„Mam na imię Przemek. Urodziłem się 4 czerwca 1983 roku. Moja mama miała wtedy już 39 lat, byłem dzieckiem z drugiego jej małżeństwa. Miałem się nie urodzić, ponieważ organizm mojej mamy nie bardzo mnie chciał. Narobiłem jej tyle kłopotu! Moja mama była jednak bardzo dzielna i bardzo religijna. Nie posłuchała lekarza i podjęła ryzyko, by mnie urodzić.
Radość z przyjścia na świat nowego człowieka nie trwałą długo, została przyćmiona moim kalectwem. Urodzilem się z wadą nóg – nie mogłem zginać stóp, z różnymi powikłaniami. Mama musiała mnie wozić do zakładania i zmiany gipsu. To jeszcze nic, bo lekarze pocieszali mamę, że gdzieś po czterech latach przeprowadzą operację i może będę mógł chodzić. Najgorsze było to, że nie dawałem jej chwili wytchnienia. Spałem tylko wtedy, gdy trzymała mnie na rękach i gdy mocno w nią wtulony słyszałem bicie kochającego mnie serca. Już wtedy wiedzialem, że to jest jedyne serce, które mnie kocha. Dlatego, kiedy mama chciała mnie położyć, krzyczałem wniebogłosy, darłem się nieznośnie, aż wzięła mnie z powrotem na ręce.
Czasem płakaliśmy razem, ja nie wiem dlaczego, a ona z przemęczenia i załamania. A tato? No cóż, najwidoczniej nie pokochał mnie, bo powiedział mamie, że to małżeństwo było pomyłką i odszedł. Szkoda, bo tak bardzo chciałbym mieć tatusia jak inni chłopcy. Ale wybaczam mu, bo i mama mu wybaczyła i nigdy nie uprzedzała mnie do niego.
Na moje pierwsze święta Bożego Narodzenia bardzo wystraszyłem mamę, gdy wypadłem z wózka – miałem wtedy pół roku. Nogi miałem w gipsie, więc to cud, że się wtedy nie powyłamywały z bioder.
Mama poleciła mnie Matce Bożej Jasnogórskiej i, jak twierdzi, to Ona dała jej natchnienie, aby już nie zakładać mi ponownie gipsu, lecz całymi godzinami masować moje uszkodzone stopy. Zrobiła to bez konsultacji z lekarzem. Potem zawiozła mnie na Jasną Górę. Otrzymała tam oliwę z lamp i wosk ze świec płonących przed Cudownym Obrazem. Ufając w dobroć Matki Bożej zastosowała to „lekarstwo”, które okazało się całkowicie skuteczne. Uspokoiłem się, już tak nie krzyczałem i nie musiałem być poddany zapowiedzianej operacji. To cud za przyczyną Matki Bożej Jasnogórskiej!
Przeczytaj również
Często z mamą bywamy teraz na Jasnej Górze, raz nawet pielgrzymowaliśmy tam 9 dni. To było wspaniałe. Dziś jestem ministrantem i bardzo lubię służyć do Mszy Świętej. Nie sprawia mi żadnej trudności wstawanie o 5 rano, aby zdążyć na dyżur do kościoła odległego o 3 kilometry.
Moja najukochańsza mama jest nauczycielką i pisze wiersze. Może komuś spodoba się ten o moim urodzenie, dlatego zamieszczam go poniżej.”
Urodziłem się
Pukałem do wielu serc
były zamknięte
żadna nie chciała być matką
– nie ma już pieniędzy
– nie ma już dzieci
– nie potrzeba jej więcej
– nie ma mężczyzny
Odchodziłem z poczuciem win
Na zimnym kamieniu szlochałem
jęczącym wiatrem
błagałem o miejsce w ludzkim sercu
Przygarnęła mnie niemłoda kobieta
też biedna
która miała już swoje dzieci
i marzenia o kochanym człowieku
…
Urodziłem się w niej,
by zaświadczyć o BOGU.
Teraz rozumiecie, dlaczego bardzo kocham obydwie Mamy. I tę, która mnie urodziłą i Tę, Która mnie uzdrowiła.
8 XII 1993
Historie cudów jasnogórskich są fragmentami książki „Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Jasnogórskiej Matki Bożej dawniej i dziś” o. Melchiora Królika OSSPE