Po raz kolejny przełożono termin wyborów prezydenckich w Somalii - kraju w północno-wschodniej Afryce, gdzie od lat toczy się wojna domowa. Mimo iż jest on mocno podzielony, potrzebuje wyboru władz, które służyłyby dobru wspólnemu – uważa administrator apostolski somalijskiej stolicy - Mogadiszu bp Giorgio Bertin OFM, będący jednocześnie ordynariuszem sąsiedniego Dżibuti.
W wywiadzie dla Radia Watykańskiego powiedział on, że przewidywania co do wyników wyborów nie powinny być ani zbyt katastroficzne, ani zbyt optymistyczne. Nieraz bowiem trzeba wybierać nie między tym, co dobre, a tym, co złe, ale po prostu między złem większym i mniejszym.
– Według mnie problem polega na tym, że w Somalii nie ma liderów, którzy naprawdę chcieliby służyć ludziom. A władza musi pamiętać, że powinna służyć przede wszystkim najbardziej potrzebującym, najbiedniejszym, a przecież milionom ludzi grozi głód – oświadczył biskup-franciszkanin, który 28 grudnia skończył 70 lat.
Zapewnił, że Kościół „musi ciągle być z tymi ludźmi, niosąc im nadzieję i modląc się”. Zaznaczył, że nadal prowadzone są „akcje humanitarne, zarówno kościelne, przez Caritas, jak i te, które prowadzi wiele innych organizacji”. – Nie możemy całkowicie tracić odwagi wobec pojawiającej się frustracji – dodał bp Bertin.
Wskazał przy okazji, że wspólnota międzynarodowa nie zawsze pomaga Somalijczykom dążyć do jedności. Różne państwa zaangażowane w tym kraju często kierują się własnymi interesami, które nie sprzyjają odbudowaniu tam stabilnej władzy państwowej.
Początkowo planowano, że wybory prezydenckie w Somalii odbędą się, zresztą po wieloletniej przerwie, 30 sierpnia, potem przekładano je kolejno na 30 października, 30 listopada i 28 grudnia, wreszcie ustalono, że wyborcy pójdą do urn 24 stycznia, ale i ten termin nie został dotychczas ostatecznie potwierdzony.
Przeczytaj również
(KAI/RV) / Mogadiszu