Nasze projekty

Dziel i rządź. Wyborcza o Kościele

Często zostaję postawiony przed - w istocie bardzo sensownym - pytaniem. Jeżeli, jak twierdzę, polskie media specjalnie przekłamują nauczanie papieża, jaki jest ich cel?

Reklama

Odpowiedzi na to pytanie jest bardzo dużo, bo i trudno, by tak zorganizowana, systematyczna kampania miała służyć jednemu tylko zamysłowi. Co więcej, pewnie część intencji stanie się dla nas jasna dopiero w przyszłości. Ale jeśli miałbym wytypować jeden zysk, jaki media bezsprzecznie zyskują dzięki tym działaniom, byłoby to antagonizowanie polskiego duchowieństwa (ze szczególnym naciskiem na Episkopat) i papieża Franciszka. Prowadzi to do zamętu i wzbudzenia niechęci Polaków do rodzimych biskupów. A od niechęci do nieposłuszeństwa droga jest krótka i prosta.

 

W miniony weekend Gazeta Wyborcza – ta sama, która gorąco kibicowała ks. Lemańskiemu w jego nieposłuszeństwie i braku pokory – wytyka domniemane nieposłuszeństwo wobec papieża polskim księżom, diakonom, profesorom i po prostu katolikom wieszcząc – cytuję – schizmę w polskim Kościele. Osią sporu w rodzinie ma być sprawa uchodźców, których papież nakazał bezwarunkowo przyjmować, a polscy duchowni stawiają temu apelowi opór.

Reklama

 

I nie chodzi nawet o to, że przed europejskim kryzysem imigracyjnym Wyborcza na każdy przejaw buntu wobec Watykanu zareagowałaby skrajnie euforycznie. Rzecz w tym, że obie strony kłótni to projekcja daleka od rzeczywistego obrazu.

 

Reklama

Zacznijmy od tego, że papież nakazał przyjmować rodziny uchodźców, a protesty duchownych dotyczą imigrantów zarobkowych. Różnica między nimi jest kolosalna i niedostrzeganie jej już na wstępie uniemożliwia sensowną dyskusję o realizacji apelu Franciszka. Tymczasem za taką spostrzegawczość obrywa się jednemu z diakonów, który prawdopodobnie zupełnie nieświadomie stał się pierwszą jaskółką polskiej schizmy. Wyborczej nie obchodzi, że zgodnie ze słowami diakona, papież nakazał przyjęcie przez katolickie parafie rodzin, które uciekają z piekła na ziemi – cytuję – ku nadziei na życie, innymi słowy: przed śmiercią, ale nie przed biedą. Wyborcza widzi tylko stygmatyzowanie potrzebujących i diagnozuje je u duchownego z emfazą.

shutterstock_313389746

 

Reklama

Zresztą słuszność jego interpretacji papieskiej prośby potwierdził sam Franciszek przyjmując kilka dni temu pierwszą, czteroosobową rodzinę na terenie Watykanu. Są to Syryjczycy z Damaszku. Katolicy obrządku melchickiego.

 

Przy sprawie wyżej wspomnianego diakona, jako symptomatycznej dla całego tekstu, pozwolę się na chwilę zatrzymać. Relacja Wyborczej jest taka, że diakon lży najdonioślejszymi obelgami uchodźców i konfrontowany z cytatem z Ewangelii Mateusza wypada nad wyraz blado. Wystarczy jednak dotrzeć do źródła, aby zobaczyć, że Wyborcza cytuje umieszczony na jednym z portali artykuł, który polega na… rozgraniczeniu potrzebujących uchodźców od podszywających się pod nie band, które autor określa niewybrednie jako dzicz. Poznający ten tekst z drugiej ręki, dzięki kłamliwej relacji, nie mają prawa poznać prawdy i żyją w przekonaniu, że diakon Kościoła Katolickiego zionie nienawiścią do potrzebujących.

 

Powyższy obraz niech pozostanie symbolem całego artykułu. Od dalszego cytowania i prostowania innych manipulacji powstrzymam się z braku miejsca, czasu i przede wszystkim sensu, bo w tym tekście szukamy odpowiedzi na zupełnie inne pytanie.

 

Teza artykułu jest dość prosta: radykalizm ewangeliczny reprezentuje w zasadzie tylko Franciszek. Polscy biskupi, choć oficjalnie mu przytakują, w rzeczywistości zajmują się jałowymi interpretacjami i zagłaskiwaniem sumień. A ponieważ ryba psuje się od głowy, niżej postawieni polscy duchowni nie mają oporu wygłaszać własnych, ponoć sprzecznych z Watykanem i ostatnim Soborem, opinii o muzułmanach.

 

Cel jest jasny – skłócenie wiernych, pokazanie polskiego Kościoła, jako niestabilnej, odległej od Rzymu permutacji katolicyzmu. Manipulowanie słowami i zamaszyste przekreślanie znaku równości między poszczególnymi duchownymi i osobami Kościoła, a Franciszkiem, jest ku temu krokiem śmiałym, ale szczegółowo zaplanowanym. Co ciekawe, podobne próby opierające się o identyczny schemat miały miejsce również za pontyfikatu Benedykta XVI. Prawie 5 lat temu, wypowiedź papieża kontrowersyjną, bo niuansującą zakaz antykoncepcji mechanicznej, media przekręciły i natychmiast zaczęły się domagać od polskich biskupów złagodzenia wymogów etyki seksualnej. W przypadku Papieża Polaka było to o wiele trudniejsze.

 

Skłóceniu podporządkowane jest w narracji o Kościele niemal wszystko. Warto przypomnieć sytuację sprzed roku, kiedy w okolicach Synodu o Rodzinie przeprowadzono kampanię wskazywania, kto jestfranciszkowy i popycha do przodu Kościół, a kto z papieżem wspólnego ma niewiele i będzie postęp hamował. Arcybiskup Gądecki, który pół roku wcześniej został Przewodniczącym KEP, zapracował sobie w marcu na podobną laurkę, ale na październikowym Synodzie stracił ją jako wstecznik. W tym samym czasie idolem publicystów z Czerskiej został kardynał Schönborn, który na Synodzie mówił… to samo, co abp Gądecki. Pomieszanie z poplątaniem. Zamęt w stanie czystym.

 

Dziel i rządź to prosta zasada. Istnieją środowiska, które opracowały ją do perfekcji. I tylko żal, że ze szkodą dla Kościoła i czytelników, okłamywanych – jak we wstępie – że w Polsce pogarda kipiczęsto z ambon, choć żaden z cytatów nie pochodzi z homilii.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę