Nasze projekty

Urszula Napierska. Hafciarka z falowca

Z pozoru całkiem zwyczajna ale było w niej coś, czym przyciągała setki ludzi. Była ukrytym świadkiem szóstej rany Jezusa

Reklama

Zdjęcie nad tytułem: po lewej stronie Urszula Napierska z własnoręcznie wykonaną stułą, darem który wręczała kapłanom z różnych okazji; Po prawej stronie Urszula Napierska z Pauliną Gradolewską i Karolem Handzlem oraz Małgorzatą Handzel (w tle)

Zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Wydawnictwa Apostolicum


Niepełnosprawna hafciarka z falowca w Nowym Porcie, ograniczona ubóstwem i chorobą. Wykonywała ornaty i paramenty liturgiczne, była dobrą i życzliwą sąsiadką, pobożną parafianką. Ale było w niej coś, czym przyciągała setki ludzi, w tym wielu księży, którzy przychodzili żeby z nią rozmawiać. Prosili o modlitwę i rady w trudnych sprawach, pytali o Boga, bo czuli, że kryła w sobie tajemnicę.

Reklama

Samotność i choroba były najbardziej dotkliwym cierpieniem Urszuli Napierskiej od najmłodszych lat. Mówiła o sobie, że była niechciana, choć nie przez rodziców, a starsze siostry. Była jedenastym dzieckiem Julii i Jana, wysoko wykwalifikowanego robotnika tartaku w Góralach, niewielkiej wioski położonej niedaleko Grudziądza. „Nie byłam przyjęta z radością i nie zaakceptowały mnie moje siostry” – wspominała, więc gorycz odrzucenia towarzyszyła jej od samego początku. W domu rodziców czuła się bezpiecznie, ale gdy wybuchła wojna, a miała wówczas siedem lat, nie zaznała spokoju. Braci wywieźli Niemcy na przymusowe roboty i nikt z nich nie wrócił. Przeżył tylko jeden, ale został na obczyźnie. Z siostrami, które nie wybaczyły jej, że istnieje, nie utrzymywała kontaktu. Ojca wywieźli nie wiadomo gdzie Rosjanie, gdy Armia Radziecka wkroczyła do Polski i wszelki ślad po nim zaginął.

Reklama
urszula-napierska2
W mieszkaniu s. Urszuli Napierskiej przy ul. Wyzwolenia 51a/19 w Nowym Porcie w Gdańsku | fot. Wydawnictwo Apostolicum

Zostały same z matką w mieszkaniu służbowym. Po jej śmierci Urszula musiała go opuścić. Zaczęło się jej bezdomne życie, które trwało wiele lat. Jedyny „posag”, jaki miała, to kołdra, wyniesiona przez przezorną sąsiadkę, która przewidziała, że padnie łupem sióstr, przybyłych na pogrzeb matki. Zamieszkała w pobliskim lesie, ale gdy zaczęły się jesienne chłody, poszukała schronienia u jednej z sióstr. Po dwóch tygodniach musiała opuścić jej dom i błąkała się po pustostanach, całe dnie siedziała na skwerach Grudziądza. Ponieważ od dziecka chorowała na osteoporozę, ciągle trafiała do szpitali. Bolesne operacje miały swoją dobrą stronę – miała wówczas dach nad głową i regularne posiłki.

Reklama

Opatrzność nad nią czuwała: któregoś dnia spotkała w pociągu matkę Rufinę, przełożoną generalną Zgromadzenia Sióstr Pasterek, która zaprosiła ją do położonego o siedem kilometrów od jej rodzinnej wioski Jabłonowa Pomorskiego.

urszula-napierska4
Sztandar wykonany dla francuskiej parafii. Obok s. Urszuli Napierskiej stoi Matka Róża Kozera | fot. Wydawnictwo Apostolicum

Urszula nadrobiła tam braki w wykształceniu, choć do końca życia pisanie sprawiało jej trudność. W klasztorze nauczyła się prac gospodarczych, gotowania, ale przede wszystkim sztuki haftu liturgicznego. Okazała się nie tylko znakomitą kucharką, ale utalentowaną artystką. Miała wiele talentów: była wybitnie inteligentna, szybko się uczyła, była towarzyska i wesoła. I miała jedną tajemnicę: w piątki na dłoniach, stopach, czole i boku otwierały się krwawiące rany. W ten dzień ukrywała się w izolatce, a przełożone zachowały się wzorowo wobec tych i wielu innych niezwykłych wydarzeń, takich jak jej nagłe zniknięcia, po czym znajdowały ją skrępowaną nićmi lub okaleczoną. Ktoś na nią napadał, bił, krępował. Urszula mówiła o nim „Popielaty”. Pasterki dbały o dyskrecję, nie robiły sensacji. I wysłały ją na badania do instytutu w Gdańsku, żeby ustalić, jaka jest przyczyna tych zjawisk. Lekarz, który badał wcześniej mistyczkę Teresę Neumann, stwierdził, że jest zupełnie zdrowa.

Choć tego pragnęła, nie została przyjęta do nowicjatu pasterek. Zgłosiła się do klarysek w Bydgoszczy, ale i tu nie została długo, bo wydalono ją, prawdopodobnie z powodu choroby, przed ślubami wieczystymi. Znowu była bezdomna, a jej jedynym majątkiem były tym razem krosna hafciarki, z którymi nigdy się nie rozstawała.

Kolejnym adresem bezdomnej kobiety był Gdańsk. Pracowała tu jako opiekunka starszej pani o nieznośnym charakterze, opiekowała się dziećmi, była zakrystianką. Wciąż haftowała.

Opatrzność znowu zatroszczyła się o Urszulę. Spotkała w kościele Wandę, starszą od siebie parafiankę i zamieszkała u niej. Zaś w wieku pięćdziesięciu jeden lat otrzymała wreszcie własny kąt, trzydzieści siedem metrów w falowcu – gigancie w Nowym Porcie. Haftowała, pracowała, modliła się. Wiodła zwyczajne życie, a jednak ludzie czuli, że była inna, że była w niej tajemnica.

Niewielki notes z notatkami, prowadzonymi zapewne w szpitalu w Grudziądzu, wyjaśnia, na czym polegała. Trudno ustalać daty, ale można przypuszczać, że we wczesnej młodości Urszula rozmawiała z Panem Jezusem. A On prosił ją żeby ofiarowała swoje cierpienia za kapłanów. Wszystkich, ale zwłaszcza tych, którzy „zadają boleść Jego Sercu”. Mówił jej także o jej grzeszności i że wcale nie jest lepsza od innych. „Wybrałem Ciebie, byś dała poznać wartość zasług mojej świętej Męki dla wszystkich z otoczenia. Ale chcę, abyś od wszystkich była poniżana i opuszczona, zapomniana i zawsze ukryta”. Jej służba miała wynagradzać świętokradztwa, jej serce miało być złączone z Jego Męką. „Chcę, żebyś mi wynagradzała w każdej chwili za wszystkie świętokradztwa popełniane każdego dnia. Jeszcze za obojętność tych dusz poświęconych, które Mnie tak ciężko obrażają i nie doceniają łaski powołania, które im dałem”. Mówił do niej „Kwiatuszku”, chciał, by żyła w nieustannym skupieniu. „Nie jesteś z tego świata. Moja oblubienica powinna być sercem”.

urszula-napierska3
Matka Róża Kozera w trakcie odwiedzin u chorej s. Urszuli Napierskiej w październiku 2001 roku | fot. Wydawnictwo Apostolicum

Ludzie, którzy ją znali opowiadają, że gdy ktoś ją poznał, musiał wrócić. A ona udzielała rad, uczyła modlitwy, opowiadała o Bogu. Pozbawiona rodziny stworzyła dużą rodzinę dobrych ludzi, którzy się o siebie i o nią troszczyli. Odwdzięczali się z całego serca, robili zakupy, wozili własnymi samochodami, gdy miała coś do załatwienia, zapraszali na święta. Modliła się za wszystkich, oplatała ich nićmi solidarności, ale szczególnie za księży. Wielu z nich poznawała, gdy składali zamówienia. Miała co ofiarować w ich intencji – oprócz ubóstwa także cierpienia fizyczne, gdyż jej choroba postępowała. Chodziła o kulach, później została przykuta do wózka inwalidzkiego. Była całkowicie zależna od otoczenia, ale do ostatnich chwil życia haftowała, bo miała znakomity wzrok i sprawne ręce.

Pod koniec życia wyznała, że prosiła Jezusa o jedno – umrzeć jako zakonnica. Na terenie jej parafii mieszkały siostry ze Zgromadzenia Córek Maryi Niepokalanej, które założyła Ludwika Gąsiorowska dzięki inspiracji bł. Honorata Koźmińskiego. Charyzmatem wspólnoty jest modlitwa wynagradzająca za ludzkie grzechy, pomoc mieszkańcom miast żeby odnajdywali i wracali do Boga przez wstawiennictwo Maryi. Siostra Urszula złożyła śluby w Zgromadzeniu. Zmarła 3 listopada 2001 roku. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył metropolita gdański arcybiskup Tadeusz Gocłowski, uczestniczyło w nim tysiące osób, jej grób w kwaterze Zgromadzenia jest stale nawiedzany. Współsiostry ze Zgromadzenia przygotowują już proces informacyjny.

Siostra Urszula często mówiła przyjaciołom o szóstej, ukrytej ranie Pana Jezusa – na barku, poranionym przez belkę krzyża. Twierdziła, że przez tę ranę człowiek może otrzymać wiele łask. Ona modliła się szczególnie za księży. Była ukrytym świadkiem Szóstej Rany.

Książka „Życie ofiarowane kapłanom. O siostrze Urszuli Napierskiej” autorstwa Aliny Petrowej Wasilewicz ukazała się nakładem Wydawnictwa Apostolicum.

 

Siostra Urszula Napierska, bohaterka tej książki, przez całe życie pragnęła być osobą Bogu poświęconą – zawierzyć się przez konsekrację zakonną. U schyłku ziemskiej drogi poznała wspólnotę sióstr i złożyła śluby w Zgromadzeniu Córek Maryi Niepokalanej.

Swoim życiem, cierpieniem i codzienną posługą dla wszystkich, którzy ją poznali, zapisała piękną kartę świętości w zawierzeniu Bogu przez ręce Maryi.

 

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę