Nasze projekty
Foto. Materiał od Szymona Hołowni

Kiosk boski czyli autorski przeglad zagranicznej prasy religijnej (15.12.2012)

Koniec blisko? Oddaj wszystko   Biskup Bernardo Bastres Florence z Punta Arenas w Chile w wywiadzie dla lokalnej gazety La Prensa Austral, stwierdził, że byłoby miło, gdyby ci wszyscy, którzy wierzą, że 21. grudnia tego roku nastąpi zapowiadany ponoć przez Majów koniec świata, przygotowali się do niego zapisując w testamentach wszystkie swoje ziemskie dobra kościelnym […]

Reklama

Koniec blisko? Oddaj wszystko

Biskup Bernardo Bastres Florence z Punta Arenas w Chile w wywiadzie dla lokalnej gazety La Prensa Austral, stwierdził, że byłoby miło, gdyby ci wszyscy, którzy wierzą, że 21. grudnia tego roku nastąpi zapowiadany ponoć przez Majów koniec świata, przygotowali się do niego zapisując w testamentach wszystkie swoje ziemskie dobra kościelnym instytucjom dobroczynnym. „Jestem pewien, że my pozostaniemy przy życiu również po 21. grudnia, ale jeśli oni chcą odejść, warto by pamiętali ile dobra mogą zrobić zapisując i tak już niepotrzebne im pieniądze czy nieruchomości Kościołowi. Wszystkich tych, którzy wierzą, że 22. grudnia już ich tu nie będzie, chcę zapewnić, że będziemy się za nich modlić do końca naszych dni” – stwierdził biskup.

Stanowcze przekonanie salezjańskiego biskupa Punta Arenas co do tego, że Armageddon jednak nie zepsuje nam w tym roku przygotowań do Bożego Narodzenia, umocnił z pewnością tekst jaki w L’Osservatore Romano zamieścił niedawno szef watykańskiego obserwatorium astronomicznego, o. Jose Funes. Zapewniał w nim, że żadne znaki na niebie nie wskazują, że zbliża się kataklizm. A mimo iż nauka zapowiada, że za miliardy lat ziemia nieuchronnie musi stać się miejscem nie do życia, Chrystus i tak daje nam niewzruszoną nadzieję na happy end, zapowiadając, że wraz ze swoim powtórnym przyjściem przemieni cały Wszechświat w miejsce pełne zycia i miłości.

Reklama

Po spowiedzi – wrzuć monetę

A skoro już jesteśmy przy mamonie. Naukowy periodyk (czteromiesięcznik) Religion, Brain and Behavior, opublikował wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu w Oksfordzie oraz Royal Holloway, które wykazały, że przystąpienie do sakramentu pokuty ma bezpośredni wpływ na wysokość kwot przeznaczanych na cele kościelne. Uczestnicy badań z grupy eksperymentalnej byli proszeni by przypomnieli sobie jakiś swój grzech, a następnie spowiedź i rozgrzeszenie, które uzyskali. Później mówiono im o możliwości podarowania dowolnej sumy na potrzeby lokalnego Kościoła. Korzystali z niej znacznie chętniej niż badani z grupy kontrolnej, którzy składali donacje między przypomnieniem sobie grzechu a przypomnieniem rozgrzeszenia.

Badania pozwalają wszak na wyciągnięcie dwóch praktycznych wniosków. Po pierwsze wszyscy proboszczowie świata winni zdemontować stojące przy wejściu skarbony i zainstalować je bliżej konfesjonałów. Po drugie – uczeni z Oksfordu przetarli ważny szlak gdy idzie o badania zachowań religijnych. Nic nie będzie teraz już stało na przeszkodzie by – oczywiście wykorzystując w tym celu sute granty – wreszcie wnikliwie zbadać np. częstości odmawiania różańca na opinie w sprawie szkodliwości GMO, a także  wpływ liturgicznego pozdrowienia „Idźcie w pokoju Chrystusa” na szybkość wychodzenia ludzi ze świątyni.

Reklama

Clooney arcybiskupem!

Sensacja! Ks. Georg Ganswein, 56 – letni osobisty sekretarz Benedykta XVI, nazywany przez Kościół Żeńsko – Katolicki oraz zawistnych łysiejących i uwypuklonych brzusznie kolegów „Georgem Clooney’em Watykanu”, „il Bel Giorgio”, albo wręcz „Germańskim Adonisem”, posiadacz niezliczonej ilości fanpage’ów, narciarz, tenisista, pilot, wykładowca prawa kanonicznego etc. etc. etc. został właśnie mianowany przez swojego szefa Prefektem Domu Papieskiego i podniesiony do godności arcybiskupa. 

