Loyola. Obrońca Europy, obrońca Kościoła
Ćwiczenia ignacjańskie są dzisiaj jedną z najbardziej znanych dróg rozwoju życia wewnętrznego. Stały się także głównym wątkiem filmu “Ignacy z Loyoli”. Bo jak inaczej można zrozumieć postać, jak nie w odniesieniu do największego bogactwa, które zostawił
Być może ktoś się oburzy, że nie nazywam największym dziedzictwem Loyoli zakonu Jezuitów, który stworzył. Ale to nie o nich jest ten film. Film jest opowieścią o bardzo trudnej walce życiowej jednego z największych świętych Kościoła. Człowieka, który w książce ks. Jerzego Mirewicza SI został nazwany obrońcą i sługą Europy. Bez wątpienia jest też obrońcą i sługą Kościoła. Obrońcą chrześcijaństwa. Święty Ignacy Loyola – rycerz z urodzenia i rycerz z powołania. W młodości gotów był bronić bezpieczeństwa ukochanej choć niedostępnej dla niego kobiety, po nawróceniu bronił prawdy wiary w niełatwych czasach, w których humaniści umieszczali pracę nad sobą w perspektywie greckiego ideału, możliwego do osiągnięcia tylko dzięki wysiłkowi człowieka. Loyola przeciwstawia się temu myśleniu i w Ćwiczeniach duchowych wybiera radykalną ścieżkę wpatrywania się we wzór Boga – Chrystusa oraz współpracy z łaską. I o tym właśnie jest ten film. Reżyser nie pokazuje dokładnie kontekstu historycznego epoki, w której żyje Loyola, ale warto pamiętać, że to czas kiedy wielu “światłych chrześcijan” kwestionowało papiestwo. Kiedy wielu odłączyło się od Kościoła i poszli za głosem Lutra. Kiedy wielu uwierzyło w siłę własnego umysłu a nie w moc przemiany ludzkiego życia wyłącznie przez Boga.
Film należy do gatunku tych, w których ani przez moment nie popadamy w nudę. Bardzo dobry początek i świetny cytat, który wprowadza w opowieść o życiu Loyoli: “Legenda głosi, że miecz używany przez Rycerza Jutrzenki, został wykuty (…) w roku jego narodzin. Miecz czerpał siłę z 5000 uderzeń, które otrzymał, z próby ognia i chrztu w wodzie. tak powstał oręż o wielkiej czystości i sile. Miecz godny króla. Lecz najpierw musiał odnaleźć swojego pana”. Rycerskość właśnie jest tutaj kluczem do nawrócenia.
Przeczytaj również
W filmie brakuje jednak wielu ważnych wątków z biografii świętego, nie jest pokazany rozwój zakonu, ale koncentracja na ćwiczeniach duchowych – jako tym największym bogactwie, które zostawił Loyola nie jest złym wyborem reżysera. Dzięki temu widzimy dobrze wewnętrzną walkę, jaką Ignacy toczył ze sobą, ze złem w sobie. Przerażający jest moment jego walki z Lucyferem, być może jedni uznają te sceny za przerysowane, ale bez wątpienia pozostają w pamięci. Wielu mistrzów życia duchowego zaznacza, że z diabłem się nie dyskutuje, z diabłem się walczy. Walka Loyoli jest tutaj wymownie i dobrze pokazana. Inigo jak rycerz – tak jak uczył go ojciec – podnosi głowę i walczy z szatanem. Podnosi się ze wszystkich swoich upadków, podnosi się spod ciężaru wspomnień o współżyciu z prostytutkami, ze wspomnień o błędach popełnionych w czasie bitwy o Pampelunę, ze wspomnień twarzy ludzi, których zabił – podnosi się z tego wszystkiego w grocie, w ciemności, i wychodzi jako żebrak, jako pielgrzym. To świetny moment w filmie na własne refleksje, o własnym życiu. Jeżeli właśnie o to chodziło reżyserowi, ten zabieg można uznać za udany.
Ostatnia rzecz, na którą warto zwrócić uwagę w trakcie oglądania, to sposób w jaki Loyola broni Ćwiczeń duchowych, broni wiary przed Trybunałem Świętego Oficjum Inkwizycji. Dialog między dominikanami a Loyolą wywołuje ciekawe wrażenie i budzi kolejną refleksję, czy my dzisiaj potrafimy tak rozmawiać o Bogu, o prawdach wiary? Prostota, pokora, szlachetność, wiedza, miłość, ale też upór – święty upór – że prawda wiary zawsze zwycięży. To ideał.