Nasze projekty

Chłonna wola

Wolna wola jest jak ręcznik, którym możesz otrzeć twarz potrzebującemu, ale jeśli położysz go obok trującej substancji, nasiąknie nią i będzie narzędziem zbrodni.

Reklama

Przyłapałem się kiedyś na tym, że wolną wolę, w którą wyposażył mnie Stwórca (upodabniając tym samym do Siebie), patrzę zwykle tylko w jednym kontekście: człowiek przez wolną wolę sprowadził na świat grzech, główną jej funkcją winno być pilnowanie, bym następnym razem umiał być mądry przed szkodą.

 

Niedoinwestowana jest druga strona medalu: uświadamianie sobie, że milion razy dziennie mam, dzięki wolnej woli, szansę zrobić jakieś ekstra, ponadnormatywne dobro. Bo robienie dobra nie polega przecież wyłącznie na nie robieniu zła, na nie nabluzganiu, nie ukradzeniu, nie zabiciu, nie cudzołożeniu. Mogę minąć smutnego człowieka na ulicy, ale przecież MOGĘ się też do niego uśmiechnąć! Nie ciąży na mnie formalna odpowiedzialność za losy dajmy na to ofiar ukraińskiego, czy kongijskiego konfliktu, a mimo to „z własnej, nieprzymuszonej woli“, MOGĘ zrobić krok ponad standard, zainteresować się, jak można im pomóc. Właśnie to w wolnej woli jest dla mnie najbardziej fascynujące: że ona nie służy wyłącznie do praktycznej egzekucji pojęć „powinno się“, „nie powinno się“, ale że przy jej pomocy da się też robić to, co zrobić (tylko i aż) „można“!

Reklama

 

Chłonna wola

Wolna wola, która popsuła świat, może też go skutecznie leczyć, ratować. Pod warunkiem, że stosujący ją ludzie, wiedzą jak potężne, ale zarazem delikatne mają w ręku narzędzie.

Reklama

 

Napatrzyłem się właśnie w Rwandzie na skutki szalejącego tam dwadzieścia lat temu ludobójstwa. Memoriały pełne powykręcanych, zmumifikowanych zwłok. Tysiące piszczeli i czaszek. Ludzi, na zawsze już niepełnosprawnych, z pociętymi twarzami, odciętymi kończynami. Byłem w kościele, do którego przedstawiciele jednego z plemion zapędzili swoich sąsiadów z drugiego, wyjęli z muru cegły, a przez otwory wrzucili granaty. Takich kościołów jest w Rwandzie (kraju wielkości województwa mazowieckiego) mnóstwo.

 

Reklama

Kiedy słucha się relacji tych, co przeżyli tamte czasy, najbardziej porażające jest to, z jaką metodyczną precyzją ta rzeź byłą realizowana. Założone specjalnie w tym celu radio (Radio Tysiąca Wzgórz) nadawało precyzyjne komunikaty: tu jeszcze tylu do zabicia, jutro tam tylu innych. Ludzie umawiali się – OK, to jutro idziemy wyrżnąć w pień tych sąsiadów i ich dzieci, ale dziś jeszcze pożyczymy od nich coś do jedzenia i pobawimy się z ich dziećmi (a nierzadko o całej sytuacji uprzedzimy, oni i tak będą wiedzieli, że nie mają gdzie uciec). Jak to się jednak stało, że normalni, porządni, empatyczni, lubiący sąsiadów ludzie, bez żadnego afektu, bez żadnego nagłego bodźca po prostu szli do szopy, brali pałki maczety i szli wyłupywać matkom, ojcom i dzieciom oczy, odcinać uszy, ręce (by najpierw uszkodzić ich zmysły, upokorzyć i zniewolić ich dodatkowo przed i tak nieuchronną śmiercią)?

 

Chłonna wola

Przecież oni wszyscy mieli wolną wolę! Tak, ale jej właściwością jest jednak duża chłonność. Przepraszam za banał porównania – ona jest jak ręcznik, którym możesz otrzeć twarz potrzebującemu, ale jeśli położysz go obok trującej substancji, nasiąknie nią i będzie narzędziem zbrodni.

 

W raju ludzie nie byli przecież Bożymi kukiełkami, po prostu ich wolna wola była nasiąknięta Bożą obecnością. W świecie po grzechu na każdym kroku łapie z otoczenia zarówno woń raju jak i odorek zgnilizny. Po pierwsze należy trzymać ją więc w precyzyjnie kontrolowanej atmosferze. Po drugie – często kalibrować (a do tego mamy sporo narzędzi – kierownictwo duchowe, rachunek sumienia itd.) 

 

W Rwandzie, na pytanie: dlaczego ludzie zabijali, najczęściej słyszałem odpowiedź: bo inni też zabijali.  Nie chodziło nawet o emocjonalną reakcję tłumu, w którym jeden nakręca drugiego, ale o klimat w którym pozbawienie życia człowieka stało się akceptowaną normą, w którym oddychało się śmiercią. Jeśli siedzisz całe życie w papierosowym dymie, możesz mieć szczerą wolę, by być zdrowym, a i tak umrzesz na raka. Jeśli będziesz siedział wyłącznie wśród ludzi psioczących na wszystko i widzących wszędzie zagrożenia – żebyś nie wiem jak był silny, w końcu trafisz do psychiatry albo zrobisz sobie lub komuś krzywdę.

Chłonna wola

Wnioski? Jeśli chcesz robić dobro, musisz robić dobro (wspinacze powtarzają: żeby się wspinać, trzeba się wspinać), szukać towarzystwa dobrych ludzi, trzymać się po jasnej stronie mocy, nasiąkać optymizmem, patrzeć na każdy dzień jak na szansę, nie jak na ciąg pułapek.

 

Można sobie o tym przypominać choćby przy okazji przygotowywania się do spowiedzi, gdy dojdzie się do punktu „postanowienie poprawy“. Nie chodzi w nim  przecież o to, by postanawiać, że się nie zgrzeszy, ale że będzie się unikało okazji do grzechu. Pomyśl o tym twórczo – nie tylko stawiaj zasiek i zaciskaj powieki, twoja doba i twój umysł mają ograniczoną pojemność, jeśli napakujesz je dobrymi rzeczami, te ciągnące ku złu, po prostu się w nich nie zmieszczą.

 

I najważniejsza lekcja jaką ze swoich miniautorekolekcji nad wolną wolą wyniosłem – muszę się uczyć używać wolnej woli, do tego czego zrobić nie muszę. Nie tylko na zakupach odkrywać przyjemność jaka spotyka człowieka, gdy zanurza się w świecie rzeczy niekoniecznych, a możliwych.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę