Tego dnia nie przypominała tamtej uśmiechniętej, pełnej energii i planów na przyszłość osiemnastoletniej dziewczyny, która go zachwyciła. Wtedy, na uniwersytecie Normale w Pizie, gdzie oboje studiowali, od razu przykuła jego uwagę. – Poznaliśmy się na potańcówce u kolegi – wspominała po latach. – Nie było wówczas dyskotek, chodziliśmy na prywatki, które kończyły się herbatką przy stole i pogaduszkami. On był przystojny i spokojny ale lubił adorować dziewczyny.
Ale to ona: niewielka, szczuplutka okazała się być tą wybraną i tą jedyną na zawsze. Nigdy się nie rozstawali. Była wojna. Carlo skończył prawo, ona literaturę. Wcielony do służby wojskowej przebywał jakiś czas poza Włochami, potem przeszedł na stronę oddziałów wyzwoleńczych. Po wojnie mogli się wreszcie pobrać. Uwielbiali rozmawiać. Ale to było wieki temu, prawie siedemdziesiąt lat! Dziś już nic nie mogła mu doradzić, a on nie mógł odpowiedzieć tak jak lubił: łacińską maksymą.
Tego dnia założyła perły – symbol swojego głębokiego żalu i łez, starannie uczesała swoje siwiejące, ale nadal bujne włosy, co odejmowało co najmniej dziesięć z jej blisko 96 lat, i cała w czerni przyszła na ostatnie pożegnanie z mężem. Kiedyś Tam, znowu będą razem: Franca Pilla Ciampi i Carlo Azeglio Ciampi, były prezydent Republiki Włoskiej, ukochany prezydent Włochów.
Pochowała go 19 września w rodzinnym grobowcu w Livorno. Zdjęcia z mszy w kościele św. Saturnina w Rzymie obiegły świat. Na nich osobistości świata polityki i kultury: Giorgio Napolitano, też już były prezydent kraju, Romano Prodi i Mario Monti – byli premierzy, setki zwyczajnych Włochów, którzy dzień wcześniej ustawiali się w długiej kolejce do gmachu senatu, by oddać hołd temu, który „przynosił zaszczyt ojczyźnie i rodzinie”- jak spontanicznie napisali na skromnym transparencie przed kościołem. I ona. Nie rozpaczała- przecież dożył pięknego wieku – tylko tuż przed odwiezieniem trumny sprzed kościoła- schowała twarz w dłoniach, jakby chciała przypomnieć sobie jego żywym.
Ależ to było małżeństwo! Przeżyli razem 70 lat. To dziś, właśnie dziś, kiedy włoskim zwyczajem: oklaskami , po mszy pogrzebowej żegnano jej Carla, przypadała okrągła rocznica ich ślubu – siedemdziesiąta! Na chrzcie otrzymał dwa imiona: Carlo Azeglio – to drugie po dziadku ze strony ojca, ale ona wolała mówić mu Carlo. – Tyle pięknych chwil przeżyliśmy razem!- dzieliła się wspomnieniami z dziennikarzem tuż po śmierci męża. – Mój Carlo do końca tak bardzo przejmował się losem młodego pokolenia, naszych prawnuków. Tego jakże oddanego ojczyźnie Włocha, ojczyzna teraz rozczarowywała, nie gwarantując przyszłości młodym, zmuszonym do imigracji. Ubolewał, że chcąc budować przyszłość, muszą uciekać za granicę. – Przecież dążyliśmy do czegoś zupełnie innego: i ja i „tata”, jak go często pieszczotliwie, po domowemu nazywałam. Chcieliśmy mniej skomplikowanej przyszłości dla naszych prawnuków i dla kolejnych pokoleń – mówi Franca.
Przeczytaj również
To ona namówiła Carla do polityki. Po wojnie uczył literatury i łaciny w liworneńskim liceum. Uwielbiał to, ale kiedy ogłoszono konkurs na wysokie stanowisko w banku narodowym Włoch, zachęciła go: – Carlo, wystartuj. Dużo zarobisz, a się nie napracujesz– mówiła. – Boże mój, ależ się wtedy myliłam – przyznała po latach.
Przez kolejne 33 lata Carlo pracował jak szalony. Jeździł od oddziału do oddziału, nawet kiedy w 1979 r. został gubernatorem Banku. – Ale my byliśmy szczęśliwi! Wciąż razem, na dobre i na złe. A tych gorszych momentów nie brakowało – dodaje.
Dla obojga najważniejsze w życiu były dwie rzeczy: rodzina i praca. I to im poświęcili swoje życie, czując – jak to podkreślali niejednokrotnie – boską pomoc. Przydawała się. I kiedy był ministrem, a potem premierem, i w czasie jego siedmioletniej prezydentury, po tym jak w 1999 r. został wybrany większością absolutną głosów włoskiego parlamentu.
– Pamięta pani, co powiedziała, kiedy męża zapytano o jego zgodę na drugą kadencję? – zapytał po latach dziennikarz. – A jakże! – odpowiedziała. – Krzyknęłam wówczas: „Nie, za ojczyznę umierać nie będziesz!”. Bo już do tego czasu ojczyźnie dał z siebie wszystko co mógł. Dyplomacja nie jest moją silną stroną – dodała – dużo gadam i nie umiem się powstrzymać. Oczywiście, pamiętam tę maksymę Horacego „Słodko i zaszczytnie jest umierać za Ojczyznę”, którą wtedy sparafrazowałam.
Jeśli za ojczyznę nie umarł, to na pewno żył dla kraju i zgodnie ze swoimi zasadami. Franca jest pewna, że Carlo jest już w niebie, bo był dobry i czynił dobro. Nie należał do tych, którzy głośno mówią o swojej wierze, ale Jezusa traktował poważnie. Tak jak i ona. Wynieśli to ze szkoły: oboje wyedukowani w domach i szkołach katolickich, on przez jezuitów. To trudna edukacja – także jako szkoła życia – uczy bowiem, że nad przyjemności należy przedkładać obowiązki.
Jakże odbiegała od ówczesnego schematu włoskiej żony! Była silna, nie lubiła spędzać czasu w domowym zaciszu. Z resztą – jak przyznawała- nie przepadała za gotowaniem. Za to chętnie wychodziła poza ramy protokołu i dyskutowała z politykami.
Była u jego boku przez całe życie. Zachęcała go do kolejnych zawodowych kroków, a potem do polityki. Trochę, jak Nancy Raegan, ale Franca Ciampi, w przeciwieństwie do amerykańskiej Pierwszej Damy, była lubiana. On polityki nie traktował jako zawodu, a jako służbę krajowi. Takim też zapamiętano go – zwyczajni Włosi i politycy różnych ugrupowań. On sam, poza wojennym epizodem, nigdy nie był w żadnej partii. Zapytana w dniu zaprzysiężenia Ciampiego, czy jest wzruszona, odpowiedziała: – Franca Ciampi nigdy nie płacze. Ale była zawsze u jego boku: kiedy został szefem banku Włoch, szefem rządu, ministrem skarbu i wreszcie głową państwa. Uchodziła za prawdziwą Pierwszą Damę, pierwszą prawdziwą „first lady” , bo udało jej się tą swoją obecnością przybliżyć opinii publicznej postać prezydenta jako człowieka. Jakże odbiegała od ówczesnego schematu włoskiej żony! Była silna, nie lubiła spędzać czasu w domowym zaciszu. Z resztą – jak przyznawała- nie przepadała za gotowaniem. Za to chętnie wychodziła poza ramy protokołu i dyskutowała z politykami. Słynne stało się jej określenie ” ogłupiająca telewizja” . Miała wówczas na myśli negatywnie wpływające na wychowanie młodzieży treści płynące z telewizji. Innym razem w Neapolu określiła mieszkańców południa kraju, jako tych „najlepszych i najbardziej inteligentnych” narażając się na niezadowolenie polityków Ligi Północnej. Nie była cieniem męża, działała. Wymyśliła i patronowała dorocznej Nagrodzie Małżonki Prezydenta Republiki premiującej kobiety o wybitnych zasługach dla społeczeństwa.
Carlo został wybrany na prezydenta w święto Matki Boskiej Fatimskiej, 13 maja, w dniu zamachu na życie papieża Polaka. Nadto Ciampi składał prezydencką przysięgę w dniu urodzin Karola Wojtyły
Towarzyszyła mężowi i w pracy, i w pielęgnowaniu jego przyjaźni. Jednym z przyjaciół rodziny był Karol Wojtyła, Jan Paweł II . W pewnym momencie o obu zaczęto nazywać przyjaźnie „dziadkami Włoch”. Tak wiele ich łączyło, że to spotkanie nie mogło być tylko przypadkiem. Mieli tak samo na imię: Karol. Obaj obchodzili tego samego dnia imieniny i odkąd się oficjalnie poznali w Pałacu Apostolskim w 1999 roku , na początku prezydentury Ciampiego, składali sobie wzajemnie tego dnia życzenia. Były to więzi niemal rodzinne – do tego stopnia zacieśnione, że Franca pozwalała sobie na przyjacielskie uwagi kierowane do papieża. Już podczas pierwszej audiencji, po pożegnaniu, wróciła do papieża i szepnęła mu: – Niech Wasza Świątobliwość uważa na siebie, niech się nie przemęcza!. Zaskoczyła tym samego prezydenta, który zszedłszy kilka kroków przed nią , o tym co jego żona przekazała papieżowi, dowiedział się kilka godzin później z przekazu telewizyjnego. Po latach wspominał, że to było wyjątkowe spotkanie – w ciągu kilu minut z oficjalnej wizyty przekształciło się, w szczerą rozmowę, która zapadła mu w sercu i zaczęła długoletnia przyjaźń trojga. Była między nimi jakaś spójność intelektualna. Spotykali się wielokrotnie, jadali wspólnie obiady, żartowali i rozmawiali na poważnie: o polityce, o świecie i o ryzyku widma bezdusznej Europy wyzutej z idei, bez woli rodzenia dzieci i pozostawiania po sobie kolejnych pokoleń. Później Jan Paweł II podkreślał, że Carlo został wybrany na prezydenta w święto Matki Boskiej Fatimskiej, 13 maja, w dniu zamachu na życie papieża Polaka.
Nadto Ciampi składał prezydencką przysięgę w dniu urodzin Karola Wojtyły , o też papież podkreślał. Urodzili się tego samego 1920 roku. Jak dziś podkreślają dziennikarze, mimo tak odmiennych biografii, obaj stali się pozytywnymi bohaterami najnowszej historii. Mieli umówione spotkanie na 29 kwietnia 2005 roku, dzień świętej Katarzyny, patronki Włoch – Ciampi był wtedy jeszcze prezydentem. Do tego spotkania nie doszło. Jan Paweł II 2 kwietnia zmarł.
Cierpiący od kilku lat, podobnie jak Karol Wojtyła, na chorobę Parkinsona, zmarł 16 września w jednym z rzymskich szpitali. Dożył 95 lat. Do końca niemal zachowując bystrość umysłu. I do końca przy nim trwała…
– Starość nieźle dała mi w kość – mówił pod koniec życia Carlo Ciampi. Cierpiący od kilku lat, podobnie jak Karol Wojtyła, na chorobę Parkinsona, zmarł 16 września w jednym z rzymskich szpitali. Dożył 95 lat. Do końca niemal zachowując bystrość umysłu. Przy nim do końca trwała jego rówieśniczka – żona. Dumna z tego, że gazety wspominając byłego prezydenta piszą o jego ” neutralnej aktywności” , że przypominają najchętniej cytowaną przez niego frazę z „Metamorfoz Owidiusza” o tym, że Bóg stworzył zwierzęta z pyskiem zwróconym w dół, a ludzi z twarzą podniesioną w górę: do nieba, do gwiazd. Tacy byli oboje. Patrzyli w górę ale z pokorą. France teraz pęka serce, zastanawia się i pyta raz po raz: – Teraz, kiedy zawieźliśmy Carla do Livorno, co ja zrobię. Co zrobię?…..