to wiadomo na pewno, że ostatnie chwile, godziny czy minuty życia kapłana były drogą cierpienia. Nawet jeśli oprzemy się tylko i wyłącznie na relacjach morderców.

Czy można sobie wyobrazić, co czuł ks. Jerzy Popiełuszko gdy go porwali? Gdy bili, straszyli, wyzywali? Gdy zamykali w bagażniku samochodu i wieźli w nieznane? Gdy wiązali tak, by dusił się przy próbie rozluźnienia więzów… To jest tak przerażająca próba… Ale to był finał męczeństwa ks Jerzego. Długi i straszny finał.

Ks. Jerzy w Bydgoszczy odprawia ostatnią w swoim życiu Mszę. Około godziny 22.00 zielony volkswagen golf odjeżdża sprzed kościoła. Za kierownicą siedzi Waldemar Chrostowski. Obok niego ksiądz Jerzy Popiełuszko. Są obserwowani przez trzech mężczyzn w jasnoszarym fiacie 125 p. Prowadzi Pękala, obok niego siedzi Chmielewski, z tyłu dowodzący nimi Piotrowski. Fiat rusza za golfem.

Reklama

Akcja była zaplanowana. Jeszcze w Warszawie Chmielewski dobrał sobie milicyjny mundur i białą czapkę. Miał wyglądać na milicjanta z drogówki. Mieli ze sobą także latarkę z czerwonym światłem. Wszystko było gotowe, by zatrzymać golfa w drodze. I porwać księdza. Ale czy do porwania i zastraszenia potrzebne były dodatkowe rzeczy przygotowane na zlecenie Piotrowskiego: tablice rejestracyjne na zmianę, sznurek do skrępowania księdza, plaster dzięki któremu można było zakneblować Popiełuszkę, eter, kajdanki, pistolety i… worek z kamieniami do obciążenia ciała?

Miejsce na „Tamie we Włocławku”, z którego oprawcy zrzucili związanego ks. Jerzego Popiełuszkę do wody | fot. SebastianM / WikimediaCommons / CC BY-SA 2.5

„No! Ubieraj się!” – Piotrowski wydał komendę Chmielewskiemu. Mordercy cały czas mieli w zasięgu wzroku zielonego golfa. Chmielewski założył kurtkę z dystynkcjami sierżanta, włożył na głowę czapkę i wziął w dłoń latarkę. Sprawdził jeszcze czy czerwone światło działa. Kończyły się właśnie ostatnie chwile wolności ks. Jerzego. Pędzący za nimi fiat migał światłami. Po chwili zrównał się z golfem. Szyba po stronie pasażera w fiacie osunęła się w dół. W oknie pojawiła się postać w milicyjnej, białej czapce. Błysnęło czerwone światło latarki. Chrostowski nie stanął. Jechał dalej. Fiat wyprzedził golfa, zajechał mu drogę i zaczęli zwalniać. Golf ich wyprzedził, jednak po chwili Chrostowski zatrzymał samochód. Pękala stanął kilka metrów za nim.

Udawali milicyjną kontrolę drogową. Ale już tylko przez chwilę. Najpierw do fiata przyprowadzono Waldemara Chrostowskiego. Został skuty kajdankami i zakneblowany szmatą. Zwitek musiał być wepchnięty głęboko, bo Chrostowski z trudem oddychał, charczał. Po chwili w pobliżu samochodu morderców stał ksiądz Jerzy. Protestował. Nie chciał wsiąść.

Reklama

Z jednej strony ciemny las. Z drugiej ciemna droga. Nie ma świadków. Nikt nie przyjdzie z pomocą.

Tu padają pierwsze ciosy. Pękala siedzi w samochodzie. Za kierownicą. Pogłaśnia radio, żeby nie słuchać charczenia Chrostowskiego. Jednak mimo brzęczącego głośno radia, dochodzą go głuche odgłosy bicia. „Otwórz bagażnik” – słyszy po chwili. Dźwignia znajduje się w aucie i Pękala nie wysiadając, otwiera. Z tyłu dochodzą dźwięki przesuwanych przedmiotów. W bagażniku powstaje miejsce dla księdza…

Związana ręka ks. Jerzego Popiełuszki po wyłowieniu ciała z Zalewu Wiślanego | Zdjęcie dzięki uprzejmości Muzeum ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie

Samochód drgnął i osiadł na tylnych kołach… Popiełuszko leżał w bagażniku.

Chmielewski z Piotrowskim wsiedli do auta. Fiat ruszył. Skuty kajdankami Chrostowski małym palcem chwyta niepostrzeżenie za klamkę. Czeka na okazję. Szansa na ucieczkę pojawia się, gdy dostrzega na poboczu dwie osoby stojące przy motocyklu. Ciągnie klamkę i wypycha drzwi. Wypada na zewnątrz. Turla się. Wstaje i biegnie w kierunku ludzi. Jest wolny. Wyskoczył z pędzącego samochodu przy prędkości 80-100 km na godzinę. Skończyło się tylko na otarciach i podartej marynarce… I na dodatek kajdanki na prawym ręku puściły… Dużo tego szczęścia.

„Grzej rurę!” – rzucił któryś do Chmielewskiego. Ten wcisnął pedał gazu do oporu. Esbecy nie zatrzymali się, by łapać uciekiniera. Jedynego świadka swojej zbrodni.

Odzyskał przytomność. Ból. Szum kół na szosie. Ciemno. Ciasno. Duszno. Śmierdzi. Bagażnik od środka. Popiełuszko ściśnięty w ciemności bagażnika zaczyna walczyć. Rozpycha się. Uderza w klapę. Trzej w fiacie słyszą uderzenia z bagażnika.

„Popiełuszko z tyłu się tłucze! Oprzytomniał…” – mówi Chmielewski do kolegów. Zatrzymali auto.

Pogrzeb księdza Jerzego Popiełuszki na terenie kościoła św. Stanisława Kostki w Warszawie | fot. Andrzej Iwański / WikimediaCommons / CC BY-SA 3.0

Czuł, że samochód stanął. Zmysły pracują jak oszalałe. Ciało czuje i słyszy. Drganie auta. Ktoś wysiada. Kroki. Klapa bagażnika leci w górę. Zmęczone duchotą i smrodem płuca chwytają hausty nocnego powietrza. Oczy zmęczone ciemnością. Ciosy. Ciosy pałką. Do nieprzytomności***. Klapa opada. W drodze na tamę będzie jeszcze kilka takich postojów. Podczas jednego z nich Popiełuszko ucieka, ale zostaje złapany. Jest bity i powalony na ziemię. Oprawcy związują księdza. Popiełuszko jest już bardzo słaby. Tylko jęczy. „Kamulki do nóg. I do wody” – miał powiedzieć kapitan Piotrowski. Koniec szans. Mordercy jadą w kierunku tamy we Włocławku.

Tama. Pusto. Mordercy podchodzą do barierki. Patrzą w dół na lustro wody. Wracają do auta i rozglądają się. Nie ma świadków. Klapa bagażnika w górę. Ostatni raz. Ksiądz Jerzy, skatowany i zakneblowany, leży z głową w lewej części bagażnika. Podkulone więzami nogi są z prawej. Trzy pary rąk chwytają kapłana. Jeszcze sutanna zaczepia o zamek bagażnika, ale mordercy są silniejsi. Sutanna puszcza. Pęka ostatnia nić. We trzech niosą go do barierki. Przerzucają.

Leci w dół. Spętany. Kamulki w worku u nóg. Otwiera się czarna toń. Kamulki ciagną w dół. Bezlitośnie. Cicho. Gasną kręgi na wodzie.

***Ksiądz Jerzy Popiełuszko został straszliwie skatowany. Był torturowany. Trudno było nawet rozpoznać ciało podczas identyfikacji. Twarz była posiniaczona, zmasakrowana. Sekcja wykazała duże obrażenia narządów wewnętrznych. Na szyi księdza Jerzego wisiał krzyżyk.

 

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę