Nasze projekty

Rodzina nie jest nudna

Natalia Niemen & Mateusz Mate.O Otremba o życiu rodzinnym, domowej edukacji i uczeniu dzieci odmawiania modlitwy.

Reklama

Ile godzin w tygodniu spędzacie z rodziną, ze sobą?

 

Natalia: Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Między innymi dlatego, że nasi synowie uczą się w domu na zasadzie edukacji pozaszkolnej, z angielska mówi się homeschoolingu. To my jesteśmy ich nauczycielami. Nasze chłopaki nie chodzą do szkoły,  ale uczą się w domu i gdziekolwiek przebywamy. Również bywa, że jeżdżą z nami do pracy, na koncerty. Tak więc, między innymi, owe rzeczy czynimy razem i lubimy właśnie tak spędzać czas.

Reklama

 

Ja mam siebie za totalną kurę domową. To znaczy, że bardzo lubię, a właściwie najbardziej lubię przebywać w domu z najbliższymi. Czas spędzony z synkami i mężem, to top czynności, które sprawiają mi najwięcej radości i satysfakcji.

 

Reklama

Mateusz: Tak, to prawda. Edukacja pozaszkolna dała nam, jako rodzicom, wiele możliwości, nie tylko na zindywidualizowaną edukację, ale też łatwiej jest nam kształtować naszych synów na różnych płaszczyznach ich potrzeb i rozwoju. Wspólnie odkrywamy świat i przygotowujemy ich do samodzielnego życia. A pomijając tę kwestię, to jako Ojciec widzę, że spędzanie czasu z naszymi chłopcami, chociażby w harcerstwie z Royal Rangers, lub na rybach czy nartach, daje nam dobrą płaszczyznę do pogłębiania naszej ojcowsko-synowskiej więzi.

 

Myślę, że facetowi życie rodzinne może wydawać się nudne lub nawet niebezpieczne, wtedy, kiedy żyje złudzeniami, fantazjami o samorealizacji i karierze. Niejednokrotnie powodem takich odczuć lub postawy może być również pozostawanie w pułapce złych doświadczeń z przeszłości.

Reklama

 

Rodzina nie jest nudna

 

Co macie z tego, że jesteście rodzicami?

 

 

Mateusz: Nigdy się nie nudzę (śmiech).

 

Natalia: Oj wiele. Baaaardzo wiele. Na przykład, stajemy się troszkę lepszymi ludźmi (oj… powiało egocentryzmem!). Dzieci są najdoskonalszymi nauczycielami w szkole ćwiczenia charakteru. Lekcje z nimi nie należą do łatwych i super przyjemnych. Nikt nie czuje się dobrze, widząc jak na dłoni własne grzechy i przywary, które, jak grzyby po deszczu ujawniają się rodzicielskim oczom podczas wychowywania dzieci. Chociaż, zastanawiam się, co to jest wychowanie dzieci?… Czasem mam nieodparte wrażenie, iż to dzieci nas, rodziców wychowują (śmiech). Nie, nie! No, oczywistą jest odwieczna kolej rzeczy, że rodzice wprowadzają dzieci w życie, ich zadaniem jest przygotowanie latorośli do współbycia z Bogiem i ludźmi na tym padole. Tak naprawdę, to jest taka obopólna, naturalna, piękna korzyść, w której nie ma nic złego. Tak to Pan Bóg doskonale wymyślił.

 

Czy baliście się zostać rodzicami?

 

Natalia: Nie przypominam sobie, żebym się bała rodzicielstwa.

 

Mateusz: Odkąd pamiętam, to zawsze tego oczekiwałem. Marzyłem, by zostać ojcem. A kiedy już nim zostałem, to się wystraszyłem, bo okazało się, że jestem w potrzebie (śmiech).

 

Jakie były Wasze początki? Pamiętacie? Czy już od pierwszego dziecka wiedzieliście, jak to wszystko zorganizować? Nie byliście przerażeni?…

 

Natalia: Ależ skąd! Nie wierzę, że istnieją rodzice, którzy wiedzą wszystko od początku, którzy umieją być doskonali. A jeśli są, to wielkie chapeau bas i chowam się do mysiej dziury, gdyż nie wiedziałam prawie nic. Nie byłam też przerażona, raczej pełna radości, ekscytacji i wiary, że będzie cudownie, że sobie poradzę i będę w spokoju, spełnieniu oraz ogromnej radości, hołubiła synka. Niestety śmierć taty przekreśliła te marzenia i nadzieje. A przerażenie? Właśnie wtedy go doświadczyłam… Podziwiam osoby silne psychicznie, dla których takie sytuacje nie stanowią większego problemu. Wrażliwcy mają jednak w życiu trudniej.

 

Mateusz: Wiedziałem wszystko od początku, tylko, że niewiele z tej wiedzy wynikło (śmiech). Wiedza to jedno, a mądrość to drugie. Dzisiaj już bardziej rozróżniam te dwie rzeczywistości.

 

Rodzina nie jest nudna

Natalio, zawahałaś się nad słowem wychowanie, ale może trzymajmy się go. Macie takie same poglądy na temat wychowania?

 

Natalia: Generalnie tak, choć ja, wychowana w rodzinie, gdzie było więcej kobiet, musiałam się nauczyć rozumieć mężczyzn, ich sposobu myślenia, postrzegania. Teraz jestem totalnie otoczona facetami. Od niedawna mamy też dwa koty płci męskiej……. ratunku! (śmiech)

 

Mateusz: Dzisiaj, po latach jesteśmy zgodni, ale gdy byliśmy młodszymi rodzicami dochodziło do konfrontacji. Gdy założyliśmy rodzinę, każde z nas wniosło swoje własne wyobrażenia o rodzicielstwie, które przede wszystkim były przekonaniami teoretycznymi. Dopiero w codziennych doświadczeniach zaczęliśmy wychodzić sobie na przeciw i uczyć się od siebie nawzajem oraz szukać wsparcia u doświadczonych ludzi. Bywało tak, że nie wiedzieliśmy w ogóle co począć, więc modliliśmy się. I nadal tak jest.

 

Jak panujecie nad emocjami w rodzinie? Często się kłócicie?

 

Natalia: A kłócimy się, kłócimy. Coraz rzadziej, bo – mam nadzieję – coraz bardziej dojrzewamy. Z emocjami jest tak, że każdy musi sobie wypracować osobisty i niezwykle metodyczny sposób na samokontrolę. Więcej z tym zachodu mają cholerycy. Ja jestem melancholikiem, więc naturalnie potrafię bardziej trzymać emocje na uwięzi. Chociaż, nie powiem, gdy miałam rodzić pierwszego synka i wtedy właśnie umarł mój tata, bardzo długo, przez wiele lat było mi ciężko. Byłam zmiażdżona śmiercią ojca (w tak ważnym dla mnie czasie macierzyństwa) i byłam zmiażdżona swoją kompletną z tego tytułu niemocą emocjonalną. Naturalnie, że było mi wtedy bardzo ciężko panować nad emocjami. Czułam się w tym wszystkim samotna. Po ludzku, takie wydarzenia nie pozostają bez konsekwencji. Dziś, mając jakąś nadzieję, że mimo wszystko będzie dobrze, trzyma mnie werset z Pisma Świętego: „Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy do niego należą”.

 

Warto nad sobą pracować, a gdy po drodze, mimo owej pracy dzieją się złe rzeczy, możemy niby tonący trzymać się, wszak nie brzytwy, ale samego Dobrego i Wszechmocnego Boga. Trzeba w to wierzyć ze wszystkich sił i ufać Bogu. Czasem nie jest łatwo, ale wiara to walka. A wiadomo, że najbardziej wartościowe rzeczy przychodzą w trudzie, łzach i mozole. Tak też jest miedzy innymi z rodzicielstwem.

 

Mateusz: Jedną z rzeczy, którą odkryłem dopiero po latach, wielokrotnie przegrany w niekontrolowaniu swoich emocji, była świadomość, że wiele napięć, które w sobie nosiłem, nie było związanych z okolicznościami życia małżeńskiego i rodzinnego.

 

Jestem z tych, którzy zawsze się starają, przynajmniej takiego siebie zawsze widziałem. A tu ciągle coś nie wychodzi! Przyszedł czas, kiedy po raz kolejny, dzięki Bogu, przyjrzałem się sobie w kontekście chociażby mojego podejścia do pracy, mojego zaangażowania w życie poza domem. W tym również moim pragnieniom, przekonaniom, najgłębszym motywacjom, utartym ścieżkom, które poniekąd determinowały to, jak się ze sobą czułem i co przelewałem na innych w domu. Choć miałem pokusę, aby się użalać nad sobą, prawda o sobie samym jednak mnie otrzeźwiła. Dzięki Chrystusowi tak się stało, bo Jemu nie tylko prawda, ale do pary, towarzyszy również łaska.

 

Rodzina nie jest nudna

Część waszej pracy artystycznej wiąże się z koncertami, bywa że Ty, Mate.O prowadzisz koncerty uwielbienia i modlitwy i opowiadacie o doświadczeniu swojej wiary publicznie. A jak jest w Waszym domu? Modlicie się razem z dzieciakami? Czy ta wspólna modlitwa nie jest nudna dla dzieciaków?

 

Mateusz: Modlitwa bywa nudna jeśli ma tylko pozory modlitwy. Jeśli się nie chce rozmawiać, to lepiej żeby wtedy nic nie mówić. W naszej rodzinie staramy się, aby była codzienną odpowiedzią, reagowaniem wobec Boga. Codzienne okoliczności, wyzwania, radości, cierpienia oraz wspólne czytanie i rozważanie Pisma Świętego, są podstawą do szczerej modlitwy.

 

Natalia: Modlimy się z nimi, odkąd pamiętam. Staramy się pokazać synkom, że modlitwa jest wyrazem relacji z żywym Bogiem. Inaczej jest stratą czasu. Dla dzieci, modlitwa może być nudna, kiedy są do tego zmuszane, nie wiedzą, po co się z Bogiem człowiek kontaktuje oraz gdy nakłada się na nie niepotrzebny ciężar na przykład, uczestniczenia w długich spotkaniach chrześcijan. Dzieci, to dzieci. Nie można ich traktować jak dorosłych.

 

Co Wam sprawia najwięcej radości, a co przykrość w rodzinie?

 

Natalia: Mnie najwięcej radości sprawia po prostu wspólne przebywanie, że możemy we czwórkę być razem. Proste, domowe czynności. Czynione razem lub osobno. Bardzo lubię synkom czytać. Najwięcej przykrości sprawiają mi napięcia i nerwy. Nie cierpię takich sytuacji. Ale kto je lubi?….

 

Rodzina nie jest nudna

Macie jakiś plan w swojej rodzinie? Jakiś układ dnia, tygodnia, którego się trzymacie?

 

Natalia: Ohoho! To pytanie idealne dla naszej rodziny! Aż chce mi się teraz troszkę poautoironizować (śmiech). Bardzo byśmy chcieli mieć taki plan i…. szczerze? Staramy się spisać i wcielić w nasze życie jakiś rozkład dnia już od dość długiego czasu, ale nam nie wychodzi (śmiech). Z naszymi artystycznymi osobowościami oraz wolnymi zawodami jest to baaaaaaardzo trudne. Niemniej, teoretycznie zdajemy sobie sprawę z wagi porządku dnia (chociaż stały porządek tygodnia w tym zawodzie nie istnieje) i gorąco pragniemy zacząć tę teorię praktykować. Jak mówią: Sto lat – nie mało! (śmiech)

 

Mateusz: Dużo podróżujemy. Wtedy plan jest klecony na bieżąco. W domu na miejscu staramy się się trzymać tygodniowy grafik obowiązków związanych z szeroko pojętą edukacją, a resztę przyjemności zostawiamy tak zwanej potrzebie chwili. Tak jest na ten czas, tak jest na dzisiaj.

 

Dziękuję za rozmowę i w takim razie, powodzenia z wprowadzaniem w życie tygodniowego grafiku! (śmiech)

 

Rozmowę przeprowadziła Judyta Syrek

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę