„Sprawiedliwy” i „grzesznik” w świątyni
„Dwóch ludzi przyszło do świątyni, aby się modlić – faryzeusz i celnik”, tak zaczyna swoją przypowieść Jezus (Łk 18,10). Dwójka sugeruje, że będzie chodziło o porównanie: jedna z postaci zostanie postawiona za przykład pozytywny, druga za negatywny. Na postać pozytywną z natury bardziej nadaje się faryzeusz. Ta grupa stanowiła wzór, autorytet moralny i społeczny dla Żydów czasów Jezusa. Kochali Prawo, nakładali na siebie zobowiązania większe niż kapłani świątynni, przygotowywali Izraela na przyjście Mesjasza. Nasz faryzeusz zachowuje posty i daje dziesięcinę z wszystkiego co nabywa – to daleko więcej niż wymagała Tora (Łk 18,11-12). Obok niego staje celnik – ucieleśnienie grzechu, zdzierca dorabiający się na kradzieży, współpracownik rzymskiego okupanta, potępiony za życia, bo, według rabinów, nie był w stanie zadośćuczynić popełnionemu złu. A jednak to on nie faryzeusz wychodzi z tej świątyni usprawiedliwiony (Łk 18,14).
Czy problem tkwi w modlitwie?
Przeczytaj również
W czym tkwi sedno sądu, który wydaje o nich Bóg? Dlaczego usprawiedliwia On grzesznika, a sprawiedliwego czyni grzesznym? Czy przyczyna tkwi w modlitwie, jaką obaj zanoszą do Boga? Czy faryzeusz modli się źle, czy mówi przed Bogiem nieprawdę? Absolutnie nie. Jak wielu podobnych mu musiał ściśle zachowywać Prawo. Jak inni faryzeusze czyni z tego powód do chluby przed Bogiem, ale jest to chluba w pełni uzasadniona. Ostatecznie bowiem dziękuje samemu Bogu, który dał mu siłę do bycia sprawiedliwym: „dziękuję ci za to, że nie jestem jak inni…” (Łk 18,10). To dzięki Panu faryzeusz był w stanie przestrzegać najdrobniejszych przepisów Prawa.
Więc może niepotrzebnie gardził innymi? Na pewno, ale przypomnijmy, że Psalmy znają modlitwy, w których wychwala się tych, którzy nie zasiadają w zgromadzeniu bezbożnych i nie jadają ich potraw (Ps 1). Jasne odseparowanie się od grzeszników stoi u fundamentów Prawa Izraela. Zatem modlitwie faryzeusza niczego nie brakuje. Niektórzy interpretują jeszcze greckie wyrażenie prosēucheto pros heauton („tak w duszy się modlił”, 18,10) dosłownie jako „modlił się do samego siebie”, dowodząc, że egoistyczna modlitwa faryzeusza nie miała szansy wzbić się ku Bogu, nie opuściła jego serca. To naciągana interpretacja. Nic nie stoi na przeszkodzie, by potraktować modlitwę faryzeusza jako modlitwę serca, jak w wielu innych miejscach Biblii. Na czym więc polega problem?
Usprawiedliwienie
Modlitwa faryzeusza może się wybronić, ale on sam już nie. Wyrok Jezusa na końcu tej przypowieści jest nieubłagany i wprowadza nowe pojęcie – „usprawiedliwienie”. Faryzeusz „nie został usprawiedliwiony” (ou dedikaiōmenos – greckie perfektum z ważnymi konsekwencjami dla jego codziennego życia). Bagatela, pomyśli ktoś – po prostu Bóg nie uznał sprawiedliwym jego myślenia i jego postawy wobec innych, bo przecież sam faryzeusz jest sprawiedliwy. Czy rzeczywiście jest sprawiedliwy?
Kiedy w Łukasza pojawia się to słowo, nie chodzi tylko o kwalifikacje moralną ludzkich czynów – postąpiłeś niesprawiedliwie. Usprawiedliwiony przez Boga znaczy tyle, co uratowany przed sądem i śmiertelną odpowiedzialnością za swoje grzechy, uratowany od śmierci (Łk 16,15; Dz 13,38.39). Faryzeusz odchodzi obarczony swoimi grzechami, usprawiedliwienie przeszło obok niego. Jeśli w ten sam sposób powtarzałby swoje modlitwy do końca życia, z ustami pełnymi Psalmów zszedłby prosto do piekła.
Modlitwa – moment sądu
Są takie chwile, kiedy nawet modlitwa nie pomaga, staje się pustym dźwiękiem, który nikomu nie pomoże. Są takie chwile, kiedy nawet trwając na modlitwie zamykamy sobie wejście do Królestwa Niebieskiego. Kiedy tak się dzieje? Przypowieść Jezusa wymienia dwa zagrożenia:
Po pierwsze, wtedy, kiedy gardzimy innymi. Czas przypomnieć sobie wstęp przypowieści opowiedzianej tym, „którzy innymi gardzili” (Łk 18,9). Jezus stawia zawsze bardzo radykalnie kwestię miłości bliźniego – bez niej nie ma zbawienia. Bóg nie usprawiedliwi tych, którzy nie są zdolni kochać innych i nie przebaczają im. Sprawiedliwość w Biblii ma charakter relacyjny: mierzy się relacją z Bogiem i moją relacją z drugim.
Po drugie, i tu dochodzimy do sedna, ta przypowieść opowiedziana jest tym, „którzy ufali sobie, że są sprawiedliwi” (18,9). Jezus adresuje swoją przypowieść do tych, którzy uważają, że mogą się usprawiedliwić, pozbyć się grzechu własnym wysiłkiem, ascezą, cudownym planem – bojąc się, czy nie chcąc oddać swego życia w ręce Boże. Faryzeusz w swej modlitwie nie zostawił miejsca dla Boga, który mógł go zbawić od grzechu. Nie chciał stanąć przed swoim Bogiem jako grzesznik i dlatego nie został usprawiedliwiony.
Przypowieść o faryzeuszu i celniku to zatem przypowieść o rzeczach ostatecznych: życiu i śmierci, o zbawieniu i potępieniu, o być lub nie być, które decyduje się wraz naszym upływającym ziemskim czasem. To przypowieść o niebie, które otwiera się przede mną, kiedy się modlę, kiedy rezygnuję z mojej ułomnej ludzkiej sprawiedliwości, a przyjmuję Bożą sprawiedliwość, w Jezusie.
W kolejnym odcinku o tym, czy szczęście na ziemi wyklucza szczęście w niebie, czyli Przypowieść o bogaczu i Łazarzu
Z cyklu „Przypowieści – Jezusowy styl” polecamy również:
Przypowieści – Jezusowy styl. Miłosierny Ojciec i jego synowie (Łk 15,11-32)
Przypowieści – Jezusowy styl. Faryzeusz i celnik (Łk 18,9-14)
Przypowieści – Jezusowy styl. Bogacz i Łazarz (Łk 16,19-31)