Powodem nominacji nie była wyłącznie chęć uzupełnienia stylizacji watykańskiego przystojniaka o arcybiskupią piuskę (czapeczkę w kształcie latającego spodka). 85 – letni papież wzmocnił jego pozycję zdając sobie pewnie sprawę z tego, że wraz z wiekiem i nieuchronnym spadkiem formy będzie poddawany coraz większym naciskom rozgrywających swoje partie watykańskim frakcjom, trzeba więc aby ci, do których ma największe zaufanie byli w stanie stanąć do tej rozgrywki dobrze umocowani w kościelnej strukturze. Kościelni plotkarze donoszą, że zaskakująca nominacja Gansweina (na taki krok nie zdecydował się od razu nawet Jan Paweł II, który swojego sekretarza mianował – po wielu latach – najpierw biskupem i Proprefektem Domu Papieskiego) wywołała gwałtowne reakcje w części rzymskiej kurii, a jego pałacowi przeciwnicy prześcigają się teraz w donoszeniu prasie o mających dyskredytować nowego arcybiskupa detalach jego biografii. Jednym z nich ma być (niezdementowana nigdy) informacja, że ks. Ganswein – znany z ultrakonserwatywnych poglądów – swoją seminaryjną edukację rozpoczynał u lefebrystów w Econe, gdzie miał studiować dwa lata, po czym przeniósł się do „normalnego” seminarium. Tym, którzy w nominacji widzą dążenie papieża do uporządkowania swojego otoczenia wstrząśniętego aferą Vikileaks, przypomina się, że ks. Ganswein spędzał ze skazanym papieskim lokajem znacznie więcej czasu niż którykolwiek z innych papieskich funkcjonariuszy. Złośliwi wypominają mu też, że gdy mówi o papieżu i sobie zbyt często używa zaimka osobowego „my”, i że przesadza ze stylizowaniem papieża (patrz nie tylko odkurzane prehistoryczne szaty liturgiczne, ale i znane już w całym świecie papieskie buty od Prady czy okulary przeciwsłoneczne Gucci albo Serengeti). 

Reklama

Zawistnikom należy pozwolić by trawiła ich własna żółć (może dzięki temu uda im się zrzucić parę kilo i zmienić rozmiar sutanny na mniejszy), na miejscu pozostaje pytanie, czy sensownym jest podnoszenie asystentów, sekretarzy, biuralistów i menedżerów do rangi biskupów, pasterzy, starszych Kościoła, skoro nie pełnią oni praktycznie żadnych funkcji duszpasterskich, nie przewodzą żadnej realnej wspólnocie. Rozumiem papieża, który chce mieć przy sobie zaufanego człowieka, rozumiem że chce też go pewnie z wdzięczności za dobrą pracę zabezpieczyć na wypadek swojego odejścia. Dlaczego jednak w ten sposób? Czy tylko mi się tak wydaje, czy utwierdza w ten sposób wizerunek Kościoła nie jako organizmu, ale jako kolejnej korporacji?

James Błąd

Prasa wyśmiewa się z wywiadu francuskiej policji, znanego z umieszczania w muzułmańskich środowiskach swoich tajnych agentów (pochodzenia arabskiego), donoszących o wszystkich ruchach podejrzanych imamów. Opierając się na swoich źródłach wywiad zapewniał władze, że na paryskiej demonstracji katolików – przeciwników planowanej legalizacji „małżeństw” jednopłciowych stawi się najwyżej 20. tys. osób. Przyszło ponad pięć razy tyle, a dziennikarze zachęcają policjantów by poszukali może współpracowników wśród diakonów albo ministrantów, bo choć na katolikach położyli już kreskę, jak się okazuje nie tylko muzułmanie mogą ich czymś zaskoczyć.

Żarty zbiegają się w czasie z zupełnie poważną zapowiedzią francuskiego ministra spraw wewnętrznych, że nakaże policji ścisłe monitorowanie wszystkich „ekstremistycznych grup religijnych” mogących popaść w „religijne patologie”, wyliczając w  tym gronie obok islamistów również środowiska tradycjonalistycznych katolików. Prezydent Republiki zapowiedział zaś powołanie Narodowego Obserwatorium Laickości, które będzie pilnowało przestrzegania zasady świeckości państwa i promowało „laickie wartości” w życiu społecznym i w edukacji. I jeszcze jeden news znad Sekwany – francuski Senat zaakceptował ustawę zezwalającą na wykorzystywanie ludzkich embrionów do prac nad pozyskiwaniem komórek macierzystych. Lewicowy (już ultralewicowy?) prezydent Hollande zdaje się coraz szybciej podążać drogą, którą przebiegł przed nim inny zwolennik stawiania świata na głowie, były hiszpański premier Jose Luis Zapatero. Szczere życzenia – oby ów bieg udało mu się podobnie (i w miarę szybko) zakończyć.

Dzisiaj w Betlejem

Szpital Położniczy imienia Świętej Rodziny w Betlejem działa ledwie kilkaset metrów od Bazyliki Narodzenia Pańskiego, uznawanej tradycyjnie za miejsce, w którym na świat przyszedł Jezus. Mieści się tu jedyny na Zachodnim Brzegu OIOM dla noworodków, szpital dysponuje też specjalistyczną mobliną kliniką, która jest w stanie nieść pomoc potrzebującym nawet w warunkach pustynnych. Szpital założyły XIX wieku francuskie szartyki, ale musiały zamknąć go w 1985. roku z powodów politycznych i ekonomicznych. Jan Paweł II poprosił o ponowne zorganizowanie szpitala Zakon Maltański, który zrobił to w 1990. roku, a od tej pory przyszło tu na świat już ponad pięćdziesiąt tysięcy dzieci. Mimo wsparcia arystokracji z Zakonu Maltańskiego z całego świata szpital wciąż potrzebuje pieniędzy, by realizować swoją misję, którą streszcza w zdaniu: „aby nikt nie usłyszał, że nie ma tu dla niego miejsca”. Prosi o wsparcie m.in. poprzez uruchomiony na swojej stronie adwentowy kalendarz (birthplaceofhope.org/advent), gdzie każdego dnia znaleźć można historie pacjentek szpitala, opis podejmowanych działań, propozycje modlitw, otwierać się na Boże Narodzenie przez wspieranie tych, którzy w tym samym miejscu przychodzą na świat ponad dwa tysiące lat później.

Biskup Ma nadal gnębiony

Chińskie władze nadal znęcają się nad wspominanym już przeze mnie we wcześniejszych przeglądach wyświęconym w lipcu biskupie koadiutorze (koadiutor to biskup pomocniczy który po odejściu ordynariusza staje się jego następcą) Szanghaju, ks. Thaddeusem Ma Daquin. Przed swoimi święceniami ks. Daquin zerwał kontakt z licencjowanym przez komunistów „kościołem patriotycznym”, za co ten dzień po święceniach (pod pretekstem dopatrzenia się uchybień formalnych w akcie święceń) zamknął go w areszcie domowym (w pustym seminarium), a teraz dodatkowo usunął go ze wszystkich urzędów i suspendował (zabronił wykonywać funkcji kapłańskich) na dwa lata. Watykan zareagował natychmiast ogłaszając ustami kardynała Savio Hon Tai – fai z Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, że „patriotyczny” Kościół nie ma żadnego prawa powoływać ani odwoływać biskupów i wpływać na decyzje papieża a wierni państwu hierarchowie zaczynają zachowywać się jak schizmatycy. Tak ostrego tonu w relacjach Watykan – Pekin nie słyszano już dawno.

Mniamen

27. grudnia brytyjski kanał Channel 4 wyemituje kolejny odcinek kolejnego kuchennego show Jamie Oliver’a, Food Fight Club. Idea programu jest prosta i opiera się na rywalizacji tych samych gatunków żywności dostarczanych przez różnych producentów. Tuż po świętach do bratobójczej walki staną benedyktyni z Ampleforth Abbey w angielskim North Yorkshire z belgijskim trapistami, a przedmiotem ocen będzie wytwarzane w dwóch opactwach piwo. Polscy przeciwnicy Kościoła powinni po Świętach zasiąść przed telewizorami, by przekonać się dlaczego warto już dziś modlić się gorąco o wzrost powołań do zakonów mniszych (ja już się modlę by nie być skazanym wyłącznie na firmowane tyniecką marką kulinarne niewypały).

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę