Nasze projekty

Maryja wydobywa z nas to, co najlepsze

Wiele osób błędnie kojarzy maryjność z sentymentalną, łzawo-cukierkowatą dewocyjnością. Tymczasem nie jest to pobożność dla mięczaków, lecz dla twardzieli.

Reklama

Maryja reprezentuje sobą wszystko, co jest w kobiecie najlepsze. Jako dziewica emanuje czystością, niewinnością, delikatnością i wdziękiem, jako matka troskliwą czułością, dobrocią i po prostu – miłością. Widać to nie tylko w przekazach i objawieniach na Jej temat, lecz nawet w artystycznych wyobrażeniach. Gdy zestawimy ikony lub figury Madonny z wizerunkami lub posągami różnych kobiecych wcieleń bóstwa w innych religiach, to zauważamy, że tamte mają w sobie coś niepokojącego, nieprzewidywalnego, przyciągająco-odpychającego. W odróżnieniu od nich z obrazów lub rzeźb Maryi bije wręcz spokój i bezpieczeństwo.

Częste przebywanie z kimś sprawia, iż zmieniamy się pod jego wpływem i niekiedy, nawet bezwiednie, przejmujemy pewne jego gesty, zwyczaje, cechy. Bliskie relacje z Maryją wydobywają to, co najlepsze w kobietach, ale także to, co najlepsze w mężczyznach. W tych ostatnich ujawnia się rycerskość, wierność, oddanie, poświęcenie.

Wiele osób błędnie kojarzy maryjność z sentymentalną, łzawo-cukierkowatą dewocyjnością. Tymczasem nie jest to pobożność dla mięczaków, lecz dla twardzieli, o czym przekonują postaci tak wielkich czcicieli Maryi, jak św. Maksymilian Kolbe, św. Jan Paweł II czy Stefan Wyszyński. Ten ostatni do panów, którzy zachowywali dystans wobec Matki Bożej, zwracał się w następujących słowach: „Jeżeli my, stuprocentowi mężczyźni, boimy się zginać kolana za mocno przed Niewiastą, to miejmy pretensje do Pana Boga. To On nas tak „urządził!”. Ale urządził tak i swojego Syna, Słowo Przedwieczne. Urządził tak każdego z Was, boście się narodzili nie w gnieździe orłów, ale w łonie swych matek. Wszystkich nas tak urządził!”.

Reklama

Maryja w oczach mężczyzny

Odwiedziłem wiele sanktuariów maryjnych na świecie (Fatima, Guadalupe, Saragossa czy La Salette) i wszędzie widziałem przykłady głębokich żarliwych próśb o modlitwę do Matki Bożej, jak i prostego ufnego zawierzenia Jej swych problemów. Nie dostrzegłem natomiast nigdzie przykładów tego, przed czym przestrzegają krytycy maryjności, czyli ubóstwienia Najświętszej Panienki kosztem Trójcy Świętej.

Jeśli przeanalizujemy treść objawień maryjnych, to zauważymy, jak poważnie traktuje nas Matka Boża. Widać to szczególnie na przykładzie La Salette, gdzie objawienia Maryi były niezwykłe z powodu swej zwykłości. Madonna, która pojawiła się przed parą francuskich dzieci w 1846 roku, nie miała im do przekazania żadnego komunikatu o  nadzwyczajnej doniosłości. Nie objawiała prawd dogmatycznych, jak w Lourdes, ani nie zapowiadała zdarzeń z przyszłości świata, jak w Fatimie. Opowiadała o sprawach powszednich, o wydarzeniach, jakie często miały miejsce w najbliższej okolicy: o tym, że mieszkańcy nie przestrzegają postu i drwią z religii, że rolnicy pracują w niedzielę zamiast świętować, że woźnice klnąc wplatają w przekleństwa imię Boże. Można więc powiedzieć, że Maryja swoim objawieniem weszła w konkretną, ludzką codzienność. Pokazała też, że właśnie od tego, w jaki sposób będziemy wypełniać ową codzienność, zależeć będzie nasza przyszłość: życie wieczne lub potępienie.

Reklama

Wiara nie jest bowiem ideą ani uczuciem, ale jest przede wszystkim relacją zawierzenia i miłości. Nie przejawia się w abstrakcyjnych dociekaniach ani w porywach wzruszenia, ale w konkretnych czynach i postawach. „Wiara bez uczynków jest martwa”, pisał św. Jakub. W La Salette Matka Boża pokazała okolicznym mieszkańcom, jak ich własne uczynki świadczą o ich wierze. W tej perspektywie nie ma miejsca na rozdwojenie: że jestem co prawda katolikiem w niedzielę podczas mszy, ale kiedy w dniu roboczym przekraczam próg fabryki, biura czy urzędu zostawiam swój katolicyzm przed drzwiami.

Michał Anioł pisał kiedyś: „Nie lekceważcie drobnostek, ponieważ od drobnostek zależy doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką”. Podobnie Maryja w La Salette: zwraca uwagę na czyny, które wielu wydają się nieistotnymi drobiazgami, nie znaczącymi nic z perspektywy wiary. Tymczasem Matka Boża uznała, że są to tak poważne sprawy, iż wymagają Jej pojawienia się na alpejskim wzgórzu i ostrzeżenia ludzi. W dodatku ukazała się dzieciom zapłakana i zbolała postępkami okolicznych mieszkańców. Pokazała, że ich grzechy nie są łamaniem kodeksów czy naruszaniem norm, lecz przede wszystkim ranami zadawanymi Jej Synowi, a także kaleczeniem samych siebie.

Objawiła się w La Salette nie tylko jako Matka Boża, ale także jako nasza Matka, płacząc nad losem ludzi, a zarazem dając im nadzieję.

Reklama

Maryja bowiem – podobnie jak w innych objawieniach – wezwała do modlitwy, a więc do rozmawiania z Bogiem, nawiązania z Nim osobistej relacji. Tylko ta właśnie więź może stać się początkiem przemiany życia, wypełnienia go wiarą, nadzieją i miłością. Objawienia maryjne pozostają więc wielkim wezwaniem do nawrócenia, a to do dziś nie traci swej aktualności.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę