Nasze projekty
fot. Marlene Leppänen/ pexels.com

Uwaga – wysokie przegięcie (17.12.2012)

Saddam Husajn zbierał do puszki datki na obozy uchodźców, Kim Dzong Il przygotowywał szkolne przyjęcie, Richard Nixon miał fryzurę afro i "pacyfę" w klapie, a Rupert Murdoch był buddyjskim mnichem.

Reklama

Uwaga - wysokie przegięcie (17.12.2012)

Nowozelandzka państwowa firma handlująca energią elektryczną Powershop (ideę ma prostą – wybiera dla swoich klientów najtańszych dostępnych w danej chwili na rynku dostawców energii i automatycznie ich na nich przełącza) nie od dziś ma kontrowersyjne pomysły na reklamę. Rok temu przygotowała reklamy (na przystankach i w sieci) pod hasłem „Ta sama energia, inne podejście” na których „zepsuci demagodzy” znani z niecnego wykorzystywania energii (lub władzy – w języku angielskim słowo „power” obsługuje te dwa pojęcia) byli poddawani liftingowi – Saddam Husajn zbierał do puszki datki na obozy uchodźców, Kim Dzong Il przygotowywał szkolne przyjęcie, Richard Nixon miał fryzurę afro i „pacyfę” w klapie, a Rupert Murdoch był buddyjskim mnichem. Polecam prześledzenie burzy jaką wywołała kampania (blog.powershop.co.nz), z uznaniem trzeba też odnotować pracę prowadzącego ów blog rzecznika prasowego Powershopu, który bronił idiotycznej, robiącej z zwyrodniałych zbrodniarzy (i mieszającej ich z postaciami kontrowersyjnymi, ale nie przestępcami) kampanii z wytrwałością i cierpliwością godną lepszej sprawy.

Uwaga - wysokie przegięcie (17.12.2012)

Reklama

Jak donosi serwis cathnews.co.nz, teraz Powershop poszedł dalej. Rozwiesił w kraju wielkie (na cztery piętra) billboardy z uśmiechniętym Benedyktem XVI błogosławiącym ślub dwóch facetów (białego i czarnego). Rzecznik firmy tłumaczy, że to sposób na zwrócenie publicznej uwagi na to jak wielkie instytucje odklejają się czasem od potrzeb swoich szeregowych członków, jak zamykają się na ducha czasów, a nic nie odda lepiej nadrzędnych wartości firmy jakimi są wolność wyboru i równość (w dostępie do taniej energii) niż kwestia „małżeństw” jednopłciowych. To również próba przypomnienia tym, którzy mają władzę (energię), „by zastanowili się, czy to co robią przynosi ludziom szczęście czy nie”. Rzecznik stwierdził, że obawia się trochę reakcji katolików, ale zasadniczo ma w nosie słane do firmy i rządu ostre protesty biskupów, firma cieszy się bowiem przede wszystkim z tego, że może pozostać wierna swoim wartościom, więc billboardów nie zdejmie do końca miesiąca.

 

Oczywiście jedynie ameba się chyba nie domyśli, że panu rzecznikowi wcale nie chodzi o wartości, a o to by o jego firmie gadali wszyscy, z polskimi dziennikarzami włącznie. Trick się udał, ale nowozelandzcy katolicy stają dziś przed zupełnie realnym, niełatwym wyborem. Płacić taniej za prąd, ale jednocześnie ze swojej kiesy finansować obraźliwe światpoglądowe ekscesy tudzież marketingowe sztuczki formalnie i treściowo na poziomie wczesnego przedszkola?

Reklama

 

Na tym przykładzie już dziś można teoretycznie przećwiczyć sobie sytuację: co ja bym zrobił, gdyby mój ulubiony osiedlowy sklepikarz wywiesił nagle między warzywami a nabiałem plakaty obwieszczające, że miłuje Janusza Palikota i jego światopoglądowe „hardkory”? Kupowałbym bym nadal u niego bułki, czy latał pół kilometra dalej? Nie chcę nawet myśleć, co będzie gdy na takie pomysły zaczną u nas wpadać przedsiębiorstwa użyteczności publicznej. Prąd prądem, ale jeśli ideologiczna szajba odbije jakiemuś artyście z oczyszczalni ścieków?

 

Reklama
Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę