Zawsze nieprzychylnie reagowałem na działania ewangelizacyjne, których priorytetem jest pokazanie, że oto my, katolicy, jesteśmy tacy sami jak Wy, niewierzący! Bo to nieprawda. Nie jesteśmy.
Pisałem niedawno o medialnych ekspertach od Kościoła, co to nie odróżniają suspensy od dyspensy, a standardowe działanie Watykanu odczytują jako wyraz rewolucji. Jak się okazuje, nie tylko głośne działania Stolicy Apostolskiej są przez nich tak nieudolnie monitorowane, ale również te najcichsze.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że mamy coraz większe trudności z rozumieniem idei zakazu. Pełzająca powszechnie moda na bezstresowość, ogólnodostępność i prawo do realizacji wszystkich pragnień nie pomaga w poprawieniu stanu rzeczy. Czy jednak system zakazów jest zły?
Ilekroć otwieram głowę, by uporządkować sobie ten temat, tylekroć dostrzegam w niej mętlik, feerię splątanych myśli i uczuć. Zrozumienie dla normalności i wyrozumiałość miesza mi się z naturalnym odruchem sprzeciwu.
Stara, prosta zasada mówi, że jeśli ktoś ma rację i wie, że ją ma – kłamać nie musi. Gdy delikwenta łapie się na oszustwie z całą pewnością można stwierdzić, że nie ma czystych intencji.
Na słowo ateizacja wypowiedziane w tonie serdecznym niczym poranne powitanie radiowca z zasady dostaję świerzbu i ataku alergii. Niewiele ono znaczy, ale paradoksalnie wiele może zepsuć. Póki jednak jego realizacja jest równie nieudolna jak dotychczas, śpię spokojnie.
Wczoraj, 21 sierpnia, byliśmy świadkami niecodziennej uroczystości. Jedne z najbardziej znanych relikwii chrześcijaństwa – dłoń św. Marii Magdaleny oraz Cząstka Krzyża Świętego po kilku dniach pielgrzymowania po całej Polsce dotarły do wrocławskiej prawosławnej katedry Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy.
Analizując objawienia maryjne można w nich dostrzec jedną szczególną cechę wspólną – Matka Boża zawsze wzywa do nawrócenia i modlitwy o pokój. Wojna w Jej orędziach jest karą, ostrzeżeniem, Bożym dopustem i efektem grzechu. Przyjrzyjmy się pokrótce maryjnej nauce o wojnie i pokoju.
16 lipca 1948 roku. Uroczysta, wielotysięczna procesja wyrusza z przygranicznych Tyszowic i przemierza polne drogi. Na jej czele kroczy rozpromieniony bp lubelski Stefan Wyszyński, późniejszy Prymas Polski. Tak do Nabroża wraca cudami słynący obraz Matki Boskiej Szkaplerznej.
To znany w świecie chrześcijańskim schemat: pogańskie miejsce, data zostają odarte z pierwotnego pustego kultu i zaadaptowane przez wiarę i kulturę katolicką. Chrystianizacja zawsze obalała fałszywych bogów razem z przedmiotami ich adoracji, często – dla wygody i łatwiejszej adaptacji – wypełniając powstałą pustkę chrześcijańskim sacrum.
Niedaleko kopca Krakusa na wzgórzu Lasoty znajduje się drobny, niepozorny kościółek pw. św. Benedykta. Mało kto wie, że to prawdopodobnie najstarsza świątynia w Krakowie. Ale nie tylko ten fakt czyni to miejsce wyjątkowym.