Pierwszy biskup Rzymu nie złożył rezygnacji nawet w obliczu śmierci (choć jak twierdził Henryk Sienkiewicz – rozważał to, uciekając), dziś papieże rezygnują z powodu kłopotów z entuzjazmem i chodzeniem – usłyszałem dziś od mojego średnio wierzącego znajomego.
Post był dla mnie przez lata zjawiskiem z gatunku czysto teoretycznych. Piękna, stara tradycja nie przepuszczana do dalszych rozważań przez dwa pytania.
Nie przepadam za kardynałem Sodano, ale tym razem zgadzam się z nim w całej rozciągłości – wiadomość o abdykacji papieża to grom z jasnego nieba.
A więc znów: rewolucja! Bunt mas pracujących od portów Wybrzeża po huty i walcownie Śląska! Obudzono wszystkie werble, odkurzono sztandary. Koledzy grzmią, że tu już nawet nie chodzi o tych, co żyją w związkach partnerskich i potrzebowaliby jakichś ułatwień, tu chodzi o wizerunek Polski, o kierunek w jakim zdąża, a zdąża ku mrocznej przepaści.
W samej instytucji donosu ukrywa się realna przemoc. Wchodzę na zastrzeżony przez Boga obszar wolności drugiego człowieka. Czy do końca moich dni nie będę miał dość pracy z samym sobą, za którego ponoszę odpowiedzialność w pierwszym rzędzie?
Prymas Kościoła, w którym w pełnych świątyniach ludzie spijają każde słowo z ust księdza, miał też być Prymasem w czasach, gdy – często ci sami ludzie – na Kościół pluli ile wlezie, a księży traktowali jak upierdliwych talibów.
Kato-latte W Korei Południowej ludność ma regularnego hysia na punkcie kawy. Kawiarnie (jest ich w kraju ponad dwadzieścia tysięcy) to podstawowa scena, na której odbywa się życie zwłaszcza młodszej części społeczeństwa (do czego nawiązuje choćby słynny ubiegłego lata hit "Gangnam Style", koreańskiego rapera Psy). Nie dziwią więc doniesienia agencji ucanews.com, o powołaniu w Korei […]
Na muzyce znam się mniej więcej tak, jak mój przyjaciel Marcin Prokop na tajemnicach różańca świętego (co nie przeszkadza mi katować go wzniosłością cytatów, jemu zaś – ewangelizować mnie głośno puszczanymi pieśniami Morriseya).
Do ostatniego pieniążka Sąd w szwajcarskim kantonie Glarus definitywnie zamknął właśnie sprawę morderstwa popełnionego w 1357 roku, które pociągnęło za sobą istotne konsekwencje dla miejscowej wspólnoty katolickiej. W rzeczonym roku niejaki Konrad Mueller brutalnie zakończył CV niejakiego Heinricha Stuckiego, po czym w ramach zadośćuczynienia wyposażył kościół w miejscowości Naefels w lampę, którą – wraz […]
Odejście o. Krzysztofowicza nie rozczarowuje mnie. Mi księża nie służą do tego, bym sobie nimi potwierdzał, że to, w co wierzę, ma sens.
Co to w ogóle znaczy – święto? Bo to jednak coś więcej niż totalny chillout po masakrycznym tygodniu. Nie będzie dobrego święta bez odpoczynku, ale święto to jednak też wyjście ze swojego barłogu, to otwarcie się na innych, na coś więcej, to włączenie się w tajemnicę, wystawienie się na nie nasze Światło.