Nasze projekty

Dobry donos nie jest zły!

Donosy noszą na sobie piętno podłości, dlatego człowiek przyzwoity, gdy słyszy, że powinien komukolwiek na kogokolwiek donieść, czuje się niewygodnie.

Reklama

Biorąc do ręki Biblię Tysiąclecia i czytając fragment Ewangelii św. Mateusza o upomnieniu braterskim natrafiamy na słowa, które budzą automatyczny opór. Otóż Pan Jezus pouczając swoich uczniów, jak mają wyglądać relacje w ich wspólnocie mówi:

„Gdy brat twój zgrzeszy <przeciw tobie>, idź i upomnij go w cztery oczy. (…) Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi!”.

Słysząc w tłumaczeniu Tysiąclatki słowa „donieś Kościołowi” możemy zobaczyć oczami wyobraźni szpiclów z czasów komunistycznych, którzy donosili do władz na swoich bliźnich. Czasami byli to tajni współpracownicy, czasami ludzie podlizujący się władzom, czasami tacy, którzy chcieli pognębić nielubianych sąsiadów czy kolegów.

Reklama

Takie praktyki w czasach stalinowskich mogły kończyć się dla poszkodowanych wieloletnim więzieniem, a nawet śmiercią, a w czasach małej stabilizacji dotkliwymi uciążliwościami. Donosy noszą na sobie piętno podłości, dlatego człowiek przyzwoity, gdy słyszy, że powinien komukolwiek na kogokolwiek donieść, czuje się niewygodnie.

Wierząc i wiedząc, że Pan Jezus nigdy nie namawia do zła, spróbuję na przekór historycznym skojarzeniom, zdjąć z tego fragmentu negatywne odium.

Warto na początku zauważyć, że w oryginalnym, greckim tekście Ewangelii nie ma słowa „donieś” i inne tłumaczenia Biblii oddają to słowo w języku polskim jako „powiedz”. Ktoś mógłby stwierdzić, że „donieś”, „powiedz”, „naskarż”, „poinformuj”, są to tylko odcieniami znaczeniowymi, a istota jest ta sama: mówienie o kimś źle osobom, które mają nad nim jakąś władzę.

Reklama

Dobry donos nie jest zły!

Sam stałem się adresatem takiego mówienia, gdy bracia wybrali mnie na swojego przeora, a co za tym idzie dostałem jakąś władzę w Kościele. Miałem wtedy okazję usłyszeć i przeczytać, co ludzie sądzą o kazaniach moich braci, o ich tekstach drukowanych, ich stylu duszpasterskim, a nawet o tym, jak spowiadają w konfesjonale. Dochodziło do mnie, co robią w wolnym czasie, z kim i jakie mają kontakty.

Zdarzyło mi się nawet przeczytać list do przeora pani, która skarżyła się na Pawła Kozackiego. Co ciekawe, to za co jedni chwalili któregoś z moich braci, inni go potępiali. Czasami dostawałem zwykłe paszkwile, a czasami dowiadywałem się o sprawach delikatnych, którymi ludzie dzielili się z prawdziwą troską. Musiałem zatem bardzo szybko nauczyć się selekcjonować i odróżniać informacje mające postać niewiele wartego donosu od tych, w których ktoś powierzał mi w zaufaniu informacje, licząc na pomoc.

Reklama

Paszkwile – Anonimy

Gdybym miał podać kryteria, to do pierwszej grupy zaliczyłbym wszelkiej maści anonimy, które zawierały prawie wyłącznie inwektywy.

Jeśli z listu/maila/telefonu dowiadywałem się, jak okropny jest ten czy tamten dominikanin, jeśli autor wypowiedzi zwracał się do mnie w sposób agresywny i nie znoszący sprzeciwu, odwołujący się do tego, co powszechnie wiadomo, jeśli czułem, że chodziło raczej o wykrzyczenie swoich emocji, oburzenia, gniewu, frustracji, jeśli ktoś oczekiwał, że będę zakazywał, karał lub potępić wyrzucałem list do kosza lub starałem się zapomnieć o rozmowie.

Troska o człowieka

Na drugim biegunie postawiłbym ludzi, którzy poruszali bolesny temat, będąc wobec niego bezradni. Czasem opowiadali, jak próbowali rozmawiać z moim współbratem, jak dzielili się problemem w gronie zaufanych znajomych, a nie znajdując rozwiązania przychodzili do mnie. Tacy ludzie często pytali, prosili o wyjaśnienie jakiejś kwestii, zakładali, że nie wszystko wiedzą. W ich przypadku można było mówić o odpowiedzialności, chęci zaradzenia złu, które dostrzegali, trosce o konkretnego człowieka, który zbłądził. Liczyli oni, że ktoś mający większe możliwości podejmowania decyzji i działań może zrobić coś, czego oni nie potrafili albo nie mogli. Zdarzało się niejednokrotnie, że ich interwencja przynosiła dobre owoce.

Jak widać z powyżej naszkicowanych sytuacji trudno wszystkie doniesienia Kościołowi wrzucić do jednego worka, bowiem intencje i sposób mówienia czy pisania bardzo się różnią.  

Ten, do kogo takie głosy docierają powinien zawsze brać słowa Pana Jezusa za kryterium, dzięki któremu będzie rozróżniał ziarno od plew: zapytać, czy informator zwrócił komuś uwagę w cztery oczy i wyczuć, czy rzeczywiście zależy mu na pozyskaniu brata.

A co najważniejsze, informacja powinna być dla jej adresata tylko impulsem, by zainteresować się sprawą lub człowiekiem, a dopiero po zapoznaniu się ze sytuacją odpowiedzialnie podjąć działanie lub go zaniechać.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę