Nasze projekty

Polska wstecznikiem narodów? Obalamy mity

W przestrzeni publicznej funkcjonuje stereotyp, ukazujący Polskę jako kraj cywilizacyjnie zacofany poprzez głęboką historyczną zażyłość z Kościołem. Posługują się nimi autorytety w Polsce, ale również - często za naszym przykładem - ten narodowy wstyd wycieka poza granice Ojczyzny. Czy naprawdę mamy się czego wstydzić?

Reklama

Podobnie jak wszystkie państwa i narody świata – być może tak. Jednak kulturowe zacofanie z pewnością nie jest dla Polaków jedną z tych rzeczy, a wynikające z niego poczucie zażenowania to kompletnie zbędny bagaż niezdrowych emocji obciążony stereotypami.

Ważnym kontrprzykładem dla nich byłaby z pewnością Konstytucja 3 maja, ale z punktu widzenia współczesności jest to dokument symboliczny i kompletnie nieznaczący. Duma z niego jest słuszna, ale dotyka wydarzenia sprzed wielu epok i nurtów. W oderwaniu od bardziej aktualnej problematyki nie jest zatem dobrym argumentem, choć fakt, że jednym z sygnatariuszy pierwszej w Europie Konstytucji był biskup Kossakowski może plastycznie pokazać, że katolicyzm i zdrowy postęp nie muszą wchodzić sobie w drogę.

Reklama

Mowa o domniemanym zacofaniu Polski opiera się często na dwóch osiach: obyczajowej i religijnej, a w ostatnich miesiącach obie znalazły swoje punkty zapalne: problem homoseksualistów (w perspektywie decyzji amerykańskiego Sądu Najwyższego w lipcu) i dużo świeższy problem uchodźców.

Tymczasem mało kto pamięta, że Francja szczycąca się najwcześniejszym w Europie zdepenalizowaniem związków homoseksualnych (1791 r.) wciąż pozostawała w tyle za Polską, która za wyjątkiem okresów zaborów… nigdy nie karała homoseksualizmu! W pierwszym kodeksie wolnej Polski w międzywojniu nie widnieje ten rodzaj przestępstwa, a – dla przykładu – w Hiszpanii, co do której zaszczepia nam się kompleksy, w tym samym czasie stosunki homoseksualne były surowo karane. Zmiana nastąpiła w 1979 r. W Wielkiej Brytanii w latach 70′ również można było z tego tytułu trafić za kratki.

Reklama

Zachodnia Europa dyskryminowała homoseksualistów i nazywała ich przestępcami, natomiast Polska zachowywała wobec nich rozsądny stosunek – nie obdarowywała przywilejami, ale również nie wtrącała za kratki.

Dla dopełnienia obrazu warto wspomnieć, że na punkcie seksualności wariowały również Stany Zjednoczone, których część karała więzieniem za stosowanie jednej z technik seksualnych. Sądy w Polsce nigdy w świetle prawa nie wchodziły ludziom do sypialni. Tymczasem popularny dziś na świecie model kohabitacji czy konkubinatu był traktowany przez część państw zachodnich niczym prostytucja. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w Niemczech za wynajęcie mieszkania parze mieszkającej przed ślubem karano za kuplerstwo.

Reklama

Wspomniane wyżej praktyki Kościół katolicki jasno określa jako grzech, ale mimo to Polska na tle części świata zachodniego wygląda na pioniera tolerancji wobec nich. Tolerancji niewyróżniającej, nieobdarowującej przywilejami, ale szanującej wybór sumienia.

Równie zapomnianą kartką historii są prawa wyborcze kobiet. Wbrew narracji części feministek zarzucających Kościołowi agresywne zaszczepianie szowinistycznego patriarchatu, polityczne upodmiotowienie kobiet miało miejsce w Polsce zaraz po I wojnie światowej. Tym samym wyprzedziliśmy m.in. Holandię (o rok), Wielką Brytanię (o dekadę), czy Francję (aż o 26 lat!).

Innym fundamentem dla zarzutów o zacofanie Polski jest oś religijna, sugerująca, że jednolite wyznaniowo katolickie państwo było i jest niezdolne do tolerancji na tym tle. Tu również mamy do czynienia ze szkodliwym stereotypem, który zbiera swoje żniwo w kontekście uchodźców.

Katolicka Polska była w rozpalonej walkami Europie azylem spokoju i wzorowej koegzystencji do tego stopnia, że otrzymała nieformalny tytuł państwa bez stosów. Żydzi, przybywający do Polski z państw prześladujących za judaizm (np. Hiszpania, Niemcy) otrzymali w Polsce przywilej tolerancji religijnej już w drugiej połowie XIII wieku. W tym samym czasie w Anglii szalały pogromy sfinalizowane wygnaniem Żydów w 1290 r.

Podobnie było w przypadku wyznań protestanckich łącznie z uznaniem luteranizmu za religię lokalnie oficjalną (Zygmunt I Stary, Prusy, XVI w.). Tolerancyjny prąd myślowy, którego owocem była wielowiekowa religijna gościnność i otwartość Polski na muzułmańskich Tatarów, Żydów, Ormian, czy prawosławnych zaowocował w końcu Aktem Konfederacji Warszawskiej (1573 r.) gwarantującej swobodę wyznania i sumienia. W tym czasie (niecałe pół roku wcześniej) w Paryżu miała miejsce noc św. Bartłomieja.

Ale podobnie jak w wypadku Konstytucji 3 maja, wspominanie chlubnej historii nie miałoby swojej wartości, gdyby nie jej wpływ na współczesność, w której wciąż Polska wolna jest od walk religijnych i wyznaniowych, choć gości w swych granicach wielu innowierców. Część z nich to np. potomkowie Tatarów, niektórzy zaś to uchodźcy, których od długiego czasu Polska przy ogromnym wkładzie Kościoła przyjmuje, aby dać schronienie. Przykładem są tu przede wszystkim ośrodki Caritas. Na przykład te w Rybakach na Warmii, w Białymstoku, czy w Zielonej Górze.

Żyjemy w pięknym, tolerancyjnym kraju. Jego chlubna historia nie jest materiałem tylko dla pasjonatów i znienawidzoną przez część uczniów treścią nudnawego podręcznika, ale fundamentem wszystkiego, z czego i dziś możemy być dumni. Tolerancyjna i postępowa, katolicka Polska to nie przeszłość, ale teraźniejszość. I oby przyszłość.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę