Obecnie gdy przyglądam się uważnie zachowaniu papieża Bergoglio widzę w jego zachowaniu po prostu „efekt Roncallego”.
Obydwaj – i kard. Roncalli, i kard. Bergoglio – zostali wybrani na Stolicę Piotrową w tym samym wieku. Poza tym łączy ich otwartość, pogodne usposobienie i fenomenalne poczucie humoru. Mimo, iż rozwój techniki i mediów jest diametralny, w porównaniu tych pontyfikatów to jednak każdy z papieży „czuje” media i potrafi je doskonale wykorzystywać jako narzędzie nauczania. Jeśli sądzić po ich wizerunku, wszystko wydaje się spójne, każdy gest i mimika odpowiadają słowom, a nie przeczą im. Na ten obraz zewnętrzny nakłada się postawa wobec świata, którą możemy określić jako dobroć i zaufanie.
W przypadku Jana XXIII nowością pierwszych tygodni pontyfikatu było uwypuklenie zasady kolegialności w kierowaniu Kościołem. Pius XII nie miał swojego sekretarza stanu. Jak sam mówił, nie potrzebował współpracowników, lecz wykonawców. W odróżnieniu od niego, Jan XXIII gdy został wybrany na papieża, mianował sekretarza stanu i natychmiast dał do zrozumienia, że nie zamierza kierować Kościołem sam. Bardzo podobne działania widać u Franciszka – nie używa wobec siebie określenia „papież”, lecz Biskup Rzymu – podkreśla tym samym swoje przywiązanie do kolegium biskupów. Jest pomiędzy biskupami, a nie przed nimi. Już pierwsze decyzje papież z Argentyny podejmował w gronie zaufanych współpracowników, a we wrześniu 2013 powołał ośmioosobową Radę Kardynałów.
Przeczytaj również
Kolejną ważną nowością, która odbija się w ich życiorysach, to spojrzenie na Kościół przez pryzmat peryferii, a nie Rzymu. Roncalli przez długie lata przebywał nie w centrum, lecz na obrzeżach Kościoła, m.in. w Bułgarii czy Turcji. Dzięki temu wprowadził bardzo szybko do Watykanu zupełnie nową optykę, nierzymskocentryczną. To umożliwiło Janowi XXIII dostrzeżenie pewnych palących problemów, których z perspektywy Rzymu w ogóle nie dostrzegano. To jest ta sama idea, która wyróżnia obecny pontyfikat, bo Franciszek również podkreśla znaczenie peryferii i obszarów wykluczonych, przeciwdziałając tym samym globalizacji obojętności.
Pontyfikat Roncalliego przyniósł nowy styl posługi papieskiej, pełen prostoty, daleki od monarszego ceremoniału. Jan XXIII zniósł np. zwyczaj całowania papieskiego buta. Tego typu znaki, choć może mniej doniosłe teologicznie, były jednak zauważalne i świadczyły o nowym spojrzeniu na posługę Piotra.
Ten sam rys widać u Franciszka – zdaje on sobie sprawę, że żyjemy w kulturze obrazu i zewnętrzne gesty mają ogromną siłę oddziaływania. Nie są to jednak „ sztuczki” speców od PR-u, lecz to co dziś jest w medialnym świecie tak deficytowe: autentyzm.
Dialog i chęć mądrej reformy to cecha obydwu postaci. Jan XXIII jako pierwszy zaadresował swoją encyklikę do „wszystkich ludzi dobrej woli”. Podobną otwartość da się łatwo zauważyć w postawie Franciszka. Na inauguracji jego pontyfikatu, po raz pierwszy w historii, był ekumeniczny patriarcha Konstantynopola i armeński katolikos.
Czy Franciszek podobnie jak św. Jan XXIII zafunduje wspólnocie wiernych nowe aggiornamento? Czas pokaże. Patrząc na te pontyfikaty jedno jest pewne: najskuteczniej reformuje się Kościół przede wszystkim przykładem własnego życia.