Nasze projekty

Moja siostra samotność

Idealnie zamknięte w sobie osoby nie są w stanie łączyć się z połówkami. Być połówką to czuć brak, jakąś niezaspokojoną potrzebę.

Reklama

Nie pamiętam, ile miałam wówczas lat. Mała dziewczynka w pustej kuchni i nagła pewność, że jest zupełnie sama na świecie, jak palec. Nie wiadomo, skąd się to wzięło, bo w domu są mama, babcia, starszy brat, a tata niedługo wróci z pracy. Dziewczynka idzie do mamy i mówi: – Poczułam, że jestem zupełnie sama. Mama odpowiada: – Każdy z nas czasem to czuje. I to było (po latach, gdy zrozumienie rzeczy wyrosło wraz z osobą) jak stwierdzenie, że jestem skazana. Że mam jakby siostrę syjamską, która zawsze będzie mi towarzyszyć, z którą nie będę w stanie się rozłączyć. I że mają to wszyscy bez wyjątku, dźwigają ten ciężar, od którego się nie umiera, ale z tego powodu się cierpi i te stany mogą przebiegać łagodnie, czasem się je odczuwa, ale generalnie można z tym żyć.

Ale ten stan nienaturalny, rodzaj choroby, może także przybierać ostre formy, okazać się nawet śmiertelny. Gdy myślę, jak można samotność opisać, przychodzą mi na myśl obrazy amerykańskiego malarza. Nikt tak nie namalował samotności tak jak Edward Hopper. Jego obrazy zaludniają, a właściwie osamotniają milczący ludzie w nocnych, mocno oświetlonych barach, przy pustych ulicach, jedyna pasażerka w ostatnim metrze, naga kobieta na łóżku z widokiem na sąsiedni pokój, w którym siedzi kompletnie ubrany mężczyzna, czytający gazetę, kobieta, zapatrzona w pejzaż za otwartym oknem. Każda postać, przypominająca manekina, zamknięta we własnym świecie, w sterylnych, pozbawionych śladu indywidualności wnętrzach, wepchnięci przez nie wiadomo kogo w schemat podobnego losu, w przeźroczystość świata, który jest przewidywalny od pierwszego rzut oka, bo zaświatu nie ma, nie ma co tracić czasu na wnikanie w kolejne warstwy bytu.

1280px-Nighthawks_by_Edward_Hopper_1942
Edward Hooper, Nighthawks (Nocne marki) – 1942

Reklama

Gdybyśmy jednak spróbowali wnikać i napisać  historię samotności, nasza opowieść zaczęłaby się z pewnością w rajskim ogrodzie, który stracił swój blask w chwili, gdy pierwsi rodzice poczuli, że są nadzy, bez otuliny, jaką daje intensywna i całkowita obecność Boga. A gdyby ktoś chciał ułożyć także antologię osamotnienia okazałoby się, że najwięcej dzieł i świadectw pochodzi z czasów współczesnych. Historycy zaczną tłumaczyć, że kiedyś człowiek nie mógłby sam dać sobie radę, bo jedzenie i ubiór, opał na zimę i jakieś siedlisko, mógł zapewnić tylko wysiłek większej wspólnoty, rodzin, rodów, klanów i szczepów, odłączenie się od nich oznaczało śmierć z wielu różnych powodów i na rozmaite sposoby. Szczęśliwa czy nie, jednostka musiała trzymać się swoich, podporządkować się ogólnie obowiązującym regułom. A co z samotnością, zapyta dzisiejszy czytelnik, odczuwali ją, nie bolała? Co się działo, gdy ktoś w pustym pokoju odczuwał nagle, że jest nagi? Czy gdy było bardziej plemiennie i wspólnotowo samotność tak nie męczyła?

Męczyła, ale podejmowali próby powrotu, marzyli o utraconym świecie. Także miłość, odkrycie „drugiej połowy” ratowała na chwilę, by wrócić pytaniem „Samotność, cóż po ludziach?”

Reklama

– Polki zeszły z drzew – przeczytałam kiedyś komentarz do informacji, że w Polsce jest pięć milionów singli. Jakby zapominając o wszystkich narzekaniach, obecnie indywidualizm jest trendy i cool, oznaką postępu. Rodziny i klany zastąpiła karta płatnicza. Teoretycy przekonują, że jest to wyższa forma organizacji życia, choć nie wiadomo, dlaczego tak cenny dla wielu ludzi jest brak więzi z bliźnimi. Może dlatego, że idealnie zamknięte w sobie osoby nie są w stanie łączyć się z połówkami. Być połówką to mieć brak, jakąś niezaspokojoną potrzebę. Można się domyślać, że to rodzaj samoobrony, zabezpieczenia żeby nikt nas nie skrzywdził, zranił, uzależnił, wyzyskał. Buchalteria indywidualisty, prowadzona z bezwzględną konsekwencją musi wykazać, że jesteśmy na plusie dzięki czujności i rozsądnej separacji od reszty gatunku, co jest ze wszech miar logiczne, więc także wskazane, bo nikt przecież nie pokocha nas tak, jak my sami siebie, nikt nie będzie wiedział, jak nas wynagrodzić, a poza tym nie będzie przeszkadzał. To jest efekt zejścia z drzew i porzucenia swych pierwotnych stron, odejścia i odcięcia, bo inni to zawsze problem i ból.

No dobrze, to skąd bierze się ból, który staje się nie do zniesienia, skoro pomysł na siebie jest tak doskonały? Dla tysięcy ludzi nie do zniesienia. Francuski pisarz, uznawany za skandalistę, bo pokazuje co się dzieje naprawdę i opisuje błąkające się bez celu jednostki, pozbawione jakby przeszłości, wykorzenieni tak bardzo, że sprawiają wrażenie, że nie mają nawet rodziców, bez jakichkolwiek korzeni i własnej historii, ale także bez jakichkolwiek horyzontalnych więzi, ten Francuz niemal krzyczy. Jest bezsilny, tak jak i jego bohaterowie, jedynie robi karczemne awantury, że człowiek dziś jest podwójnie osamotniony – nie tylko od zawsze, bo taka jego natura, ale podwójnie, bo kulturowo.

Girl_at_Sewing_Machine_by_Edward_Hopper
Edward Hooper, Girl at Sewing Machine (Dziewczyna przy maszynie do szycia) – 1921

Reklama

Tak więc ten stary ból, który to się kuli jak potulne szczenię, to atakuje jak groźna bestia, nasza siostra samotność, przeżywamy dziś bez oparć i znieczulenia. Sami je odebraliśmy sobie lub pozwoliliśmy, żeby zrobili to inni. Staliśmy się nadzy, apatyczni, nie chcemy wracać do Ojca, bo nie wierzymy a poza tym zgubiliśmy i adres, i drogi.  Wylądowaliśmy w pustych, jaskrawo oświetlonych barach, na stacjach benzynowych, smutnych, bezosobowych, pozbawionych indywidualności tymczasowych pokojach, w świecie na wylot oczywistym, pozbawionym tajemnicy, nawet magii czy choćby jednej, krótkiej bajki. Nie wszyscy są w stanie to wytrzymać, większość się poddaje (właściwie dlaczego?), tylko nieliczni mają odwagę krzyczeć, że to ślepa uliczka.

We wczesnym dzieciństwie wydarzyło mi się coś jeszcze, przeżycie symetryczne, pochodziło z przeciwległych światów. W nadmorskim letnim ogrodzie nagłe poczucie obecności. Po latach, gdy próbuję to poukładać, tłumaczę sobie, że stało się tak z powodu lichoty ludzkiego materiału, który musiał być wzmocniony i wyposażony żeby do końca się nie zmarnował. Teraz wiem, że tylko ułamki sekundy odczucia tej Obecności porządkują świat, nadają sens. To jak błysk, po którym dalej jest ciemność i ciemność, ale ten jeden moment wystarczy żeby oswoić swoją siostrę samotność. Nawet gdy staje się dotkliwa i wszystko pustoszeje, pamięć o tej chwili łagodzi smutek. – To tylko ciemna dolina – mówię. Idę dalej, ale wiem, że kiedyś się skończy, że mnie opuści, bo wracam i będę tam, gdzie Obecny, ja, daleki potomek ludzkiej pary, która pierwsza poczuła samotność. Różnie można opisywać ten powrót. Najlepiej krótko – powrót w swoje strony.

wklejka_samulka

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę