Nasze projekty

Watykański podręcznik do edukacji seksualnej

Wśród wielu niekatolickich środowisk panuje przekonanie, że Kościół i rozsądny głos w zakresie seksualności nie mogą iść w parze. Dzieje się tak dlatego, że wciąż silny jest stereotyp, przedstawiający Kościół jako zasadniczego wroga praw rządzących ludzką cielesnością

Reklama

Jest to oczywiście krzywdząca bzdura, o czym zaświadczyć mogą wszystkie katolickie małżeństwa żyjące według nauczania Kościoła, a które – ku zdziwieniu zewnętrznych obserwatorów – dużo rzadziej narzekają na katolicką etykę seksualną niż ci, którzy z założenia odrzucili ją jako nieżyciowy, zdogmatyzowany program napisany przez niekompetentnych księży. Kościół, wbrew funkcjonującym tu i ówdzie pozorom, nigdy nie gardził cielesnością, która jest Bożym darem, ale zawsze zwracał uwagę na uważne kanalizowanie mechanizmów, które nią rządzą, na kontrolę popędów.

Dobrym przykładem obrazującym tragiczne niezrozumienie intencji Kościoła jest powszechne pojmowanie terminu czystość jako synonimu wstrzemięźliwości, co sprowadza się do stwierdzenia, że – przynajmniej teoretycznie – wg Kościoła w czystości żyją tylko celibatariusze. Trudno wyobrazić sobie większą skalę nieporozumienia. W czystości żyją bowiem wszyscy ci, którzy nie uprawiają wyuzdania i cudzołóstwa, czyli również wierni sobie małżonkowie, o czym zaskakująca część społeczeństwa nie wie.

Reklama

Tego typu zaskoczeń dla osób, które poznały nauczanie Kościoła tylko pobieżnie, jest bardzo dużo. Być może właśnie dlatego na pierwszy rzut oka szokująca decyzja watykańskich decydentów wydaje się być strzałem w dziesiątkę.

Reklama
VISITA MONSEÑOR VICENZO PAGLIA
Arcybiskup Vincenzo Paglia

Kierowana przez arcybiskupa Vincenzo Paglię Papieska Rada ds. Rodziny, która od tego miesiąca weszła w skład nowej Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia opublikowała we współpracy z Katolickim Uniwersytetem św. Antoniego w Murcji… poradnik wychowania seksualnego.

Autorzy nadali mu tytuł The Meeting Point, co należy przetłumaczyć jako Miejsce Spotkania. Oparta o metaforę namiotu symbolizującego człowieka, opublikowana w internecie w pięciu językach broszura składa się z konspektu podzielonego na dwie części: dla edukującego – najlepszym wyborem jest tu rodzic, co na każdym kroku podkreślają autorzy programu – oraz dla edukowanego. Celem jest przetłumaczenie na określone postawy i zachowania katolickiej nauki o seksualności – i co za tym idzie nauki o małżeństwie, bo w Kościele obie te sfery nie występują w oderwaniu – dla której fundamentem są dzieła ostatnich papieży; poczynając od Humanae Vitae Pawła VI, którego aktualność myśli i rozstrzygnięć ciągle podkreśla papież Franciszek, przez dzieła Jana Pawła II oscylujące wokół jego teologii ciała oraz Benedykta XVI z jego głęboką analizą umieszczoną m.in. w Deus Caritas Est aż po Amoris Laetitia – bodaj najgłośniejsze z dzieł urzędującego papieża. Z tego zresztą dokumentu pochodzi hasło przyświecające całemu programowi: Trudno myśleć o edukacji seksualnej w czasie, gdy istnieje skłonność do banalizowania i zubożenia seksualności. Można ją zrozumieć jedynie w kontekście wychowania do miłości, do wzajemnego daru z siebie (AL 280).

Reklama

Na marginesie warto zauważyć, że przywołany powyżej punkt najnowszej adhortacji papieża Franciszka otwiera podrozdział zatytułowany: „Tak” dla edukacji seksualnej, który w obliczu rozległych dyskusji o kontrowersjach dotyczących dyscypliny sakramentów prawie nie został zauważony przez komentatorów. Być może dlatego publikacja programu – mimo, że w tej perspektywie dość oczywista – wciąż wydaje się szokująca, a z całą pewnością odważna i na swój sposób przełomowa.

Ku rozczarowaniu przeciwników programu – o których za chwilę – The Meeting Point ma swoje niepodważalne plusy.

hands

Po pierwsze – po rewolucji seksualnej i wszystkich jej dalekosiężnych następstwach wydaje się, że nie ma już powrotu do stanu poprzedniego. Postępująca seksualizacja, tabloidyzacja nagości i zerwanie z niemal każdym tabu dotyczącym sfery łóżkowej powodują, że młodzież – przyszłość Kościoła! – pozostawiona sama sobie bez wyraźnych wytycznych nie będzie w stanie żyć ściśle według instrukcji swoich duszpasterzy. Tego typu nacisk doprowadza bowiem do przeciążenia bodźcami, które mogą okaleczyć seksualność – jak diagnozuje to papież Franciszek. (AL 281). Nie ulega wątpliwości, że jedyną alternatywą dla postępującej rozwiązłości i publicznego przyzwolenia na zerwanie z tradycyjną obyczajowością jest oparte o czasową wstrzemięźliwość, odpowiedzialność i wierność nauczanie Kościoła, które – jak zaznaczałem we wstępie – nie jest powszechnie rozumiane. Co więcej, przy narastających naciskach na wprowadzenie do szkół wychowania seksualnego, które w wielu aspektach obrazuje zjawisko definiowane przez papieża Franciszka jako kolonizacja ideologiczna, wydaje się oczywistym, że Kościół musi wystąpić z radykalną kontrofensywą. Dotychczasowe formy utyskiwania na współczesną promocję rozwiązłości nie mają w sobie wystarczającej mocy, aby przekonać do katolickiej propozycji rzesze ludzi przebywających – mówiąc Franciszkiem – na peryferiach. Dlatego konieczny był krok naprzód.

Po drugie – zmartwieni wyżej opisanym stanem rzeczy rodzice otrzymują od Kościoła wprost do ręki, bez żadnych opłat, kursów i w absolutnie otwartym zaufaniu zrozumiały program, który mogą wykorzystać w procesie wychowywania swoich dzieci. Rodzic jako pierwszy i najważniejszy nauczyciel to właściwie największa siła tkwiąca w założeniach tego programu. Alternatywa przygotowana przez Kościół powoduje, że człowiek wierzący przestał być skazany na ideologiczne przywiązania wybieranych przez oświatowe placówki specjalistów, do których – często nie bez powodu – nie ma zaufania.

Wreszcie po trzecie – fragment Amoris Laetitia dotyczący wychowania seksualnego (punkty: 280-286) jest napisany odpowiedzialnie, rozsądnie i w pełnej zgodzie ze wszystkim, czego dotychczas nauczał Kościół. Jeśli to właśnie one wespół z całym kościelnym Magisterium będą nadrzędnym drogowskazem dla realizujących program, jedyną przeszkodą, która pozostanie do przeskoczenia, będzie zabobonny dyskomfort. Nie ma bowiem obawy, że – w przeciwieństwie do większości programów realizowanych na Zachodzie – wychowanie seksualne opierać się będzie o nieodpowiedzialne rozbudzanie ciekawości.

???????????????????????????????

Warto w tym miejscu wspomnieć, że wiele szkół m.in. w Stanach Zjednoczonych od wielu lat wykorzystuje z dobrym skutkiem oparte o chrześcijańską aksjologię programy stawiające na rozwój osobowy i wstrzemięźliwość seksualną. Dzięki temu od dłuższego czasu zbierają plony w postaci graniczącego z zerem odsetka nastoletnich ciąż lub chorób przenoszonych drogą płciową wśród uczniów.

Oczywiście pomysł Papieskiej Rady ds. Rodziny ma swoich licznych przeciwników, którym na wielu poziomach trudno nie przyznać racji.

Przykładowo, środowisko związane z amerykańską organizacją Catholic Media Coalition wylicza: [program zawiera] dosłowne obrazy, na przykład, grupa obozowiczów, w których jeden chłopak trzyma dłonie na pośladkach młodej kobiety, uśmiechnięta para stojąca naprzeciw rzeźby przedstawiającej kochającą się parę, obraz owocu ukazanego jako kobieca pierś na jednej z reklam. Organizacja wskazuje również na wulgarność części konspektu, w której rzekomo pojawiają się bardzo dosadne określenia.

Choć osobiście uważam powyższe zarzuty za przesadzone (wspomniana rzeźba ukazana jest w tle, a ujęcie, które przedstawia jest zdecydowanie mniej gorszące niż znakomita większość billboardów, które odbiorcy programu widują na ulicach) trzeba przyznać, że krytycy podnoszą tu bardzo ważny głos. W szerszym rozumieniu sprowadza się on do pytania: jakimi regułami powinien kierować się Kościół w tej przepychance o ludzką seksualność?

Castle of Blois - The splendid sculpture of two enamoured

Pewne jest jedno: Kościół, który postanawia wkroczyć w grę zaproponowaną przez – mówiąc św. Janem – świat, nie może podejmować narzuconych reguł. Jedynym sensem jego uczestnictwa w takich rozgrywkach jest próba zmiany zasad na zdrowsze, bliższe człowiekowi. Każdy krok w kierunku kapitulacji wobec istniejących reguł będzie bowiem tożsamy z deklaracją: inaczej się już nie da. A przecież sensem całego programu jest to, aby pokazać, że nie tylko da się, ale i warto uporządkować to wszystko inaczej!

Nie jest to łatwe w żadnym z wymiarów, ale gdyby było, nadzwyczajna interwencja Kościoła nie byłaby potrzebna.

Kościół dotykający kwestii wychowania seksualnego dla jednych brzmi groteskowo, dla drugich – obrazoburczo. W mojej opinii oba spojrzenia są niewłaściwe. Oba są też najlepszym powodem, dla którego The Meeting Point musiał w końcu powstać.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę