Nasze projekty

Wsiadaj Bracie! Autostopowe rekolekcje

A gdyby tak wysłać autostopem siedemdziesiąt dwie osoby w Europę mówiąc, że mają ten czas przeżyć jak rekolekcje? Dziwny pomysł. Na pewno mało rozsądny, a nawet powiedziałbym więcej: niebezpieczny i groźny. Dlaczego? Ponieważ ten rodzaj doświadczenia Bożej Opatrzności może nie tylko uzależnić, ale nawet zmienić życiowe plany.

Reklama

Tak było w przypadku autostopowych rekolekcji, które odbyły się zeszłym roku w Łodzi. Na początku jednak Bóg zaczął od Ewy, Tomka, Malwiny i Roberta.

 

Pedagog-inżynier, prawnik, studentka ostatniego roku Akademii Sztuk Pięknych i nauczyciel języka polskiego. Cztery osoby nie znające się wcześniej, mieszkające w różnych częściach Polski (Gdańsk, Bydgoszcz, Łódź, Tychy) niezależnie od siebie stwierdziły, że mają podobne pragnienia. Różniły ich: duchowość, życiowe doświadczenie, charakter, religijna formacja, jednak  to co  łączyło, okazało się silniejsze – Jezus Chrystus i autostopowa pasja odkrywania świata poprzez spotkania z ludźmi. 

Reklama

 

Od lat podróżowali już autostopem. Łącznie przejechali ponad sto tysięcy kilometrów przemierzając niemal całą Europę, część Azji, a nawet środkową Afrykę. W końcu ich drogi się skrzyżowały. Spotkali się, zaiskrzyło. Pojawiła się idea ewangelizacji poprzez autostop.

Kreatywność rodzi się podczas spontanicznych spotkań, w czasie przypadkowych rozmów. Spotykasz kogoś, pytasz, co robi, mówisz „to jest świetne” i już po chwili gotują się w tobie przeróżne pomysły. Tak było także tym razem.

Reklama

 

Lont został podpalony. Pozostała sprawa znalezienia księdza.

 

Reklama

Kiedy dziś o tym myślę stwierdzam, że Ewa znalazła chyba najgorszy z istniejących sposobów na to, żeby mnie zaprosić do poprowadzenia takich rekolekcji. Nie zadzwoniła wcześniej, nie wysłała maila, nie umówiła się. Po prostu wyszła na drogę i złapała transport z Torunia do Łodzi, a potem pojawiła się przed łódzkim klasztorem dominikanów na ulicy Zielonej. Przyjechała oczywiście autostopem.

 

Była niedziela. W tym czasie wracałem z mszy świętej, którą odprawiałem dla podopiecznych sióstr misjonarek miłości. Przeważnie zostaję tam dłużej, spowiadam, rozmawiam, lubię też posiedzieć samotnie w tamtejszej kaplicy. Wtedy wróciłem prosto do klasztoru. Przed drzwiami zobaczyłem opaloną i uśmiechniętą dziewczynę. Byłem trochę zmęczony i tylko marzyłem, żeby dziewczyna nie czekała na mnie. Niestety.

 

Ojciec Krzysztof Pałys?

Tak wyszło – próbuję uśmiechnąć się.

To świetnie, bo ja właśnie do Ojca…

Ale nie byliśmy umówieni? – zapytałem zupełnie nie kojarząc skąd moglibyśmy się znać.

Nie, nie byliśmy, szczerze mówiąc nawet nic o Ojcu nie wiem. Mogę jednak zająć teraz chwilkę czasu?

Proszę wejść – wydusiłem zdziwiony – Zaraz zrobię herbatę. Tak w ogóle miałaś dużo szczęścia, że się spotkaliśmy, przeważnie o tej porze nie ma mnie jeszcze w klasztorze.

Też się cieszę – odpowiedziała szybko.

A długo już tutaj czekasz?

Cztery minuty.

***

Obawiałem się kolejnej ewangelizacyjnej akcji. Do tego potrzeba solidnej formacji, na którą nie mieliśmy czasu. Nie znaliśmy także ludzi, którzy mieliby się zgłosić. Kto miałby za nich wziąć odpowiedzialność? Dodatkowo ewangelizacja w wydaniu autostopowym kojarzy się ludziom z nachalnym wchodzeniem z butami do czyjegoś samochodu, aby niemalże siłą przekonać kierowcę do Kościoła. To bardziej odpycha, niż przyciąga do Boga, który sam jest przecież źródłem wolności. Jezus pytał: „Czy chcesz?”

 

Przed Ewangelizacją musi iść najpierw pokora, świadomość, że to nie my nawracamy kogokolwiek, ale dokonuje tego Duch Święty. Nie idziemy też lepsi do gorszych, ale jak osoby, które otrzymały niezasłużoną łaskę wiary – tym dobrem chcemy się podzielić. Najpierw jednak o nawrócenie należy prosić dla siebie, reszty dokonać ma Pan.

 

Czasem tą „resztą” jest uszanowanie poglądów rozmówcy i dyskretna modlitwa w jego intencji. Nie jest to łatwe gdy zdarzy nam się zagorzały antyklerykał, ale może właśnie wtedy sprawdza się nasza wierność Ewangelii, aby życzyć dobrze tym, którzy życzą nam źle.

 

Jest jeszcze jedna rzecz. Nie można mówić komukolwiek o Chrystusie jeśli wcześniej tylko się o nim słyszało.

Wsiadaj Bracie! Autostopowe rekolekcje
Książeczka dla uczestników rekolekcji

Ktoś, kto nie wie czym jest wyzwolenie z grzechu, czym jest poczucie sensu płynące od Boga („wszystko jest na właściwym miejscu”) i niezwykła wolność wynikająca z tego, nie będzie w stanie opowiedzieć o Dobrej Nowinie.

 

Rozmawialiśmy więc o pomyśle ewangelizacji, szukając właściwej formuły.  Na początku zastanowiliśmy się w jaki sposób każdy z nas spotyka Pana Boga. Okazało się, że są to cztery miejsca: sakramenty, Pismo Święte, ludzie i wydarzenia. Duszpasterska inicjatywa powinna więc zawierać w sobie wszystkie te elementy.

 

Musiała być jeszcze prosta, niemęcząca forma łącząca życiowe pasje z radością przeżywania wiary. Miała być nieskomplikowana niczym gry video z początku lat 90-tych. Nigdy nie dołączano do nich instrukcji i musiały być na tyle przystępne, by poradził sobie z nimi nierozgarnięty drugoklasista. Całość instrukcji sprowadzała się do: „1. Wrzuć monetę. 2. Uważaj na snajperów".

 

Minimalizm i prostota to wartość nie tylko duchowa, a autostop jest tego dobrą szkołą. Nauka „mistyki codzienności”, fascynującego odkrywania bez ilu rzeczy człowiek może być doskonale szczęśliwy, odkopywanie pokładów wdzięczności za najdrobniejsze gesty dobroci, rozmowy z ludźmi, których w swoim środowisku nigdy by się nie  spotkało.

Z tego wszystkiego rodzi się także dystans do spraw i problemów, które często okazują się nie takie wielkie.

 

Lubię określenie, że długie podróże autostopowe są przyśpieszoną szkołą życia. 

 

W takich podróżach każda nowa sytuacja może być trampoliną do doświadczenia Ewangelii w praktyce. Nieznane wcześniej sytuacje są lustrem w którym możemy obserwować samych siebie, praktyką rezygnowania z własnego egoizmu, pretensjonalnego: „ja chcę”, „ma być po mojemu”, „należy mi się”. To moment na rezygnowanie z siebie, z wcześniej ustalonych planów, ale nie po to by stracić lecz zyskać.

 

W podróży, w której należy zrezygnować z nadmiaru rzeczy i uporządkowanego rytmu dnia,  szybko okazuje się, jak niewiele potrzeba, aby każdy dzień wyjątkowo smakował. To także możliwość poznania wspólnoty samego Kościoła z zupełnie innej strony.

 

 

Szukaliśmy formuły, w której człowiek mógłby  tego wszystkiego spróbować. Miała to być propozycja dla ludzi, którzy otoczeni nadmiarem słów, znudzeni są już kolejną katechezą o Bogu, czytaniem mądrych książek lub interesujących aforyzmów na temat wiary. Oni już nawet nie chcą oglądać świata, ale chcieliby go w końcu doświadczyć. Autostopowe rekolekcje niespodziewanie okazały się ideą, która nas wszystkich połączyła.

 

Nastąpił wybuch.

  • Miśka i Tomek
  • Powrót - gdzie kto był?
  • Świadectwo

***

 

Dziś wygłoszonych świadectw nikt nie jest w stanie już zliczyć. Uczestnicy rekolekcji objechali całą Polskę, dotarli także do Wenecji, Czech, Austrii, Niemiec, Francji, Anglii oraz na Litwę. Bywały noclegi na benzynowych stacjach, innym razem otrzymywali cały dom, wraz z jedzeniem i kluczami – w tym czasie właściciel pojechał do swojej teściowej „aby nie przeszkadzać”. Mieliśmy sytuacje, gdy niemieccy anarchiści zabrali 9 osób swoim busem z Pragi do Berlina, a potem zaprosili ich na „domówkę”. Byli mocno zaskoczeni, kiedy okazało się, że tacy „normalni ludzie” są praktykującymi katolikami. Skończyło się rozmowami do rana o wierze, wolności, Kościele i religii. Przykładów można by mnożyć, sami zresztą opowiadają o tym będąc zapraszanym na spotkania do szkół, uczelni wyższych, akademickich duszpasterstw, rozgłośni radiowych, prasy, na parafie czy dyskusyjne panele.

 

Kilka dni temu przyszeł list od Ani. Pisze w nim, że właśnie tamten czas pomógł jej rozeznać życiowe powołanie. Dzisiaj jest szczęśliwą osobą w zakonnym zgromadzeniu, podobnie jak Gosia i Ewa. Na tym pewnie nie koniec, kilku „pięknostopowiczów” rozważa podobne warianty.

 

W maju Karolina z Rafałem zawarli związek małżeński, a Tomek z Miśką pobiorą się końcem czerwca. Są także inne pary oraz dziesiątki osób, które dały poruszające świadectwa osobistego doświadczenia Pana Boga.

 

Rekolekcyjny czas wciąż „pracuje”, co pewnie jest dowodem, że nie to nie był do końca nasz pomysł. Pół roku temu powstało stowarzyszenie „Piękne Stopy” zbierające grupę autostopowych fascynatów, którzy swoje podróżowanie chcą przeżywać z Chrystusem. I oni teraz zarażają innych.

***

 

Są takie momenty, kiedy niewiedza uskrzydla i wiem, że w ustach dominikanina brzmi to niczym herezja. Jak teraz o tym wszystkim myślę, uważam, że to właśnie ona nas uratowała. Mogliśmy to zrobić, ponieważ nikt z nas nie przypuszczał, że się nie da.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę