Nasze projekty

Buty księdza proboszcza

Stałem się gruboskórny. Stała analiza nieprzychylnych Kościołowi mediów prędzej czy później uodparnia na nieuczciwe zarzuty niczym dobra szczepionka. Jednak od wielkiego dzwonu igła - a może raczej szpilka? - bywa za gruba i za długa, by można ją zignorować

Reklama

W miniony weekend internetowe wydanie Gazety Wyborczej wypuściło wywiad z Jakubem Wojewódzkim. Nie byłoby w tym nic oburzającego, gdyby nie treści, które – jak zwykle w tym wykonaniu – muszą szokować. Zaskakujące w wypowiedziach showmana jest jednak to, że choć przywykłem do smutnych wynurzeń osób niemających pojęcia o podejmowanym temacie, w tym wywiadzie padły słowa, które nie pozwalają mi skwitować ich – jak mam w zwyczaju – delikatnym uśmiechem.

fot. Wikipedia

Może to ze względu na ilość znajomych, którzy zaspamowali mi Facebookową tablicę własnymi rozważaniami o czarnych karaluchach i uwielbieniem dla słów króla TVN? Może z powodu dawnej sympatii do śmieszkującego prowadzącego? Wreszcie może ze względu na ciężar nieodpowiedzialnego zarzutu, jakim kolejny medialny religioznawca nazywa Boga bezlitosnym egoistą, a wierzących tchórzami. Sam już nie wiem.

Reklama

 

Oczywiście – wzorem innych portali – mógłbym wyśmiać obłudę Wojewódzkiego, krytykującego z pozycji kierowcy Ferrari bizantyjskość życia księdza, który prawdopodobnie jeździ używanym Matizem. Zresztą w wyścigu na narcyzm celebryta również mknie lewym pasem, choć w wywiadzie faryzejsko wygraża tym, których dawno zostawił w tyle. Mógłbym też słusznie wytknąć mu, że gdy w wypowiedzi o pogrzebie Anny Przybylskiej wyzywa wierzących od tchórzy, uderza właśnie w tę jedną z najcudowniejszych istot, jakie znał, tę, którą poszedł czule pożegnać, a która w odwadze wciąga go nosem.

Ale postawię sprawę inaczej.

Reklama

 

Gdy rozpoczynałem służbę ministrancką (lata temu; papieżem był jeszcze Jan Paweł II), w naszej parafii w charakterze seniora posługiwał emerytowany ksiądz z 50-letnią posługą na karku. Nim wprowadził się do siostry, by u niej spędzić czas swojej emerytury, był kapłanem w wielu parafiach katowickiej Archidiecezji, a przede wszystkim proboszczem jednego z większych kościołów. Tę ostatnią, szczególną posługę pełnił przez 28 lat.

 

Reklama

Gdy go poznałem, był sędziwym księdzem, za którym – ze względu na tempo odprawiania nabożeństw – młodzi ministranci nie przepadali. Nie dał się jednak nie lubić. Pamiętam z jakim opóźnieniem, gdy wzrok już nie dopisywał, odpowiadał na pozdrowienie, kiedy mijaliśmy go na osiedlu. Odpowiadał: Szczęść Boże, grzeczni, choć zawsze wzbudzał moją ciekawość, czy aby na pewno nie powiedział: grzeszni.

 

Ale najmocniej pamiętam go z jednego szczegółu – z jego butów. Kiedy my, razem z kolegami prześcigaliśmy się na najnowsze modele sportowego obuwia w najbardziej szalonych kolorach, ksiądz senior chodził po osiedlu przez lata w tych samych filcowych, gorących butach. Czy to styczeń, czy lipiec zawsze ta sama tania i przetarta u podeszwy para. Nie z fanaberii, nie z ekscentryczności, ale ze zwykłego niedostatku nie fundował sobie niczego lepszego.

fot. Arcadiuš

Oto i proboszcz, który się dorobił! Oto i ksiądz polski – uosobienie bizantyjskości! Ale nie pozna go nikt, kto księży kojarzy z relacji Wojewódzkiego.

 

Ten niby nieistotny szczegół przypomniał mi się, gdy przeczytałem jak to Kościół w Polsce pakuje się z czarnymi drogimi butami na porodówkę, do nauki i naszego portfela. Tego, że celebryta sam w nietanich butach wtrąca się do nauki Kościoła i – zarzucając przepych – do Jego portfela, już nie zauważa. Przykre.

 

W oczach Wojewódzkiego – jak sam zeznaje – Kościół ma twarz byłego arcybiskupa oskarżonego o pedofilię. To schizofreniczna diagnoza człowieka, który w tym samym wywiadzie swoje antypolskie ekscesy i – dla przykładu – kazirodcze wynurzenia prof. Hartmana nazywa faktami medialnymi. W domyśle: nieprawdziwymi.

 

Analityczne okulary showman zakłada jednak nader rzadko. Szkoda. Może przestałby tendencyjnie reglamentować swój krytycyzm?

 

A ja Bogu dziękuję, że w moich oczach Kościół ma inne twarze. Również pewnego byłego proboszcza. Bóg zabrał go w zeszłym miesiącu do siebie, po 61 latach służby kapłańskiej. Nie zostawił po sobie żadnego bogactwa, nie umierał w luksusach.

 

Nie był dla mnie wzorem kapłana – za słabo go znałem. Za to stał się w moich oczach symbolem skromności, pokory i prawdziwego Kościoła, którego telewizyjna prezerwatywa rzeczywistości nie przepuszcza. Ze szkodą dla ludzi takich, jak Wojewódzki.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę