Nasze projekty

Dzień Dziecka, Dzień Zakochanych

Zastanawiałem się przez kilka ostatnich dni, co by było gdybyśmy połowę tej pary jaką puszczamy w tępienie durnego Halloween puścili w opowiadanie o pięknie Wszystkich Świętych. Wiem jednak, dlaczego tego nie robimy. Dlaczego łatwiej przychodzi nam pomstowanie na dynie niż zachwycanie świata braćmi i siostrami, którzy stali się Ludźmi przez duże L (bo świętość to człowieczeństwo na maksa, a nie frustrujące wysiłki na rzecz stania się półaniołem).

Reklama

 Spójrzcie jak dzisiaj mówimy o świętych. Wyliczamy ich duchowe rekordy (epoki, kraju czy świata): ilość odpartych pokus, liczbę nakarmionych biednych, geografię założonych przytułków. A przecież Jezus w Ewangelii nie mówi: ufunduj pięć klasztorów i odeprzyj sto trzydzieści pokus (z czego połowę – nieczystych, a połowę – w sprawie jedzenia słodyczy), a osiągniesz niebo. Mówi co innego: „Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”.

 

Wniosek bije po oczach: nie ma wstępu do Nieba ktoś, kto nie zdziecinniał.  A święci to ludzie, którzy weszli w relację z żywym Bogiem z taką radością, prostotą, zapamiętaniem, z takim odklejeniem się od całej reszty zdarzeń, z jakim dzieci wchodzą w zabawę. Świętość to nie Twoje osiągnięcia, to jakość Twojego bycia.  

Reklama

Dzień Dziecka, Dzień Zakochanych

 Gdy w tych dniach wspominamy naszych patronów warto spojrzeć na nich przez ten właśnie pryzmat – oni dobrowolnie pozbyli się całej tej duchowej potęgi za jaką sądzimy, że zostali kanonizowani. W relacji z Jezusem całkowicie wyłączyli koncentrację na własnym wysiłku, logikę „zapracuję to będę miał”, chęć posiadania, ba – nawet ziemski instynkt samozachowawczy.  Zakochali się, oszaleli, zdziecinnieli.

 

Reklama

Każdy z nas marzy o miłości, w której będzie mógł tak właśnie się poczuć. Gdy idzie o życie duchowe boimy się jednak tak myśleć, czując że to za poważne historie, a tu za rogiem czai się ckliwy banał. Boimy się, że strywializujemy surowego Boga, że trzeźwy realizm Ewangelii zamienimy na emocjonalną mielonkę z powieści Janusza L. Wiśniewskiego. Koncentrujemy się więc na tym co poznawczo bezpieczne. Na faktach, datach, liczbach, relacjach. Skutek? Myślimy i mówimy o świętych jak o naszpikowanych duchowymi sterydami enerdowskich pływaczkach, którym za cenę wyrzeczenia się własnej tożsamości udało się dopłynąć do olimpijskiej mety, na której czeka na nich ze stoperem Wielki Sędzia. I ucieka z nas zapał – gdzie nam do nich, my taplamy się wszak w okręgówce.  

Dzień Dziecka, Dzień Zakochanych

 To prosta droga donikąd. Ja nigdy nie będę Słupnikiem, Joanną D’Arc ani Małą Tereską (nią zwłaszcza), nie prześcignę św. Jacka ani Kosmy z Damianem. Jedyne, co mogę i powinienem zrobić to przestać się ścigać, silić na dojrzałość. I zdziecinnieć. Nie myśleć o tym, czy mam dostatecznie dużo siły, by zmienić siebie i świat – skupić się na sile Ukochanego, którą od teraz mogę mieć za darmo.

Reklama

 

Póki co kiepsko mi idzie. Wspominać mnie się więc będzie każdego 2. listopada. Każdemu z Was życzę, by Wasze święto obchodzono kiedyś dzień wcześniej – 1. Listopada. W Dniu Dziecka i Dniu Zakochanych w jednym.  

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę