Nasze projekty

#5 Franciszek Kucharczak: Najpierw znaleźć

- Jeśli „wierni” są niewierni, to dlatego, że zostali „wierzącymi” zanim uwierzyli - pisze Franciszek Kucharczak w kolejnym głosie debaty Catolico "Nietożsama tożsamość".

Reklama

Właśnie zasiadałem do pisania tego tekstu, gdy znajomy przysłał mi esemesa z następującą sentencją: „Należy najpierw znaleźć skarb, by mieć odwagę poświęcić mu wszystko”.

Myślę, że tu tkwi odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie wierzący tak często nie zgadzają się z moralną nauką Kościoła. Najogólniej mówiąc: chrześcijanie w swojej większości nie znaleźli skarbu. Oni, owszem, słyszeli, że jest taki skarb, wart więcej niż wszelkie inne razem wzięte, ale go nie widzieli. Ewentualnie widzieli, ale z daleka. Nigdy go jednak nie dotknęli. Nie olśnił ich jego blask. Pozostał teorią, gołębiem na dachu, obiektem utopijnych rozważań, które – jeśli nie staną się osobistym doświadczeniem – muszą przegrać z mieszczącym się w garści wróblem. Tymczasem zasadniczym komunikatem, jaki dociera do przeciętnego wierzącego niemal od becika, jest wezwanie: Porzuć tego wróbla. Zostaw te swoje skarby, mówi przecież apostoł, że to wszystko śmieci wobec najwyższej wartości poznania Jezusa Chrystusa.

Reklama

 

Reklama

Więcej podobnych tekstów znajdziesz w CATOLICO – serwisie specjalnym, który zawiera pogłębione, eksperckie artykuły w formie analiz, raportów oraz podsumowań.

 

Reklama

 


Nie ta kolejność

To nie może działać. Nikt nie porzuci atrakcyjnego i posiadanego konkretu na rzecz mgławicowego ideału, do którego nie zbliżył się nigdy nawet drgnieniem serca. Co gorsza ci, którzy w powszechnym przekonaniu zrobili to, czyli porzucili swoje skarby i wybrali ten największy, szokująco często okazują się oszustami. Wychodzi na to, że przywłaszczyli sobie szacunek za wybór „wielkiej perły”, wypychając zarazem kieszenie małymi perłami, których się rzekomo wyrzekli.

Gdyby to były odosobnione przypadki, każdy by zrozumiał: wiadomo, Judasz w gronie apostołów, wiadomo, drzewo padające, gdy cały las stoi. Ale dziś widzimy niepokojąco dużo judaszy i zatrważająco wiele padających drzew – i to tych najwyższych. Widzimy jak padają nawet ci, których mieliśmy za źródła światła w świecie. Widzimy moralne dno nawet wśród tych, którzy wydawali się naprawdę przywiązani do jedynego skarbu, Jezusa Chrystusa.

Jeśli ktoś nieutwierdzony w wierze widzi znaczących ludzi Kościoła nurzających się w najgorszych podłościach, łatwo dochodzi do wniosku, że z tym skarbem to bujda. No bo jak to tak może być, że ktoś stale obcuje ze świętościami Domu Pańskiego, codziennie przyjmuje Komunię, głosi Słowo Boże, a jednocześnie tapla się w cuchnącym bajorze i ściąga tam niewinne dusze?

Czym w takim razie jest pójście za Chrystusem, skoro ci, co – wydaje się – poszli, tak strasznie pobłądzili? Jaką moc mają sakramenty, jeśli nawet najważniejsi ich szafarze wydają się być wręcz świadectwem ich przeciwskuteczności?

Zapewne takie i podobne myśli towarzyszą wielu. Narzuca się w tej sytuacji wniosek: to nie działa – Dzieje Apostolskie to bajki apostolskie.


 

ZOBACZ: Debata Catolico „Nietożsama tożsamość”.
Wielu katolików nie podziela moralnej nauki Kościoła. Jaka to skala? Jak duży to problem? Jakie są tego przyczyny? I w końcu – co dalej? Odpowiedzi szukają świeccy i duchowni. 

 


Głuszenie

Ludzie zwyczajnie nie mają motywacji, żeby żyć moralnie na poziomie wymaganym przez Kościół, jeśli nie dotknęli jego świętości. A nie dotknęli, bo szwankuje przepowiadanie. To nie jedyny problem, ale ten jest kluczowy. Przecież wiemy, że „wiara rodzi się z tego, co się słyszy”. Jeśli słyszy się Ewangelię, to rodzi się wiara. Jak zawsze, tak i dziś nie istnieje dla Ewangelii żadna konkurencja. Problemem jest jednak duchowe „postarzenie się” wielu ludzi Kościoła, którzy zamiast Ewangelię głosić – głuszą ją. W wielu środowiskach chrześcijańskich po prostu wygasła wiara w to, że Duch wciąż mówi do Kościołów. Nie nasłuchują Go, a tych, którzy nasłuchują, traktują jak zagrożenie. Tropiąc „modernizm” i „pentekostalizację”, zamykają się na świeżość Ducha Świętego. Przy założeniu, że musi być tak, „jak zawsze było” i nie może być tak, „jak nigdy nie było”, zasklepiają się w kokonie własnych przyzwyczajeń, próbując nadać im rangę doktryny. Zgorszenia w Kościele prowadzą ich często do konkluzji, że trzeba się cofnąć i wiernie odtworzyć Kościół minionej epoki, gdy podobno wszystko było jak trzeba, a wszystko wróci na swoje miejsce.

Takie koncepcje, rzecz jasna, są nierealne. Nie da się wejść w buty przodków, a wszelkie próby napełniania nowych bukłaków starym winem muszą się skończyć niepowodzeniem. I chwała Panu, bo również niepowodzenia wskazują właściwą drogę. Kryzys w Kościele w niczym nie osłabia Ewangelii. Łatwo się o tym przekonać, gdy się obserwuje tych, którzy doświadczyli jej mocy. A są tacy, którzy spotkali się i wciąż spotykają z Chrystusem w Kościele. Tym nie trzeba niczego tłumaczyć i do niczego ich zachęcać. To raczej im wciąż za mało posługi duszpasterskiej, za mało spotkań, modlitw, ofert rozwoju duchowego. Normalnie, jak to u neofitów.

– A gdzieś ty ostatnimi czasy widział neofitę? – zdziwi się ktoś.

Cóż, widziałem ich wielu i widzę wciąż. Gdy niespełna dekadę wstecz związałem się ze środowiskiem nowej ewangelizacji, zobaczyłem coś, czego widzieć się nie spodziewałem: ludzi nawracających się nieomal hurtowo. Kursy ewangelizacyjne, szczególnie Nowe Życie, raz po razie owocowały autentycznymi nawróceniami i zmianą życia. Jeszcze większe owoce widzę w konsekwencji organizowanych przez moją wspólnotę kursów ALPHA, które każdorazowo obejmują po kilkuset uczestników. To duże przeżycie obserwować setki ludzi spowiadających się długo w noc w czasie wspólnego weekendu, nieraz pierwszy raz od bardzo dawna. To głęboko poruszające widzieć tych ludzi klęczących przed Najświętszym Sakramentem, z oczami wlepionymi w Kogoś, kogo dopiero co mieli za „wafelek”.

– Ja takiego Kościoła nie znałem – słyszę nieraz z ust tych, którzy jeszcze niedawno tkwili w „katolicyzmie kulturowym” albo w ogóle byli z dala od Kościoła.

Oni znaleźli skarb i są gotowi poświęcić dla niego wszystko. Ich przemiana dokonała się wskutek tego, że został im ogłoszony kerygmat. I zadziałała łaska, bo zawsze działa, gdy Ewangelia jest głoszona z żarliwością, a jednocześnie – co koniecznie trzeba podkreślić – w pełnym posłuszeństwie Kościołowi.


 

ZOBACZ TEŻ: Najgłośniej o Bogu i o Kościele. Duchowni na YouTube.
Kogo katolicy słuchają i oglądają w internecie? Pierwszy Raport Catolico o duchownych, którzy najlepiej radzą sobie w sieci, oraz o tematach, jakie podejmują.

 


Można odwrócić

Ktoś powie, że to wizja nazbyt optymistyczna, bo przecież nie widzimy tłumów nawróconych. Owszem – bo to, co robią środowiska ewangelizacji to niewiele wobec skali potrzeb. Ponadto osoby świeżo nawrócone potrzebują troski i „zagospodarowania” w Kościele, co nie zawsze się dzieje. Sami duchowni nie są w stanie tego zapewnić, tym bardziej, że nie wszyscy rozumieją taką potrzebę, a niektórzy wręcz upatrują w tym zagrożenie. Stąd rola zewangelizowanych i ewangelizujących wspólnot, które, prowadzone przez odpowiedzialnych i posłusznych Kościołowi przewodników, umożliwią obudzonym chrześcijanom wzrost i rozwój duchowy.

Powyższe doświadczenia pokazują, że laicyzacja – a wraz z nią odejście od wartości chrześcijańskich – nie jest żadnym nieuniknionym procesem. Ludzie są dziś tak samo stęsknieni Ewangelii jak zawsze i ich serca są gotowe ją przyjąć. Pytanie tylko ilu jej głosicieli odważy się przyjąć to nowe, które czyni Duch Święty. Bo tylko wtedy przemówią z mocą i językiem zrozumiałym dla „wszystkich narodów pod słońcem”. I nie będzie to ani doktrynerstwo, ani rozmywanie Słowa Bożego – to będzie umożliwienie ludziom spotkania z żywym Jezusem Chrystusem. I staną się czcicielami Boga w Duchu i prawdzie. I nie trzeba im będzie niczego tłumaczyć ani ich żmudnie nakłaniać do przyjęcia zasad wynikających z wiary. Mając wiarę, będą też mieli motywację do przyjęcia wszystkiego, co z niej wynika. I zrobią z to z gorliwością i radością.

Zawsze o to chodzi i na tym polega przełamanie każdego kryzysu w Kościele.


Franciszek Kucharczak – teolog i historyk Kościoła, publicysta i dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, autor felietonów z cyklu „Tabliczka sumienia”.


Dotychczas w ramach Debaty Catolico ukazały się:

#1 Monika Przybysz “Kościół małych wspólnot”.
Problem: brak więzi rodzinnych, wolność wyboru jako priorytet i nierozwiązane problemy Kościoła. Recepta: głębokie zmiany na różnych poziomach w Kościele, a probierzem – aktywne czyny miłosierdzia.

#2 ks. Piotr Kieniewicz MIC “Zagubiony fundament”.
Chrześcijaninem nie jest ten, kto się za niego uważa, ale ten, kto jest nim rzeczywiście, a zatem myśli razem z Kościołem, czuje razem z Kościołem i postępuje razem z Kościołem.

#3 Paulina Guzik „Rozmawiajmy. Pięć wskazówek”.
Nawrócenie często zaczyna się od podania ręki osobie, która doznała krzywdy. Czyli – od komunikacji. Jeśli zaczniemy realizować lekcje komunikacji Jana Pawła II, a nie tylko ckliwie go wspominać, Kościół w Polsce znajdzie się w prezentowaniu swojej tożsamości w zupełnie innym, lepszym miejscu.

#4 ks. Daniel Wachowiak „Cena przeczekania kryzysu”.
Czy nie jest tak, że w Kościele towarzyszy nam pokusa: młodzi dorosną, zmądrzeją, my zmądrzeć nie musimy? 

 

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę