Nasze projekty

Szczęście za dychę

Wielu wrażliwych, dobrych ludzi, słysząc o biedzie, samotności, chorobach, wpada w paraliż: nie wiedzą co i jak mogliby zrobić, żeby sumę tego cierpienia zmniejszyć. A zresztą: czy to ma sens, skoro nieszczęście to hydra – odcinasz jej głowę, a ona natychmiast odrasta w innym miejscu?

Reklama
Szczęście za dychę
fot. Mateusz Hołownia

Parę tygodni temu założyłem Fundację Kasisi. Bo sam nie dałbym rady zrobić tego, co zrobić trzeba. I dlatego, że nie chcę robić tego sam.

 

 

Reklama

Pokusa niespełnionego mesjasza – nie mogę naprawić wszystkiego, więc nie naprawię nic.

 

Na niej „wykłada“ się wpadając w bierność mnóstwo dobrych ludzi i ich szczerych chęci pomocy. Przerobiłem to na własnej skórze.

Reklama

 

Dziś już wiem, że robotę najlepiej zacząć nie od końca, a od początku. Zidentyfikować, znaleźć „swój“ mały kawałek świata i spróbować dać mu wszystko, co można dać – wsparcie, siłę, miłość, szansę, zdrowie.

 

Reklama

Nie uzależniać od siebie, ale umożliwić rozwój, dzięki któremu zacznie promieniować na swoje środowisko, mnożyć światło którym ktoś się z nim podzielił.  

 

Od kilku lat takim „moim“ miejscem jest Dom Dziecka Kasisi prowadzony w Zambii przez Siostry Służebniczki Maryi Niepokalanej z polskiej Starej Wsi.

  • Naturalnemu klonowaniu - TAK! Dwa cuda - Jańcia i Marysia, fot. Mateusz Hołownia
  • fot. Mateusz Hołownia
  • fot. Mateusz Hołownia
  • fot. Mateusz Hołownia
  • Siostra Mariola, Agnes i Memo
  • fot. Mateusz Hołownia

Obecnie jest tu około 250. dzieciaków, część z nich ma HIV, część ma już AIDS, gruźlicę, anemię, grzybice etc. etc. Część jest całkiem zdrowa i jedyne, czego potrzebuje to miłości i wsparcia.

 

Dzieciaki mają zapewnione nie tylko jedzenie, dach nad głową, lekarstwa, ale też opłaconą szkołę, wszystkie niezbędne zabiegi, a gdy dorosną – pomoc w znalezieniu pracy.

 

O Kasisi i o bohaterstwie prowadzących je Sióstr, o konkretnych twarzach i losach, które tu spotykam pisałem, mówiłem, będę mówił jeszcze wiele.

 

Kasisi to nie umieralnia, to miejsce kipiące życiem i szczęściem, szczęśliwa wspólnota sióstr i szczęśliwe dzieci. Nie zawsze zdrowe, prawie zawsze pod finansową kreską, ale promieniujące takim szczęściem, że absolutnie każdy kto tu przyjeżdża, myśli tylko o tym, kiedy będzie mógł tu wrócić.

 

Przyjeżdżam tu dostatecznie długo, by mieć pewność, że każdy cent jest tu wydany optymalnie. Odpowiada mi filozofia tego miejsca – naśladowanie Angeliny Jolie, wykorzenianie dzieci z ich afrykańskiego domu przez adopcje do zachodnich rajów do niczego nie prowadzi.

Zamiast fundować im traumę bycia emigrantem, trzeba zrobić wszystko by tu gdzie jest stał się mądrym, wrażliwym, kochającym człowiekiem, który będzie zmieniał swój kraj tak, by nieszczęścia było w nim coraz mniej. W ten sposób „kapitał“ który weń zainwestujemy będzie procentował o wiele dłużej niż w życiu jednego pokolenia.

Szczęście za dychę
fot. Mateusz Hołownia

Wolontariusze robią co mogą, ja robię co mogę – dołożyłem się do remontu naszej minikliniki, House of Hope, kupiłem trochę medycznego sprzętu (inkubator, szpitalne łóżka), jezuici podarowali lab. do badania krwi, Fundacja Studnia Nadziei dała pieniądze na wymianę wodociągu, grupa przyjaciół z Wielkiej Brytanii zbiera pieniądze na podgrzewające wodę panele. Wyliczankę można by ciągnąć długo.

 

Fundacja jest po to, by zaprosić Państwa, byście się w to włączyli. Byście przekonali się, że poświęcenie, zauważanie potrzeb innych nie musi wymagać niewiadomo jakich wyrzeczeń.

 

Będziemy uruchamiali różne projekty (musimy wyremontować dach, musimy kupić ambulans, żeby można było wozić, czasem koszmarnie obolałe, dzieciaki do odległego o 40 km szpitala w godnych warunkach; ktoś będzie mógł kupić kierownicę, ktoś inny koło, ktoś klakson).

 

Najważniejsze będzie jednak dla nas codzienne, małe wsparcie. Mówiąc wprost – gdy nie będziemy musieli martwić się o stały dopływ pieniędzy na jedzenie dla 250. małych i większych żarłoków, będziemy w stanie sensowniej zarządzać większymi potrzebami.

  • fot. Mateusz Hołownia
  • fot. Mateusz Hołownia
  • fot. Mateusz Hołownia
  • fot. Mateusz Hołownia
  • fot. Mateusz Hołownia
  • fot. Mateusz Hołownia

Podstawą naszego działania chcemy uczynić modlitewny i finansowy „crowdfunding”. Nie prosić bogatych o dużo (bo już wiem, że i tak nie dadzą), prosić wielu o niewiele.

 

Zlecenie stałe na dziesięć (jak kogoś stać – dwadzieścia czy pięćdziesiąt) złotych miesięcznie to wszystko czego potrzeba nam do szczęścia.

 

Od tych, którzy wierzą nie oczekujemy wielkich nowenn i samobiczowań, prosimy o dziesiątkę różańca dziennie za dzieciaki i za Siostry.

 

Skoro w Internecie ludzie są w stanie zebrać milion dolarów na projekt kosmicznej hulajnogi, może nam uda się zebrać tych kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie na to by konkretny człowiek, znany wam z imienia i nazwiska, miał czas przyszły.

 

Skoro wiara wielkości ziarenka przenosi góry, to może kilka tysięcy ziarenek sprawi, że choć trzeba jej Siostrom coraz więcej, bo coraz więcej jest dzieciaków – nigdy nie zabraknie siły.

 

Ten świat został tak urządzony, że każdy ma coś, ale nikt nie ma wszystkiego. Dzieciaki z Kasisi nie potrzebują litości. Wy podzielicie się z nimi tym, co macie, one podzielą się z Wami.

Na stronie fundacji, którą mam nadzieję odpalimy za jakiś miesiąc, będą opowiadały o Zambii, o swojej szkole, o życiu w Kasisi, pokażą obrazy które malują, zaproszą do sklepiku z pamiątkami, założą videobloga.

 

A my będziemy na bieżąco informować, co w Kasisi się dzieje. Pamiętając, że naszą rolą jest pomoc, to Siostry na miejscu wiedzą najlepiej czego potrzeba ich podopiecznym. Nie wolno im przeszkadzać w robocie naszymi złotymi radami, dar to dar – my dajemy i na tym nasza rola się kończy. Mamy do nich zaufanie, że wykorzystają to jak najlepiej.

 

Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało – wielkie sprawy zaczynają się od małych rzeczy.

 

Pomaganie zaś to nie męka wyrzeczenia, a szczęście płynące z tego, że zyskuje się kompletnie nowy świat. Ja już w niego wsiąkłem, teraz kolej na Was.

 

A jeśli ktoś jeszcze myśli sobie – i co z tego, że dam tę dychę, co to zmieni – niech wpada do Kasisi, albo na stację7, lub na stronę fundacji. Pokażę mu młodych ludzi, którzy powiedzą: dałeś dziesiątkę różańca i dziesięć złotych, a zmieniłeś w moim życiu wszystko.

Zapraszmy na profil Fundacji Kasisi na Facebooku.

 

Nr naszego konta: 48109018830000000121013122

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę