Nasze projekty

Nowe badania: Facebook może być szkodliwy!

Po tygodniowym powstrzymaniu się od korzystania z Facebooka poprawia się satysfakcja z życia oraz poziom pozytywnych emocji. Tak wynika z najnowszych badań

Reklama

Forbes zwrócił właśnie uwagę na wyniki badań zespołu socjologów i cyberpsychologów z uniwersytetu w Kopenhadze poświęcone dobrostanowi użytkowników Facebooka po tym, jak przez tydzień powstrzymali się od korzystania z tego najpopularniejszego narzędzia społecznościowego. Okazało się, że po tygodniowym powstrzymaniu się od korzystania z FB, wśród badanych znacząco poprawiła się satysfakcja z życia oraz poziom pozytywnych emocji. Co ciekawe, dotyczyło to przede wszystkim kilku grup użytkowników.

Po pierwsze, największy wzrost satysfakcji życiowej oraz polepszenie stanu emocjonalnego należał do grona tzw. heavy users, czyli najczęściej korzystających z Facebooka. Jeśli użytkownicy korzystali z niego przeciętnie, to także wzrost satysfakcji i pozytywnych emocji był przeciętny.

Reklama

Po drugie, podwyższenie dobrostanu w największym stopniu dotyczyło pasywnych użytkowników, czyli spędzających czas wyłącznie na przeglądaniu i czytaniu wpisów innych osób.

Po trzecie, duży wzrost pozytywnych efektów dotyczył osób, które przed badaniem odczuwały największą zazdrość wobec innych użytkowników FB.

Reklama

Uzależniająca technologia

Wyniki badań mają swoje ograniczenia. Choćby takie, że nie wiemy, na ile wzrost tego dobrostanu użytkowników jest trwały. Niemniej, badanie wpisuje się w nurt zainteresowania wpływem nowych technologii na życie społeczne. Z innych badań wiemy także, jak silna występuje korelacja używania Facebooka z występowaniem depresji oraz jednym z jej silnych wzmacniaczy, jakim jest porównywanie siebie z innymi i poczucie niskiej samooceny.

Reklama

Facebook girl on couch

Formalne wydzielenie nowej kategorii zaburzeń, polegającej na uzależnieniu od technologii jest tylko kwestią czasu

Bohdan Woronowicz, najbardziej znany w Polsce psychiatra i twórca systemu terapii uzależnień, nie ma wątpliwości, że formalne wydzielenie nowej kategorii zaburzeń, polegającej na uzależnieniu od technologii jest tylko kwestią czasu.

Przypomnę, że o uzależnieniu mówimy wtedy, kiedy  występuje u nas silna potrzeba lub poczucie przymusu wykonywania danej czynności, mamy trudności w kontrolowaniu jej pod względem długości trwania, powstrzymywania się od niej, przy próbie przerwania odczuwamy silny dyskomfort i chęć jak najszybszego powrotu do niej, zaniedbujemy inne przyjemności i zainteresowania, i mimo świadomości szkód wyrządzanych w naszym życiu, wciąż nie chcemy zmniejszać naszego zaangażowania w daną czynność. Ten opis dotyczy wszystkich tak zwanych uzależnień behawioralnych, czyli nawykowych zaburzeń zachowań.

Stres informacyjny

Stres informacyjny występuje wskutek nadmiarowej informacji z wielu źródeł i o dużej szybkości

Psycholodzy opisują dzisiaj nowy rodzaj stresu nazywany stresem informacyjnym (prof. Maria Ledzińska). Występuje on wskutek nadmiarowej – w stosunku do możliwości przetworzenia przez człowieka – informacji z wielu źródeł i o dużej szybkości. Brak możliwości jej zintegrowania powoduje duży dyskomfort, rozdrażnienie, poczucie nieporządku i chaosu. Amerykańskie badania pokazują, że uczniowie będący heavy users komunikatorów SMS, gorzej radzą sobie ze stresem w szkole, mniej śpią i są bardziej zmęczeni. Takich badań wskazujących na konsekwencje niewłaściwego korzystania z urządzeń i technologii informacyjnych jest znacznie więcej.

Nadmiar silnych przeżyć i informacji prowadzić może w relacjach z drugim człowiekiem do tzw. depersonalizacji, czyli po prostu do cynizmu

Nadmiar obrazów, miliony bitów informacji, silnych emocji, którymi bombardowani jesteśmy praktycznie nieustannie, nie może nie wieść nas także do konkluzji o ryzyku obojętności wobec niedoli drugiego człowieka, braku zrozumienia dla niuansów życia ludzkiego, które rzadko zamykają się w czarno-białych barwach. Posługując się językiem psychologii, nadmiar silnych przeżyć i informacji prowadzić może w relacjach z drugim człowiekiem do tzw. depersonalizacji, czyli po prostu do cynizmu. To nic innego jak jeden z mechanizmów obronnych włączających się w celu ochrony nas samych.

Sad and grumpy teenage girl sending message on her smart mobile

Słynny krakowski psychiatra, Antoni Kępiński, badający po wojnie więźniów dawnych obozów koncentracyjnych widział pewną analogię między nadmiarem informacji o ludzkim cierpieniu w cywilizacji technicznej a zachowaniami więźniów obozów, którzy całkowicie zobojętnieli na widok nędzy, brudu, trupów i wszechogarniającej śmierci. W przypadku więźniów, to zobojętnienie gwarantowało im przetrwanie. Wrażliwość w wielu sytuacjach oznaczała śmierć. Wszechobecna technika – pisał Kępiński – powoduje zagrożenie nadmiernie technicznego spojrzenia na człowieka i redukowania ludzkiego życia do opisu mechanizmów, statystyk i teorii. Z podobnymi intuicjami wychodzi papież Franciszek, kiedy w adhortacji Evangelii gaudium mówi o globalizacji obojętności społeczeństwa dobrobytu: „Nie zdając sobie z tego spraw, stajemy się niezdolni do współczucia wobec krzyku boleści innych, nie płaczemy już wobec dramatu innych, ani nie interesuje nas troska o nich, tak jakby odpowiedzialność za to nie dotyczyła nas”.

Papież Franciszek w Evangelii gaudium mówi o globalizacji obojętności społeczeństwa dobrobytu

W moim skromnym odczuciu mamy do czynienia z kolejną rewolucją techniczną, tym razem w wymiarze informacji. Niespecjalnie umiemy sobie z nią dobrze radzić, tak jak niezbyt szybko nasi przodkowie 200 lat temu poradzili sobie z konsekwencjami rewolucji przemysłowej. Tak jak niegdyś niezbyt dobrym pomysłem luddystów było skupienie całej energii na niszczeniu maszyn w celu ratowania miejsc pracy, tak i dzisiaj chyba niezbyt trafionym pomysłem jest zrzucanie odpowiedzialności za negatywne zjawiska społeczne na Internet i przeróżne urządzenia umożliwiające korzystanie z niego. Odpowiedzialność zdecydowanie leży po stronie człowieka.

Sporo czasu zajmie nam nauka korzystania z tych zdobyczy techniki, które pomagają w życiu codziennym każdemu z nas, a które przy  niewłaściwym użyciu mogą powodować, że gubimy z centrum uwagi drugiego człowieka.

Co można więc robić?

Wiele organizacji i szkół próbuje wprowadzać do programów nauczania elementy edukacji cyfrowej, czy też medialnej, skupiające się na właściwym korzystaniu tak ze źródeł jak i z narzędzi informacyjnych. W dziedzinie edukacji medialnej niedoścignionym inspiratorem pozostanie dla mnie Neil Postman, amerykański techno-pesymista, postulujący obowiązkowe włączenie przedmiotów z zakresu mediów do nauczania szkolnego i uniwersyteckiego. Stworzył kierunek studiów akademickich o nazwie ekologia mediów, żeby zwrócić uwagę na holistyczny wpływ technologii na życie człowieka i potrzebę zachowania świadomego balansu. Postman zmarł w 2003 roku, czyli zanim Internet zaczął rządzić  światem, dlatego głównym przedmiotem swojej krytyki uczynił telewizję. Co ciekawe, w jednej ze swoich książek opisujących, jak korzystać z newsów telewizyjnych, poza niezbędną wiedzą kontekstową, strukturą właścicielską nadawców, przekonywał do ograniczenia oglądania newsów o 1/3 oraz wyzwolenie się z presji posiadania opinii w każdym temacie.

Social but not social

Najważniejsze wydaje mi się jednak pójście drogą sygnalizowaną już przez wspomnianego Antoniego Kępińskiego. Jako antidotum na życie w cywilizacji technicznej, sugerował on przesunięcie punktu ciężkości z wielkich grup społecznych na małe. „W małej grupie człowiek nie może stać się numerem, zachowuje swą indywidualność, jego kontakt z innymi członkami grupy jest kontaktem ludzkim, a nie technicznym” – pisał w „Rytmie życia”.

Nie da się przecież zbudować świata bardziej ludzkiego bez doświadczenia drugiego człowieka. Wiemy z własnych doświadczeń jak łatwe oceny i szufladki o ludziach rozpadają się w pył przy spotkaniu człowieka, poznaniu historii jego życia, bolączek i dramatów, historii tak bliskich nam, a często o tak innych konsekwencjach. Nie bez przyczyny jedna z kampanii przeciwko tzw. hate-owi wśród młodzieży polegała na ćwiczeniu zachęcającym do powiedzenia obraźliwych, niedelikatnych słów w cztery oczy swojej koleżance i koledze.

Nie bez przyczyny wiemy, że stereotypy tak długo utrzymują się w mocy, jak długo nie wejdziemy w doświadczenie z konkretnymi ludźmi ze stereotypizowanej grupy

Spotkanie z drugim człowiekiem nie jest spotkaniem technicznym – jak pisał Kępiński. Nie bez przyczyny wiemy, że stereotypy tak długo utrzymują się w mocy, jak długo nie wejdziemy w doświadczenie z konkretnymi ludźmi ze stereotypizowanej grupy. Wtedy rozpadają się w pył, bo zazwyczaj nie wytrzymują testu prawdy. Nie mam wątpliwości, że doświadczenie drugiego człowieka zmienia na zawsze i zawsze zmienia na lepsze. Brak tego spotkania potęguje dystans, a dystans sprzyja ocenianiu, zarzucaniu, uogólnianiu.  Gordon Allport opisał spiralę nienawiści, która zawsze zaczyna się od języka, później celowo unika się spotkania człowieka i grupy ludzi twarzą w twarz, potem następuje dyskryminacja, fizyczne ataki, a kończy się na eksterminacji. Tak kończyło się w komunizmie, w nazizmie, tak było w Rwandzie i wielu innych miejscach, gdzie ludzie ludziom zgotowali piekło. Jedno nie ulega wątpliwości, że zauważenie drugiego człowieka, a nie zabijanie sumienia w zdepersonalizowanych opisach typu „bezdomny”, „biedny”, „lewak”, „prawak” , „komunista”, czy „katol”, jest kluczem do tworzenia świata bardziej ludzkiego. Bardziej ludzki świat budować można tylko i wyłącznie przez doświadczenie. O tym doświadczeniu, budującym pokój, pięknie mówi fragment franciszkańskiej modlitwy: „[Panie] Spraw abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać; Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć; Nie tyle szukać miłości, co kochać”.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę